Wola Boga Ojca
  1. Jesteś tutaj:  
  2. Start

27.06.1994(p) ZA UPOKARZAJĄCYCH INNYCH

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 27 czerwiec 1994
Odsłon: 430

Aktualnie przepisane...

NMP Nieustającej Pomocy

   Mieszkam w bloku, gdzie obok figury Matki Bożej jest sala weselna (wielka udręka dla najbliżej mieszkających) z krzykami i przekleństwami o świcie. To jest dręczenie jednych przez drugich: silniejszych czyli budowniczych Polski Ludowej i ludzi normalnych.

   Przepłynęły obrazy poniżania ludzi, a zarazem badania kobiety per rectum przez chirurga z późniejszym zaleceniem: proszę się ubrać. Przecież można wręczyć gazę lub papier toaletowy.

    Na Mszy św. porannej było kilka osób, a wyszło trzech kapłanów, aż krzyknąłem w duszy powtarzając: "Jezu mój!" Gościnnie odprawiał też ksiądz profesor, który mówił wolno, tak jak pragnie moje serce! Pojedyncze słowa pieśni i czytań wywoływały skurcze w sercu, a dusza wprost mdlała.

   Zawołałem tylko: "Panie Jezu przecież nie mogę być dobry dla innych bez Ciebie!" Nie bierz tego dosłownie, ponieważ w Mądrości Bożej są dobrzy ludzie, ale przeciętnie dominuje obojętność lub "dobro", które nie wynika z miłości Boga Ojca.

   Na ten moment popłynie pieśń i padną słowa: "Pójdźmy do Pana!"..."Dobry Boże"..."Jego Światłość". Każda Msza św. jest taka sama, a zawsze inna, bo to łaska Boża! Ujrzysz wszystko z moją wiarą. Od Ołtarza św. popłynie Słowo o bezeceństwach narodu wybranego (Am 2,6-10.13-16).

   Po zjednaniu z Panem Jezusem w Eucharystii nie mogłem wyjść z kościoła, a później zacząłem pracę z wielką miłością i naprawdę pomagałem z serca, pocieszałem i pouczałem...

- Ja wiem, że pani uczestniczy w życiu Kościoła, a takich Szatan atakuje z większą mocą, wpuszcza zwątpienie, straszy śmiercią, a wracamy do wieczności.

- Starsze panie krępują się, ale ja to rozumiem. Przecież wstydliwe jest mówienie o świądzie pochwy, a  grzybica dla mnie to normalna typowa dolegliwość!

- Pomagam biednej, którą porzucił lekarz rejonowy...z wdzięczności podarowała mi jagody dla syna.

   Nie biorę dodatków, a w tym czasie "spojrzał" kalendarz z dzisiejszym świętym (NMP Nieustającej Pomocy).

- Zgłosił się pacjent, któremu przed dwoma laty pomogłem i namalował mi Matkę Bożą Pokoju z Medjugorie. Serce zalała radość, a żona później powie; "myślisz, że otaczając się obrazami staniesz się święty?" Pan Jezus zna to cierpienie, ponieważ też doznał tego od swoich.

   Nic się nie odezwałem, bo wiedziałem, że to poniżenie mam ofiarować Matce Bożej za tych, którzy upokarzają innych. Żona popłakała się po wyjaśnieniu, bo pochodzi z parafii pod tym wezwaniem i ma wielki kult tej Matki. Nawet Jej obrazek powiesiła w  kuchni.

    Na dalekim wyjeździe pogotowiem przesuwały się figury Matki Bożej i tak trafiłem do wioski "Boże"...do chorej z figurą Matki Bożej Niepokalanej, obrazem Pana Jezusa z Najświętszym Sercem oraz wielkim obrazem Matki Bożej Nieustającej Pomocy! Ze zadziwienia krzyknąłem w duszy: "Och! Jezu mój!" 

   Starsza pani cieszyła się z naszego spotkania, posiadała leki i nie wymagała mojej interwencji. Ja wiem, że to był znak od  Matki! Podczas modlitwy napłynęły słowa: "Oto mój Syn umiłowany".

   To słowa do Pana Jezusa, ale nie dziw się, ponieważ w tym momencie uczestniczyłem w Bolesnej Męce, współcierpiałem ze Zbawicielem i z całego serca pragnąłem miłosierdzia dla tych którzy upokarzają innych. Napłynął obraz uwięzionych w czasach stalinowskich, dręczonych zimnymi i gorącymi kąpielami oraz przebieg Bolesnej Męki Pana Jezusa.

   Ból Pana Jezusa objął moje serce i duszę! Popłynie "św. Agonia" z koronką do pięciu Ran...aż zesłabłem na ławce przy pogotowiu i skulony z bólem głowy zasnąłem na chwilkę, a to zawsze stawia mnie na nogi.

   Jakże kocha nas Matka Prawdziwa! Ile radości daje Koronka Pokoju. Przypomniał  się telefon jakiegoś warszawiaka, który skarżył się w telewizji na suszenie rzeczy na balkonach, a to jest znak pokoju. Właśnie z telewizora popłynie obraz odznaczających się prezydentów Polski i RFN-u! 

   Wezwano do chłopca, którego ukąsił kleszcz. W tym czasie wzrok zatrzymał obrazek Matki Bożej i Pana Jezusa z Sercami na szafce w ambulatorium. Pięknie świeciła Głowa Pana na tle krzyża! 

  Nie spodziewałem się tak pięknego dnia, przyniosłem Panu Jezusowi gałązki z kwiatami jaśminu, a Zbawiciel powiedział ("Prawdziwe życie w Bogu" tom VI str. 36): "Pokój niech będzie z tobą. Nie bój się, ponieważ Ja jestem przed tobą"...

                                                                                                       APeeL

26.06.1994(n) ZA TYCH, CO W GODZINIE ŚMIERCI...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 26 czerwiec 1994
Odsłon: 424

 

    Przebudził mnie krzyk pijanych weselników z muzyką i żegnaniem wszystkich zmęczonych zabawą! Wielki smutek zalał serce, bo właśnie w tym momencie poczułem cierpienie związane ze słowami Pana Jezusa: "smutna jest moja dusza aż do śmierci".

   Napłynęły obrazy umierających dzisiaj, bardzo często bez Boga...wróciła śmierć sanitariusza wiernego do końca władzy ludowej. Pomyślałem o moim życiu, które powinno przebiegać tak, jakby był to mój dzień ostatni!

    Podczas transmisji Mszy św. radiowej zdziwiłem się Słowem (Mdr 1,13-15; 2,23-24), że Bóg nie uczynił śmierci i "nie cieszy się ze zguby żyjących". Ja powiem tak, że jesteśmy stworzeni dla nieśmiertelności (dusze), ale zabija je grzech sprawiając potępienie i śmierć wieczną (prawdziwą)!

   Dla wiernego Bogu śmierć jest bramą do życia, a "bawiący się" (wesele jest tutaj symbolem) zapominają o tym, że żyje się raz, ale wiecznie!

   Dzisiaj Pan Jezus w Ewangelii (Mk 5,21-43) uzdrowił umierającą córeczkę jednego z przełożonych synagogi. Takie prośby świadczą o zawierzeniu i są miłe Bogu, ale - z mojego doświadczenia - ludzie zdrowi proszą o zdrowie, zamiast dziękować! 

     Na ten czas Pan Jezus powie do mnie ("Prawdziwe życie w Bogu" t VI str. 34): "Wieczna chwała należy do rzeczy niewidzialnych (...) Jeżeli jest ciało zmysłowe, powstanie też ciało duchowe. (...) Pierwszy człowiek z ziemi - ziemski, drugi Człowiek - z nieba. (...) ciało i krew nie mogą posiąść królestwa Bożego (...)"...

    Napłynęło mojego wystąpienie na festiwalu pisma "Nie z tej ziemi", gdzie poruszyłem problem życia ciała odmienionego oraz książka o. Pio, który nigdy nie był w swoim kościele parafialnym, a mógł go opisać z detalami.

    Na ten moment pismo "Znak" z tytułem "Bóg" otworzyło się na słowach: "człowiek ten choćby był nie wiadomo jak doskonały, choćby miał wszystko - nie jest w posiadaniu samego siebie".

    Żona powiedziała, że śmieją się ze mnie. Ja wiem, że każdy patrzy na osobę, trudno być prorokiem we własnej miejscowości. Na ten moment wzrok zatrzymał tytuł w wystającej gazecie: "Pokornie, ale pewnym głosem". Tak, bo nachalnie nie można nikogo nawrócić.

   To śmiertelny bój duchowy w którym mam większy szacunek dla wroga Pana Jezusa niż dla katolika: "tak, ale". Najgorsi są hierarchowie: biskup zaleca oglądanie mistrzostw piłkarskich, a radio katolickie ma 15 minut i marnuje ten święty czas.

    Tuż przed wyjściem na Mszę św. o 12.00 w ręku znalazł się obrazek MB Nieustającej Pomocy, gdzie jest prośba o wspomożenie w "godzinie śmierci mojej"! Tak poznałem ostatecznie tę intencję.

    Większość ma szansę powrotu do Boga w godzinie ostatniej, ale giną fizycznie i duchowo! Szatan wie o tym i ciężko chorym podsuwa: "czy już umieram, że wzywacie kapłana?" Nagle zauważyłem, że w "Zdrowaś Mario" są słowa: "módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinie śmierci naszej!"

    Przed kościołem zatrzymałem się przed figurą Pana Jezusa Poniżonego z wołaniem: "Panie Jezu, Ty prowadziłeś mnie, gdy byłem jeszcze nieświadomy". Popłakałem się podczas śpiewu chóru, ponieważ napłynął obraz Pana Jezusa opuszczonego na Golgocie: tylko Matka, Jan i Magdalena. "Proszę Jezu przybądź do wszystkich będących w ostatniej godzinie życia. Bądź Jezu przy mojej śmierci!"

   Padłem na kolana i skulony, malutki...ostatni podszedłem do Eucharystii. "Jezu mój! Jezu! Cóż oznacza moje cierpienie wobec Twojego, gdy widzisz tę wyschniętą ziemię". Zapisuję te przeżycia, a płynie piosenka: "Jak odnaleźć te znaki?", a książeczka "Modlitwy Dziecka Bożego" otworzyły się na słowach o osamotnieniu Pana Jezusa na Golgocie, które wykrzyczałem w kościele. Przecież to była Ostatnia Godzina Pana mojej wieczności!

    Pomyślałem o złych ludziach, którzy przybili Zbawiciela do krzyża, gdzie wisiał 3 godziny! Bardzo cierpiał, usta miał spieczone, ciężko oddychał, a z głowy i rąk płynęła krew.

    Po powrocie z kościoła wzrok zatrzymał obrazek Pana Jezusa na krzyżu. Nie jest łatwe życie takiego jak ja...w rodzinie, środowisku i w pracy. Pragnę modlitwy, a tu cielęcina w sosie. Podczas koronki wrócił syn i przegonił mnie z pokoju. Uciekłem do samotni na działce, gdzie w budce mam obraz Pana Jezusa z Sercem w koronie oraz dywanik i lampkę.

- Masz bardzo dobre warunki do modlitwy!

   Zawstydziłem się, padłem na kolana i popłynęło moje wołanie. W tym czasie napłynęły obrazy: o. Pio pobitego przez Szatana, przyszły święty zabijany na kolanach, kozacy znęcający się w rożny sposób nad katolikami, a przypomniało się słowo z zeszytu córki: "kastracja".

    Napłynęły też obrazy z Rwandy, umierający wygnańcy, a z drugiej strony maszerujący geje i lesbijki, narkomani w Szwajcarii (można zażywać) niosąca napis: "cisza-śmierć" (dozwolona eutanazja). Napłynął też moment rozstrzeliwania skazańca (film).

    Wszystko powtarzałem dziesięciokrotnie: "Pan Jezus rozciągany i przybijany do krzyża", itd. W żaden sposób nie można wyrazić mojego współcierpienia z Panem Jezusem, które trwało całą godzinę. Nigdy nie przypuszczałem, że tak będzie przebiegał ten dzień.

    Teraz płyną kantaty Bacha, a moje serce jest zadziwione Dobrocią Boga Ojca, który dał nam wszystko (z żoną)...w tym miłość bezgrzeszną. Na koniec otworzyłem Biblię córki z moim listem do niej. Natomiast w Biblii trafię na słowa: "Zaślepienie bezbożnych, a szczęście nabożnych"...należę to takich jako dziecko Boże!

      "Dziękuję Panie za ten dzień"...

                                                                                                               APeeL

25.06.1994(s) ZA TYCH, KTÓRZY NIE DZIĘKUJĄ BOGU OJCU ZA STWORZENIE

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 25 czerwiec 1994
Odsłon: 433

    Po przebudzeniu w nocy radość zalała serce, że to już sobota. Nagle wezwano mnie do ambulatorium, gdzie pacjentka zwijała się z powodu bólów brzucha. W oczekiwaniu na efekty działania zastrzyków śpiewałem w sercu: "Zmartwychwstał Pan", a Pan Jezus z Całunu uśmiechał się do mnie. W tym czasie, o świcie towarzyszył mi śpiew ptaszków (pogotowie jest w lesie).

    Pan dodatkowo powiedział do mnie z "Prawdziwego życia w Bogu" (t. VI str. 92): "Wstań! Wstań i kładź ręce na chorych, a ja ich uzdrowię. Mów! A odgłos Moich Słów w twoich ustach sprawi, że ich duch wpadnie Mój uścisk".    

   Dar uzdrowienia to wielka łaska, ale chyba nie dla mnie, bo nie mam czasu. Pan dodał: "Ja jestem Zmartwychwstaniem, a księciem tego świata jest Śmierć"! Zdziwiłem się, bo przed chwilką dusza śpiewała: "Zmartwychwstał Pan".

    Jakże Pan Bóg potrafi zaskoczyć, bo na dodatek płynie kojąca muzyka radiowa. Człowiek wstaje zaspany i tak jest z naszą duszą budzącą się duchowo. Przypomniała się wizyta u starszego małżeństwa przestraszonego śmiercią i pytającego czy nie umrą latosi? Pewnie odpowiedziałem że nie i śmieliśmy się.

    Wczoraj czytałem relację świętej prowadzonej każdego dnia i to w każdej chwilce. Widzę, że to samo jest ze mną: stąd takie są zapiski dotyczące moich przeżyć. Nie wyobrażam sobie jak inaczej można opisać stany duchowe?

   O 6:00 zbudziły mnie dzwony kościelne, ale nie chce się klęknąć i zmówić "Anioł Pański". W końcu uczyniłem to, a Pan sprawił, że obudziłem się o 6:30 całkowicie wyspany. Teraz ponownie płynie piękna melodia, patrzy Pan Jezus z Całunu, a moje oczy zalewają łzy.

    Młody człowiek śpiewał o dziewczynie, a moje serce stało się blisko Sercu Pana Jezusa. Trzeba podwieźć syna do autobusu, ale on nie wie, że ja bardziej martwię się o niego! Tak jest też z naszym Jedynym Ojcem w Niebie.

    Przestraszył się snem, bo z kolegą miał wypadek. Tłumaczę mu, że to nie musi się zdarzyć, a jeżeli już to trzeba prosić o zamianę tego cierpienia, skorzystać z Mszy świętej z Eucharystią, prosić o ochronę Matki: przecież w niebie nie chcą naszego cierpienia, ale trzeba się zgłosić i poprosić.

    Bł. Dorota z Mątowów, mistyczka i stygmatyczka (6 luty 1347-25 czerwca 1394) dała się zamurować dla Pana i żyła tak 14 lat: łzy zakręcił się w oczach, ponieważ mnie nie chciało się klęknąć do modlitwy, teraz płynie relacja z poligonu.

    Ile tam jest zakazów: nie wolno rozmawiać na korytarzu, a zarazem trzeba chodzić po wojskowemu. Wielu wyćwiczonych ginie później...jak dwóch naszych saperów czy rozminowywania pól w Jugosławii! Jeden zakłada zbrodnicze narzędzie, inny usuwa je i ginie za bezbronnych!

    Teraz o 8:00 w duszy płynie pieśń: "Ja wiem w Kogo ja wierzę". Na ten moment z kasety padną słowa: "wszyscy uwielbiajmy Go padając na twarze, zegnijmy kolana przed Panem, który nas stworzył, albowiem on jest naszym Bogiem"...

   Badam dzieciątko, które zwymiotowało na ciocię, która mówi do mnie że preferuję myślenie pozytywne! Odpowiedziałem jej, że idzie w ziemię, bo jest to prowadzenie Boże w każdej chwili mojego życia!

   Dzisiaj będzie cała seria dziwnych "przypadków"...

- dziecko gryzące palec, które sprawiło sobie infekcję bakteriami brudnych rąk oraz owsicę

-  mężczyzna z kokluszem (epidemia), któremu wykryto nosicielstwo gronkowca

- starsza pani z przewlekłym nieżytem żołądka, która nie znosi wielu pokarmów...w tym mleka (brak laktazy)

-  dziadek z zapaleniem płuc leczony gentamycyną, która nie działa

- nerwica u chorą tarczycą do wyjaśnienia (wole).

     Już południe, "Anioł Pański", a pokój Boży zalewa serce. To wielki dar z nieba: "Dziękuję Ojcze! Dziękuję!". Nagła napłynęła tęsknota z pragnieniem podziękowania zmarłej matce za urodzenie mnie, za życie.

    Przykro mi ponieważ brat z żoną uważają, że wszystko zależy od ich przedsiębiorczości. Już wiem, że mam wołać za tych wszystkich, którzy nie dziękują Bogu za stworzenie! Ja do końca nie wiem, co oznacza dla mnie stworzenie: czy to jest szansa powrotu do nieba?

   Pan pokazuje mi też, co my sami tworzymy: oto przepiękna lilia, którą żona otrzymała od dzieci, tworzone rasy różnych zwierząt, szczepy winne. Tak też jest w Winnicy Pana. Chciałem synowi podarować święty obrazek, ale powiedział, abym nie robił z domu kościoła. W złości odmówił też przyjęcia lodów.

    Podobnie czynią ludzie Bogu Ojcu...na złość nie chodzą do kościoła. Jakże to wszystko jest przykro dla Serca Bożego. O 15:00 w drodze pod krzyż popłynie koronka do Miłosierdzia Bożego w intencji dnia.

    Szatan sprawiał rozproszenia, na działce podsuwał bezsensowne prace. Za płotkiem 80-latka grzebała na kolanach w suchym piachu! "Jezu mój!" Cieszy oprawiony wizerunek Pana Jezusa z Sercem, a w tym czasie z "Prawdziwego życia w Bogu" (tom VI) popłyną słowa do mnie: "radości mego Najświętszego Serca posłuchaj (...) Rozumowanie śmiertelnych nie jest Boże!"

    To prawda, bo znam to z gabinetu lekarskiego, lepiej od kapłana do którego przychodzą poszukujący Boga lub przychodzący zwyczajowo do kościoła! Jeszcze słowa z tego tomu: "Ja, Jezus, kocham cię i błogosławię". Moje serce zadrżało i popłynie "Droga Krzyżowa " oraz "św. Agonia" z mojej modlitwy w intencji tego dnia.  Chce się płakać, a nawet oddać swoje życie w takim momencie!

     Przed Mszą świętą wieczorną kościół był opanowany przez weselników. Później pozostała garstka ludzi: "nie chcą Ciebie. Panie, nie chcą Ciebie Panie Jezu, nie chcą Twojego Serca i Twoich Łask". Nie docierały czytania, ale w serce wpadła prośba setnika do Pana Jezusa o uzdrowienie jego sługi z podkreśleniem, że nie jest godzin, aby Jezus wszedł pod jego dach.

    Łzy zalały oczy, ponieważ ja też nie jestem godzin, aby Pan Jezus przybył do mojego domu, a on tam jest nawet teraz. Podczas pisania powie do mnie: "Cieszy mnie, kiedy przypominasz sobie o Mojej Obecności".

    Podczas konsekracji moją uwagę przykuły słowa kapłana: "Święty jesteś Boże i słusznie Cię chwali wszelkie stworzenie". Łzy zalewały oczy, ponieważ płynęły pieśni, które śpiewano mi rano: "Przyjdź mój Panie. Przyjdź mój Boże".

    Popłynie litanie do Najświętszego Serca Pana Jezusa w intencji tego dnia, a podczas powrotu wzrok zatrzymywały matki z wózkami, babcie oraz źle chodząca dziewczyna (mongolizm).

    "Dziś ze mną będziesz w raju". Modlitwa skończona wielki ból trwał dalej podczas koronki do 5-u św. Ran Pana Jezusa. Nie mogłem się ukoić, a Pan Jezus mówił dalej do mnie: "oczyszczę cię i dam ci serce nowe, i wleję w ciebie nowego ducha! Idź ku wysuszonym kościom (...) tchnę na umarłych (...) przypomnę im, że nie znajdą miłości większej od tej, którą ma ich Stworzyciel".

   Wiem już, że za każdą chwilkę mojego życia mam dziękować i poświęcać Najświętszemu Sercu Pana Jezusa, tak jakbym żył ostatni dzień. Tak mam właśnie żyć, ponieważ każde zło jest dla Pana Jezusa obrzydliwością. Ja wiem, jak wielką sprawia Mu przykrość.

     Płynie muzyka weselna, radość, światło i pokój. Jakże to wszystko piękne i tajemnicze! Dobry jest mój Pan! "Dziękuję Ojcze za ten dzień"...

                                                                                                                       APeeL

24.06.1994(pt) ZA POTRZEBUJĄCYCH LUSTRACJI...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 24 czerwiec 1994
Odsłon: 419

 

Uroczystość Narodzenia św. Jana Chrzciciela

   W śnie zostałem aresztowany...nawet miałem świadomość, że jest to cierpienie dla Pana Jezusa. Pojawił się kapłan, który podarował mi książkę "Rozważania o wierze"...spotkam go na Mszy św.!

    Przepływały osoby "lewych z pracy" oraz agentura, która rozparła się wszędzie...od Sejmu RP poprzez Kościół święty aż do sprzątaczek. Wzrok zatrzymał "Dziennik literacki" Jerzego Andrzejowskiego "Z dnia na dzień", a z "Prawdziwego życia w Bogu" popłyną słowa o mojej nędzy.

    Z trudem wyrobiłem się na Mszę św. o 7.00, a podczas przejazdu wołałem: "Św. Janie Chrzcicielu pomóż, bądź ze mną". Łzy zalały oczy, bo zdążyłem co do sekundy na to nabożeństwo. Spotkałem niewidomego z żoną, a to częsty znak duchowy.

   Na ten czas padały słowa: "Ojcze z nieba, Boże Panie...Twoje święte zmiłowanie. Ty nad nami zlituj się". Łzy zalały oczy ze względu na nieskończone miłosierdzie Boga Ojca, a te słowa płynęły wprost z mojego serca.

    Mój ulubiony prorok Izajasz zapowiedział (Iz 49,1-6) przybycie poprzednika Pana Jezusa: "Powołał Mnie Pan już z łona mej matki (...) Ostrym mieczem uczynił me usta (...) Uczynił ze mnie strzałę zaostrzoną (...) Bóg mój stał się moją siłą".

    Przed przyjściem Pana Jezusa Jan głosił (Dz 13,22-26) "chrzest nawrócenia", a pod koniec swojej (...) działalności stwierdził, że: "nie jestem tym, za kogo mnie uważacie. Po mnie przyjdzie Ten, któremu nie jestem godny rozwiązać sandałów na nogach".

    Podczas Eucharystii wstrząs w sercu wywołało zatrzymanie wzroku na kielichu z komunikantami i wzniesionymi ku niebu dłońmi kapłana. To sekundowe błyski przeszywające serce: wyrażające tęsknotę oraz ból rozstania łamiący serce. Nie można tego przekazać naszym językiem... 

   W pracy trwał napór z podenerwowaniem, bo chorzy emanują złą energię. Dodatkowo płynie relacja z Sejmie RP o lustracji. Pierwsza, wdzięczna pacjentka sprawiła utratę mojej czystości, a dzisiaj dodatkowo mam dzień postu w intencji pokoju na świecie (piję tylko wodę i kawę).

   Zarazem trafiłem do niesprawnej babuszki 77 lat, która postawiła krzyż i opiekuje się tym świętym znakiem Pana mojego. Wcześniej miałem wyraźne wezwanie do niej, ale decyzję podjąłem dzisiaj, bo w porządkowanej teczce w ręku znalazła się karteczkę o tej wizycie.

    Trwa epidemia kokluszu i to u starszych, a koledzy leczą "zapalenia oskrzeli" penicyliną (i pochodnymi). Chorzy w tym czasie kaszlą kilka miesięcy i są niepotrzebnie diagnozowani, a wystarczy badanie krwinek białych: zwiększona leukocytoza z limfocytozą. Nawet tego nie robię, aby nie zarażali innych.

    Wszystko jej zapisałem, zawsze - na wszelki wypadek - zostawiam skierowanie do szpitala i zlecenie na transport. Po kilku dniach na kontroli była wielka poprawa. Napady kaszlu też hamuje się w prosty sposób (syropem Diphergan).

    Teraz mam w ręku "Gazetę polską", gdzie jest zdanie o agenturze: "Ale z Was oszuści! Dla propagandy pokazujecie się w Święta w kościele, wybranych biskupów i księży próbujecie namaszczać".

    Jakże cierpi Pan Jezus, który widzi to wszystko i przenika nasze serca. W intencji tego dnia zacząłem moją modlitwę, napływała perfidia, ponieważ tych, którzy nie chcą służyć okupantowi określa się fałszywymi owcami. Tak jak żołnierzy walczących do końca o wolność naszej ojczyzny "Wyklętymi". Niektóre zawołania z mojej modlitwy odmawiamy dziesiątkami, szczególnie w "Świętej Agonii".

    Na wyjeździe pogotowiem badałem trójkę dzieci, matka wcisnęła mi pieniądze, które przy wyjściu podałem jednemu z synów. Z natchnienia napłyneło zapytanie, jakby od Boga Ojca...

- Czego pragniesz, spełnię.

- Ojcze! Proszę o uzdrowienie córki.

    Nawet napłynął obraz jej powrotu do kościoła, a jest to śmiertelny bój o duszę! Ja w tym czasie mam pragnienie wytrwania w poście z odmówieniem moich modlitw.

    Jak żyją bezbożni, których zwłoki dobry proboszcz pozwala na wnoszenie do Świątyni Boga Objawionego. Nawet nie wyrównują "oszczędzania" przez 30 lat na tacy, a w pełni korzystają z praw przysługujących tylko wierzącym!

    Kolega wypił zbyt wiele, chrapał aż trzęsło się pogotowie. Pojechałem za niego, bo kiedyś tak było ze mną. Podziękowałem za ten dzień...

                                                                                                                  APeeL

 

23.06.1994(c) ZA MARTWE DUSZE Z MOJEJ RODZINY...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 23 czerwiec 1994
Odsłon: 406

 

    Po przepiciu, ale już "zdrowy" napłynęło poczucie mocy Szatana, który może zabić. Tak będzie wielokrotnie i dziwię się, że przetrwałem ten czas! Dzisiaj, gdy to przepisuję (06.01.2021) wiem, że mimo mojej nędzy Bóg czuwał nade mną, a w końcu pacjentki i żona wymodliły: cudowne odjęcie nałogu.

   Jakby na znak pierwszy pacjent był zatruty alkoholem, a ostatni "umierał" z powodu bolesnych kurczów mięśni (spazmofilii). Przez chwilkę chciało się płakać, gdy Anna Jantar śpiewała: "tyle słońca w całym mieście".

   Skończyłem pracę o 15.00 odmówieniem koronki do Miłosierdzia Bożego w intencji żyjących i zmarłych z mojej rodziny. Napłynęła nagła decyzja: mam jechać na Mszę św. wieczorną do mojego kościoła rodzinnego, bo w rodzinie będzie przyjęcie rocznicowe..

   W teczce wzrok zatrzymała kartka z zebranym rodowodem rodziny, a to było potwierdzeniem odczytanej później intencji, która zostanie sprecyzowana..."patrzyło" też stare zdjęcia zmarłego ojca oraz Pan Jezus w koronie cierniowej.

    Na miejscu próbowałem namówić matkę do uczestnictwa w Mszy św. ale nagle doznałem szoku, ponieważ ujrzałem, że cała moja rodzina żyje w ciemności: tylko pracą, remontami i handlem.

    W kościele znalazłem się przed obrazem na którym Jan Chrzciciel chrzci wodą Zbawiciela. Łzy zalały oczy, ponieważ napłynęło cudowne jego narodzenie. To naprawdę największy człowiek na ziemi...zrodzony z niewiasty, którego "nie tknęła wina". 

     Łzy płynęły na ziemię z powodu obdarowania przez Pana Jezusa! Jako nędznik znalazłem się w miejscu mojego chrztu. Przyniosła mnie tutaj ciocia i wujek...bez mojej matki, która nie mogła przybyć!

   Na ten czas płynęło Słowo Boże (Ewangelia: Mt 7,21-29): "Jezus powiedział do swoich uczniów: Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!  wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. (...) Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale".

   Promienie słoneczne - przez liście drzew - błyskały na witrażu z obrazem Anioła. Coś pięknego, a w tym czasie pokój zalał moje serce po Eucharystii i chciałbym stąd odjechać do domu i modlić się!

    Zbytecznie pozostałem i mówiłem o celu naszego życia, wypełnianiu Woli Boga Ojca i braku śmierci oraz naszej odpowiedzialności. W dyskusji dodałem, że człowiek pierwotny, został wysłany na swoje, dusze dołączono do ciał i tak znaleźliśmy się w "Obozie Ziemia".

    Ten człowiek wiedział, że Bóg Jest i widział go w drzewie, zwierzęciu, skale, słońcu i innym człowieku (królu). Później Bóg dał nam proroków zapowiadających nasz powrót! Właśnie kapłan to potwierdził, że Pan Jezus przybył, aby pogodzić nas z Ojcem. To wszystko! 

    Można sobie to wyobrazić na naszych dzieciach, które wszystko otrzymały, ale niektóre buntują się. Każdy ojciec mimo poprzednich poniżeń i obelg czeka na ich powrót...

   To wszystko wywołało rozdrażnienie. Dodatkowo miałem pokazaną marność ludzką i to członków z mojej rodziny. Najbardziej protestowała żona brata po ojcu wojującym komuniście, który podobno znał się z Cyrankiewiczem (w obozie). Dzisiaj, gdy to przepisuję (05.01.2022) nic się nie zmieniło, a bój z wiarą jest już otwarty!

   Po czasie ujrzałem prowadzenie Boże: poranne umycie samochodu, sprawną jego reperacje, natchnienie do odwiedzenia rodziny oraz pomoc w odczycie intencji modlitewnej tego dnia...za który podziękowałem!

    Podczas powrotu do domu na horyzoncie przywitało mnie wielkie słońce, bo dzisiaj jest najdłuższy dzień w roku!

                                                                                                                          APeeL

  1. 22.06.1994(ś) ZA OFIARY ZDRADLIWEJ PUSTYNI...
  2. 21.06.1994(w) ZA KOCHAJĄCYCH INNYCH
  3. 20.06.1994(p) ZA WYMAGAJĄCYCH PILNEJ POMOCY
  4. 19.06.1994(n) ZA MORDERCÓW NA ROZKAZ...
  5. 18.06.1994(s) ZA ROZPADAJĄCE SIĘ MAŁŻEŃSTWA
  6. 17.06.1994(pt) ZA TKWIĄCYCH W NIEWIERZE...
  7. 16.06.1994(c) ZA TWÓRCÓW GUBIĄCYCH DUSZE...
  8. 15.06.1994(ś) ZA LEKCEWAŻĄCYCH SWOJE ŻYCIE
  9. 14.06.1994(w) ZA SWOICH, KTÓRZY RANIĄ...
  10. 13.06.1994(p)  ZA OSZOŁOMIONYCH...

Strona 1856 z 2288

  • 1851
  • 1852
  • 1853
  • 1854
  • 1855
  • 1856
  • 1857
  • 1858
  • 1859
  • 1860

Menu główne

  • Strona domowa
  • Dziennik duchowy
    • Chronologicznie
  • Moja duchowość...
  • Dwa zdania o sobie

Licznik odwiedzin

Odwiedza nas 1779  gości oraz 0 użytkowników.

WYSZUKIWANIE

Logowanie

  • Nie pamiętasz hasła?
  • Nie pamiętasz nazwy?