- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 593
Tuż przed przebudzeniem z ciepłem i łagodnością napłynęła informacja, że: „twoje ręce są teraz jak święte ręce kapłanów”. To prawda, bo mogę nakładać je na głowy pacjentów z prośbą o uzdrowienie w Imię Pana Jezusa! Wstałem w środku nocy i na kolanach wołałem: „za dusze pobożne i wierne”.
Piękne są rozważania Męki Jezusa przeniesiona na nas: „gdy będę samotny bądź ze mną Jezu, gdy z powodu Twojego Imienia będę biczowany, wyśmiewany i poniżany, gdy będę niósł Twój krzyż i pod nim upadał, a nawet do mojego malutkiego krzyżyka przybijany...bądź ze mną Panie Jezu!”
Przed Mszą św. zawołałem: „Matko! Matko Prawdziwa...Matko kapłanów bądź ze mną. Panie Jezu połóż Swoje Święte Ręce nad całym światem”. Dziwne, ale ta modlitwa płynęła nie niezależnie od ciała! Nie wiem jak to wytłumaczyć?
Żona opowiadała o wczorajszym kazaniu, gdzie kapłan wykazał błąd kościołów odrzucających Matkę Jezusa i Jej kult. Ona była do końca z Jezusem. Matka zawierzyła Bogu od Zwiastowania aż do śmierci Syna...nigdy nie zwątpiła!
Podczas pracy żartowałem…
- starszej pacjentce zaproponowałem kawę, bo właśnie sobie parzyłem
- kaszlącemu w kokluszu latanie samolotem
- rolniczce, która kupiła małe kurczaczki powiedziałem, ze będzie miała do kogo gadać, a przypomniał się wyjazd pogotowiem i wielki pies na podwórku wzywającego...do którego trzeba cały czas „mówić po ludzku”!
- pojawiła się też babcia dla której jestem „jej synem”...delikatnie zapytałem o majątek.
Przyjmowałem chorych, a w tym czasie moja dusza „przemawiała”; „ty, która stoisz daleko i martwisz się o swoje dzieciątko, a ty i ty dlaczego w kłopotach nie zgłaszacie się do Matki Prawdziwej?”
W rejestracji prowokował mnie kolega (budowniczy PRL-u); „mógłby papież nie przyjeżdżać...w soboty ma pan dyżury, a w niedzielę do kościoła.” Nic się nie odezwałem zgodnie z zaleceniem mojego Anioła.
Pan Jezus pomógł, bo pragnąłem modlitwy...wszystkich załatwiłem i na stołówce, w ciszy odmówiłem „Tajemnice szczęścia”.
W czasie koronki do Miłosierdzia Bożego napłynął wielki smutek i tęsknota, bo nagle odczułem biedę ludzi i moją bezradność wobec tego wielkiego problemu...u normalnych posiadanie wywołuje radość, a u mnie myśl biegnie do potrzebujących, głodnych, wielodzietnych, nękanych przez pijaków. Podczas modlitwy zawołałem: „Panie Jezu wspomóż wszystkich biednych, tych z którymi się stykam. To dla Ciebie Jezu tak niewiele.”
Teraz biegnę na nabożeństwo do Naj. Maryi Panny, a serce zalewa tęskna miłość do Matki Prawdziwej. W tym czasie z duszy płynie własna litania: „Panno Czysta, Panno Dobra, Mateczko Prawdziwa, Opiekunko Najlepsza”. Łzy zalewały oczy, a nawet zapłakałem.
Zatrzymałem się pod kościołem przed napisem: „Serce moje weź!" W takich momentach najmniejszy szczegół jest świętością. To tak jak w pierwszej miłości: miała klamerki u bucików i spinkę we włosach...och, szczerozłota!
Wieje ciepły wiatr, na wysokiej topoli gwarzą wróble, kapłan śpiewa przez głośnik, lekko dzwoni sygnaturka. Wszedłem do kościoła i uciekłem do pustego i zamkniętego przedsionka...nie ma tam nikogo! Pan Jezus na małym krzyżu wywołał cichy jęk.
Na czarnej chorągwi „Błogosławieni, którzy umierają w Panu”. Czy może być coś piękniejszego - umierać w Panu, a nawet dla Pana. Coraz mocniejszy jestem w tym przekonaniu, że któregoś dnia Pan zażąda takiej ofiary! Moja moc wzrasta z czasem...
Upadłem na kolana z powtarzaniem słowa śpiewanej przez lud litanii: "Matko Jezusa zmiłuj się nade mną”. Teraz proszę, aby Matka była ze mną i z moimi chorymi. Przez myśl przebiega dzisiejsze zdarzenie.
Młoda i znerwicowana dziewczyna zgłaszała szereg dolegliwości, a ja jej poradziłem urodzenie dzieciątka! Wraca od ginekologa, pragnie mnie pocałować, chwali, że jestem dobrym lekarzem...ona jest właśnie w ciąży! Przecież to pomoc Matki - mogłem napisać jej wiele leków - nawet nie zapytałem o ciążę!
Zbliża się czas Komunii św. a ja znowu wołam: „Panie za Twoją łaską i z Twojego wezwania tu jestem, nigdy nie będę godny”. Popłakałem się, a po zakasłaniu kawałek Eucharystii znalazł się na moich dłoniach: „ręce tak święte jak ręce kapłanów”...przypomniał się sen! Moje serce zalała moc...mógłbym zostać wdeptanym w ziemię dla Pana Jezusa.
Dzisiaj planowałem pić alkohol, ale nie wypada, nie potrzebuję poprawiania mojego nastroju! Wczesna pora, a ja w łóżku czytam o Ojcu Pio....
- Co ty?...co ty?...bez kieliszeczka, taki spokojny, nie będziesz dzisiaj walił garami o północy; tak powiedziała żona i świetnie pokazała ruch, który odtwarza mycie garnka.
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 657
Matki Bożej Kościoła
W śnie przybył do mojego gabinetu zmarły z „rodzinnego podwórka"...jak żywy. Nie przypomniałbym sobie jego wyglądu. Zacząłem modlitwę za niego w poczuciu, że jestem w łasce uświęcającej i tak mam czynić po przyjściu duszy cierpiącej w Czyśćcu.
Bardzo piękne jest zawołanie końcowe modlitwy św. Brygidy: „Jezu, Miłości moja, bądź uwielbiony i zmiłuj się nade mną”. Będę powtarzał to podczas badania ludzi przy tęsknocie zalewającej serce.
Teraz, gdy żona wyszła do kościoła pojechałem „po butelkę”, ale cały czas napływało ostrzeżenie: „jesteś w łasce uświęcającej, jesteś w łasce, w łasce...łasce!” Opanował mnie wielki wstyd przed wejściem do sklepu monopolowego, tym bardziej, że w tym czasie do kościoła zdążały rodziny z dziećmi na Mszę św. wieczorną.
Zawróciłem i kupiłem smakołyki na których skorzystał mały chłopczyk...ile dzieci mógłbym tak obdarować za jedną butelkę wódki. Podczas przejazdu na działkę znajomy naprawił mi dyszę źle pracującego samochodu. Czy tak Pan Jezus dziękuje za nowe kwiaty pod krzyżem?
Może przesadzam z tymi znakami, ale nie potrafię już normalnie patrzeć na wszystko ("duchowość zdarzeń"). Wiedź, że wdzięczność jest także łaską, bo nikt nie dziękuje za łóżko, dach nad głową i świeży chleb. Widzi te dary dopiero po ich utracie...
Jakby na potwierdzenie tego emitują film "Wszystkim, których kochałem” (martyrologia Żydów w Getcie W-wskim) z okrutnymi scenami, których nie można oglądać. Żadne dobro nie powstaje z pokazywania zła!
Napływa chęć, aby wyjść i modlić się „na złość”, ale to diabelska pokusa. Wysłuchałem ostrzeżenia: „nie wolno modlić się na złość!” Niektórzy w modlitwach przyzywają demony, co jest regułą w szamanizmie. Przypomniała się uwaga profesor wrogiej wierze, że jej sprzątaczka modli się podczas przerw w gadaniu...
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 622
W śnie napłynęła informacja, że wszyscy modlący się, poszczący i szerzący miłosierdzie będą atakowani przez Szatana. Wstałem po delikatnej prośbie, bo Pan Jezus o tej porze modlił się w Getsemani.
Jakże piękne są zawołania w litanii do Ducha Świętego...zawołałem tylko: "przybądź i napełnij moje serce, zapal w nim miłość i poczucie jedności z innymi, bądź zawsze ze mną, prowadź wg Twojej Mądrości, napełniaj darami, oświecaj i pouczaj"...
W ponownym śnie „mignęła” Twarz Jezusa z jakiegoś obrazu. Na początku nabożeństwa napływały rozdrażnienia i pokusy, a demon podsuwał mi:
1. śpiewającego, który jest człowiekiem fałszywym i nigdy nie przystępuje do Eucharystii
2. rozżaloną córeczkę i jej kłótnie z bratem i matką
3. w intencji padnie nazwisko niewierzącego, a zły zalał mnie niechęcią do niego. Później przypomniałem sobie, że ten pacjent był źle załatwiony przeze mnie. Wiedziałem, że ma zawał, ale nie pojechałem z nim karetką, bo wolałem grać w karty...wyręczył mnie sanitariusz, człowiek od pługa!
4. oburzyłem się na zabijających dzieci nienarodzone, a jeszcze niedawno sam byłem tego zwolennikiem...
Kapłan pięknie mówił o naszym Kościele: „tutaj jest miejsce dla mędrca i analfabety, dla świętego i największego grzesznika, bogatego i biednego.”
Siostra zakonna śpiewała jak Anioł: „Przyjdź Duchu Święty, Ojcze ubogich, Światłości sumień, Słodka serc radości, Światłości Najświętsza.” Poprosiłem o pokój i odsunięcie pokus w dniu dzisiejszym, a Eucharystię przyjąłem w intencji pacjentów, których źle załatwiłem.
Mszę św. zakończyło wezwanie kapłana: „Matko kapłanów”, a łzy zalały oczy. Normalnemu człowiekowi nie wytłumaczysz tego, ale w moim odczuciu Matkę Bożą traktuję jako moją Prawdziwą Matkę. Kapłani nie mają rodzin, a ich ziemskie matki - podobnie jak w moim wypadku - mogą być nawet niewierzące. Matka Boża jest w tym czasie naszą Prawdziwą Matką!
Podczas przejazdu na dyżur w pogotowiu odebrałem: „pamiętaj, że jesteś w stanie łaski uświęcającej!” To bardzo ważne, ponieważ w tym stanie każdy mój czyn ma wielką moc.
Zjednany z Panem Jezusem nie mogłem znaleźć sobie miejsca, bo personel pogotowia żartował, a mogliby wysłuchać Mszy św. radiowej. Zresztą ja taki sam byłem, jeszcze niedawno. Teraz właścicielka „Mercedesa” chce wcisnąć datek, abym stracił czystość. Zobacz próbę, bo od biednego nie bierzesz normalnie, a tu bogaczka.
Nagły wyjazd do znajomego pacjenta, który leżał na tapczanie - pod wielkim obrazem Matki Bożej z Lourdes i Jezusem z Sercem - z otwartymi ustami, trudno było otworzyć powiekę, źrenice szerokie i sztywne.
Zaskoczył rodzinę, ponieważ czuł się normalnie, nawet pracował dzisiaj przy obrządku stworzenia...położył się w rozłożonej pościeli i zasnął na wieki.
-
Panie doktorze...może jakiś zastrzyk...prosi zaskoczona żona.
-
Trzeba zapalić świecę i modlić się, bo pacjent nie żyje.
W drodze powrotnej przekazałem cząstkę różańca w intencji zmarłego, a do personelu mówiłem, że: trzeba zmienić nasz stosunek do śmierci, bo jest to powrót nieśmiertelnej duszy do Boga Ojca. Ojciec Pio zawsze widział osoby za które odprawiał Mszę świętą...nawet informował czy są w Niebie czy w Czyśćcu. Trzeba stale pamiętać o śmierci i nie być umarłym za życia, bo Pan Jezus przyjdzie do nas ponownie i to nagle!
Prosiłem o pokój i tak się stało, milczałem, dziękowałem za moją małość, a zarazem za chęć do pracy i niesienia pomocy, a także za cichość, cierpliwość, łatwość znoszenia cierpień i ich pragnienie, za słodycz serca i miłość do Jezusa, znalezienie prawdziwego sensu życia z odrzuceniem w sercu wartości materialnych!
Kolega - ateista (budowniczy PRL-u) pragnie zrobić ze mną wywiad, a ja wyjaśniam mu z serca, że oprócz normalnych przyjemności mam doznania, których nie można wytłumaczyć, bo jak określić pokój w sercu, albo wszechogarniającą miłość...chęć do cierpienia za innych. Jakim językiem to opowiedzieć?
W pragnieniu modlitwy (mamy jeden pokój lekarski) poszedłem do ambulatorium, gdzie wołałem do Pana Jezusa „za ludzkość i grzeszników.” Przez chwilkę oderwałem się od świata i nagle nastąpiła wielka ulga. To tak jak w kolce - masz ból, który „puszcza" po zastrzyku.
Pacjentka wręczyła mi datek, a ja w sercu przeznaczyłem go dla biednych i wiem, że nie wolno mi ruszyć tych pieniędzy, bo nie chcę utracić łaski, a Pan Jezus wie jak pragnę, aby chorzy nie płacili! Nagle trzasło światło, a ja czytam słowa Pana Jezusa:
„Czy nie widzisz, że w sposób niegodny zdobywasz ten zysk /../ obejmujesz mnie jak Judasz, by za parę chwil, za parę godzin moim wrogom dać znak po którym, Mnie poznają i pojmają! /../ chełpisz się nieraz ze swojej pobożności i miłości... niewątpliwie mógłbyś osiągnąć za nią wielką zasługę, lecz to zasłona niegodziwości.”
To wielka prawda, bo każdy w kapłanie i wyznawcy Zbawiciela szuka „świętości!” Nie znajduje jej, widzi wady człowieka i uderza w Samego Jezusa! Tak jest obecnie, gdy to przepisuję (20.05.2019), bo w Kościele katolickim wybuchła afera pedofilska.
Zacząłem wołać: „Panie Jezu, Synu Ojca, Duchu Św. bądźcie ze mną, bo pragnę stać się narzędziem Woli Bożej, ale jeszcze jestem słaby, a nawet bardzo słaby! Proszę tylko o jedno - nie chcę nagle i bezsensownie umrzeć.”
„Panie Jezu! Ty najlepiej wiesz, co oznacza samotność wśród swoich, rodaków, a nawet przyjaciół, bo nie można służyć Tobie i Bogu Ojcu mając rodzinę. Ty Jezu, nigdy nie odpychasz. Ty zawsze Jesteś...Twoja czułość i delikatność jest niepojęta i nieogarniona!”
Teraz mam kontakt z dobrą kobietą, która wierzy, ale odeszła od Boga. Dzisiaj wyraźnie słucha mnie i mojego zapytania: „kiedy pani wraca do Jezusa.” Nawet otworzyłem dla niej „Dzienniczek”, gdzie były słowa: "Ja zawsze jestem w sercu twoim.”
Poprosiłem, aby uczestniczyła w nabożeństwach czerwcowych do Serca Pana Jezusa. Nagle otworzyła serce i stwierdziła, że przyśnił się zmarły brat, a ona całkiem zapomniała dać na Mszę św. za za jego duszę. Pocieszyłem ją i zaleciłem przyjęcie Eucharystii w jego intencji. Ja sam odmówiłem za niego modlitwę przebłagalną…
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 769
Z porannej audycji radiowej padną słowa, by iść za Jezusem...nie czekać na Jego ponowne przyjście. W tym momencie zwróciłem się do Duchowi Św. bo jutro jest wspomnienie tej Osoby naszego Boga...jakże jestem prowadzony każdego dnia!
Ludzie odmawiają ułożone modlitwy, ale dopiero po oddaniu się prowadzeniu przez Ojca Prawdziwego można ujrzeć piękno życia duchowego!
Nagle napływa też wyjaśnienie, że Pan Jezus „przyjdzie sądzić żywych i umarłych". My zbyt dosłownie bierzemy Ewangelię, a przecież „umarły” to człowiek odrzucający Zbawiciela!
Dziwny wydaje się sąd umarłych, którzy wyjdą z grobów! Przecież jesteśmy tuż po śmierci (uwolnienie duszy). Czy ponownie będą sądzone dusze przebywające w świecie nadprzyrodzonym? Takie rozważania są zbyteczne.
Jakże piękny byłby mix modlitewny: połączenie cz. bolesnej różańca z rozważaniem Męki Pana Jezusa...w formie koronki do Miłosierdzia Bożego. Po czasie ułożę taką (instruktaż)...
Tuż po obmyciu ciała pod prysznicem (bardzo lubię), a mamy taką możliwość w spelunie jaką jest pogotowie ratunkowe, gdzie piwnice przysposobiono dla badania ciężko chorych z jednym pokoikiem dla dwóch lekarzy!
Na kolanach zacząłem odmawiać cz. „Zesłanie Ducha Świętego”, a Szatan rozpraszał podsuwając obrazy Moczulskiego oraz skrzywdzoną nauczycielkę głodującą w pokoiku obok „Solidarności” Mazowsze.
To jego sprytne działanie w którym wskazuje na „dobro” czyli krzywdzonych odsuwając dobro prawdziwe, którym jest modlitwa? Nie lekceważ złego, bo Bestia mówi do nas w pierwszej osobie i zawsze przegrasz przy braku czujności!
Uciekłem do samochodu i tam przy cichutkiej muzyce poważnej czytałem słowa: "przyjdź Duch Św. napełnij moje serce, zapal w nim ogień miłości, daj światło poznania, co dobre i prawe, napełnij mnie miłością i łaską...spraw, abym sławił Ojca i Syna Jego jednorodzonego, Jezusa Chrystusa, Pana mojego!"
To trwało, bo dalej były prośby: "uświęcaj mnie i zapalaj w wierze, bądź zawsze ze mną, napełniaj Swoimi darami, oświecaj w wątpliwościach, pocieszaj w smutku, wyprowadzaj w błędach, dźwigaj w upadkach, jednocz z innymi w miłości i doprowadź do szczęśliwej wieczności i spraw, abym nigdy nie utracił świętości!”
Zamknąłem oczy i dokończyłem tę cząstkę różańca: zawsze dzień zaczynaj od modlitwy! Podczas dwóch wyjazdów w karetce odmówiłem modlitwę św. Brygidy...
Wieczorem oglądałem film o św. Franciszku...jakże podobne są nasze przeżycia, a po latach okaże się wszystkich świętych. Gdy oddasz Bogu wszystko On da ci więcej! Oto nagi Franciszek został nakryty pięknym płaszczem zdjętym z ramion kapłana z Asyżu.
Ułożyłem się do snu, ale przypomniano o zakończeniu modlitw...uczyniłem to na kolanach w ciemnej kuchni, bo nie mam własnego pokoju. Dodałem jeszcze modlitwę przebłagalną za tych, którzy mają do mnie jakieś złości.
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 1277
Przed kilkoma dniami miałem ostrzegawczy sen (zebranie, dyrekcja) w którym napłynęło zalecenie, abym się nie sprzeciwiał. Nie posłuchałem i nie zgodziłem się przyjąć odpowiedzialnego zastępstwa w oddziale wewnętrznym, który nie ma lekarzy dyżurnych. Nawet uzasadniłem to złośliwie, że nie będę pracował „za lipnych zbowidowców”!
Natychmiast odebrano mi ryczałt za używanie własnego samochodu na wizyty domowe w przychodni! To restrykcja za bunt niewolnika. Dzisiaj, gdy to opracowuję mogę powiedzieć, że powinienem przyjąć zastępstwo i prosić Boga o Opatrzność.
Wolno szedłem do pracy i odmawiałem różaniec, a przy scenach biczowania przepięknie śpiewał ptaszek siedzący na bramie...tak jakby dla mnie! „Panie Jezu, a kto Ciebie pocieszał w czasie Męki”?
Zaczynam pracę jako normalny człowiek, ale napłynęła obawa: „co będzie, gdy mnie zwolnią?...za co będę żył?”. Nagle ujrzałem przebieg życia każdego człowieka w postaci drogi na której jest wiele cierpień (krzyży). W tym momencie zrozumiałem lęki ludzie nie znających Boga i Jezusa.
Modlącą się pacjentkę poprosiłem o odmówienie za mnie modlitwy przebłagalnej. Prawie koniec przyjęć, a staruszka mówi, że zawsze prosi o śmierć w stanie łaski uświęcającej.
„Kiedyś nie mogłam przyjąć św. Hostii i poprosiłam Pana Jezusa o Komunie świętą duchową. Z kapłana wyszedł Pan Jezus, a później do niego wrócił, a ja wołałam: Panie Jezu nie odchodź! Panie Jezu nie odchodź!”.
Te słowa „Panie Jezu nie odchodź” wywołały w moim sercu wielki smutek, bo Pan Jezus odejdzie na chwilkę, a ja już upadam. Jakże człowiek jest słaby i marny.
Dzisiaj była informacja o św. Weronice i o tym, że Pan Jezus uzdrowił ją z krwotoków. Teraz jest patronką ludzi z krwawieniami. Z jasnością ujrzałem, że to właśnie ona pocieszyła Pana Jezusa podczas niesienia krzyża!
Napłynęło też sekundowe połączenie mojego serca z jej sercem, a łzy zalały oczy. Nie wiem jak dochodzi do tego przenikania serc, ale zapisuję to przeżycie "na żywo"...między przyjęciami chorych.
Podczas powrotu do domu pojawił się obraz „Ecce Homo”, a dzisiaj, gdy to opracowuję „patrzy” ten wizerunek Pana Jezusa: „Panie Jezu, kto Cię pocieszy, gdy tacy jak ja poświęcają Ci zaledwie chwilkę w ciągu dnia”! Wielki i głęboki smutek przeszył moje serce...Ojcze nasz...Zdrowaś Maryjo.
Po rozpoczęciu dyżuru w pogotowiu dalej trwałem na modlitwie, a w tym czasie wyglądałem na bardzo zmartwionego, bo przeżywałem z Jezusem Jego obnażenie w obecności Matki Prawdziwej. Wyobraź sobie cierpienie Świętego Świętych! Złożyłem ręce i tak zasnąłem, a to wielka ulga dla słabego ciała.
Nagle zerwano do wypadku i pędziliśmy 120 km/godzinę. Najgorsze, że nie miałem nic do czytania, ale w książce zauważyłem 15 modlitw św. Brygidy („Tajemnicę szczęścia”). Właśnie tymi modlitwami miałem pocieszyć dzisiaj Pana Jezusa, a udało się to w pełni, ponieważ odesłano naszą karetkę do Warszawy.
Podczas odmawiania tej modlitwy łzy zalewały oczy, bo Zbawiciel obiecał mi, że: „zachowa mnie od śmierci nagłej, przyjdzie z Matką i pocieszy mnie Eucharystią”! Modlitwa to wielki dar Boga dla nas...to słodycz dla serca i duszy.
Szpital MSW to placówka wzorcowa, gdzie panuje ład i porządek. Moją osobą zaopiekował się młody mężczyzna, pięknie ubrany od którego odbierałem nienawistne myśli, ale ja zazdrościłem mu prezencji, bo tak powinien wyglądać lekarz!
Znowu pośpiech i już inny szpital, gdzie w oczekiwaniu na załatwienie pacjenta oparłem się o filar i odmawiam modlitwę przebłagalną za obecnych ludzi i za pacjentów tutaj leczonych.
Poprosiłem też Boga o objęcie mojej rodziny specjalną opieką, a po powrocie do pogotowia zawołałem do Pana Jezusa o odmianę serca kolegi z którym miałem dyżur.
APEL
- 16.05.1991(c) ZA TYCH, KTÓRYM BRAK ŚWIATŁA
- 15.05.1991(ś) Dzieło Miłosierdzia w kolorach...
- 14.05.1991(w) Korona Chwały Niebieskiej...
- 13.05.1991(p) Kusiciel w ataku...
- 12.05.1991(n) Dzień z ukazaniem działania Ducha Świętego...
- 11.05.1991(s) Prośba do Matka Jezusa, aby była dzisiaj z moimi pacjentami...
- 10.05.1991(pt) W INTENCJI ZBAWIENIA PACJENTÓW Z TEGO DNIA...
- 09.05.1991(c) ZA LUD BOŻY...
- 08.05.1991(ś) Ty, Jezu niosłeś krzyż w szumie ulicznym i krzykach...
- 07.05.1991(w) Pierwsze potyczki z siłami ciemności...