Wola Boga Ojca
  1. Jesteś tutaj:  
  2. Start

18.09.1990(w) Ślepota duchowa...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 18 wrzesień 1990
Odsłon: 544

    Wydaje się, że w śnie byłem szkolony: jak odróżnić, co jest czarne, a co białe. To jest śmieszne, ale ilu jest ślepców duchowych, którzy nie widzę całej wspaniałości stworzenia, bo sami z siebie powstali. „Panie Jezu daj Twoje Światło tym ludziom!”

   Jako zwykły śmiertelnik widzę wielu dobrych idących na zatracenie. Nie mam żadnych możliwości - oprócz modlitwy - otworzenia im oczu. Jakże musi cierpieć Pan Jezus! Wróciła Jego Bolesną Męka, która trwa dalej...

   Pan Jezus wie, że współcierpię i pocieszył mnie tarantellą sycylijską. Dzisiaj popłakałam się ponownie przy przepisywaniu tego świadectwa, bo te pieśni płynęły z YouTube (Tarantella Napoleoniana lub Italiana). Tańczą mężczyźni, a ja wprost widzę Boga, który cieszy się razem z nami, gdy „jedni grają drugim”. Teraz nie dziwię, że mec. Romana Giertycha ciągnęło w tamte strony (wybudował posiadłość).

   Jakże Bóg wszystko pięknie stworzył: jesteśmy jedną wielką rodziną...na tym wygnaniu, a co „kraj to obyczaj”. Sam gram na akordeonie i ta muzyka przenikała moje serce.

   Dla kontrastu miałem korytarz pełen pacjentów. Naród, który leczę opluwa się, krzyczy na siebie, kłóci się i wyzywa! Po wyjściu wszystkich włożyłem twarz w dłonie i w najwyższym uniesieniu płynęła Modlitwa Pańska („Ojcze nasz”).

   Pomyślałem, że więcej zrobiłbym dobrego przy nawracaniu niż jako lekarz! Powołany z nicości: „Jezu, Jezu, Jezu!”, ale z drugiej strony nie byłbym w środku tego ziemskiego znoju. Właśnie pomagałem babci odrzuconej przez młodych. Płakała i całuje mnie za recepty w obecności obrazka Matki Bożej (nad biurkiem) oraz po moich słowach, że: „założę dom dla wypędzonych przez dzieci!”

    W momencie powołania dziecka (zapłodnienia) powinny strzelać szampany...tłumaczyłem innej, która mówiła, że jej córka nie chce więcej dzieci! Kończę, a tu próba drażliwości, bo napływają pacjenci: przestraszona, zatruci pokarmowe oraz mający bóle wieńcowe z poczuciem umierania!

   Nigdy nie chodzę na zebrania, ale dzisiaj - jako odpowiedzialny obywatel - mam być na takim. Wszystko trwało 3 godziny, nie odzywałem się mimo wypitej „małpki”, a w tym czasie mógłbym być na wieczornej Mszy św.!

                                                                                                                   APeeL

17.09.1990(p) Żyj dla innych...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 17 wrzesień 1990
Odsłon: 541

    Przed wyjściem do pracy padłem na kolana szukając w modlitwie mocy. Na ten moment włączyłem nagrane kazanie z niedzieli, gdzie padły słowa do mnie: „żyj dla innych”...nagle nadeszła radość w sercu i chęć do pracy.

   W samochodzie śpiewałem własną pieśń: „Chwalcie Pana narody!” Natomiast teraz, gdy to przepisuję (12.04.2021 r.) płynie „Abba, Ojcze” (Krzysztofa Krawczyka). Nagle wszystko widzę w wymiarze Bożym!

- Niech prosi pani Matkę Prawdziwą o pomoc. Jeszcze tego pani nie uczyniła? Po co tracić pieniądze u lekarzy?

- Muszę to zrobić! Pacjentka, niewierząca opowiada, że w dzieciństwie z bratem widziała dusze zmarłej babci. Nawet w tej chwili, po latach mówi o tym z przejęciem.

- Co oznacza to dla pani dzisiaj, bo ja nie wierzę w przypadkowe zdarzenia. Czy pomaga to pani w uwierzeniu, że Tamten świat istnieje naprawdę? Znak nie był prawidłowy, musi pani przyjąć, że istnieje Jezus i Maryja. Widziała wcześniej straszącego psa...dla zmylenia.

    Redaktor Wołoszański pokazuje bron wszelkiej maści dająca „pokój”, ale sprawia to strach przed śmiercią i sprawie pokładanie nadziei w sile militarnej. Strona Boża to pokój serca i brak strachu przed śmiercią!

    Teraz trwa ciężki bój z kolegą- ateistą. On jest napastliwy, przerywa i ma pomocnika

- Nie chce pan żyć (znaczy nie kocham tego życia)?

- Pan kocha to życie...to pan już umarł!

    Wychodzę, bo wiem, że on tego nie pojmie...moje wywody nazywa scholastycznymi (mieszanka filozofii z zasadami chrześcijaństwa)! Nie wolno z takimi dyskutować, bo pomaga im Belzebub. Uciekłem do gabinetu z zawołaniem do Pana Jezusa, aby sprawił unikanie takich dyskusji, bo tracę pokój.

   Za takie osoby trzeba się modlić, bo dyskusja nic nie da (mądrość ludzka bez łaski wiary). Tak krzyczałem w myślach do Jezusa, a łzy napływały do oczu. Zdziwiłem się po otworzeniu „Dziejów Jezusa Chrystusa”, gdzie trafiłem na dział: „Pojedynek z szatanem”. W tym momencie wszystko stało się jasne. Autor udowadnia - w sposób biblijny - istnienie szatana, ale nie podaje praktycznych wskazówek!

    Na ten czas Vassula mówi;

- O, Panie, proszę tylko o to, co przyniesie Ci większą chwałę, decyduj za mnie. Amen...

- Ponieważ dajesz Panu tę swobodę, wiedz, iż bardzo jest z ciebie zadowolony, nie mogłabyś (mógłbym - moja osoba) mieć lepszego przewodnika. Mądrość cię pouczy. Bądź pokorna i wszystko oddaj w Jego Ręce, gdyż tak podoba się Panu, oddaj się cała Bogu”.

   Z radości pocałowałem Pana Jezusa z Całunu, a On, Nauczyciel, Droga i Prawda powiedział do mnie przez Vassulę; „każdy krok, który czynisz błogosławię!”

    Książka Maksa Broda „Franz Kafka” otwiera się na zdaniach; „Wola Boga brzmi w naszych uszach nielogicznie, wydaje się bowiem przeciwstawna, w sposób groteskowy naszej człowieczej logice, więcej,wydaje się nam okrutna, wręcz niemoralna /../”.

    Na dodatek Bóg mówi przez Vassulę; „Unieś duszę ku Mnie w ciszy /.../ z wiarą ofiaruj Mnie, Swemu Ojcu swoją wolę, a Ja, który znam twoje potrzeby poprowadzę cię i nakarmię /../ Moje Prawo zaprowadzi cię do Mnie, do Mego Mieszkania, które jest także twoim Domem”.

    Po północy padłem na kolana i podziękowałem za ten piękny dzień...

                                                                                                                                 APeeL

16.09.1990(n) Przebaczaj...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 16 wrzesień 1990
Odsłon: 537

   Tuż po północy zerwano do porodu. Podczas ubierania się w myślach „mówię” do personelu: „nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”. W karetce pochyliłem głowę, złożyłem dłonie i zacząłem modlitwę przebłagalną: „za moich prześladowców” z przebaczaniem napływających osób...zarazem objąłem ich w moim sercu!

   To trudno opisać i wytłumaczyć (później dowiem się, że jest to wszechogarniająca Miłość Boga Ojca). Wszyscy zmieścili się w moim sercu. Ta modlitwa miała wielką moc, bo napływały przeszkody: zagadywał kierowca, włączył radio z głośną muzyką, w myślach trwało rozproszenie...nawet myliło się „Ojcze nasz”.

   W drodze powrotnej kupiłem czekoladę i spożywałem ją - łącznie z rodzącą - w ciemności karetki. Jak pięknie jest nocą. Nie czujesz szybkości, kolorowe światła, migacze, ludzie w wyprzedzanych samochodach. Fiacik z bagażami wracający z wczasów. Napływała łączność z tymi ludźmi...to jakby bracia, w potrzebie pomagałbym im z całej siły i serca.

   Podczas powrotu ponownie odmawiam modlitwę przebłagalną...teraz w intencji moich pacjentów. Na odległość poprosiłem Pana Jezusa w intencji porażonego z wczorajszego wyjazdu...nawet w jego kierunku wykonałem uzdrawiający ruch ręką z prośbą: „Panie Jezu pozwól mu usiąść...spraw to!”

    Teraz zrywają z głębokiego snu: rodzi się niechciane dzieciątko (spirala). Podczas ponownej modlitwy czekam na słowa z radia: „niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”, ale zmieniono sygnał, bo radio nie będzie chwaliło Jezusa!

   Okaże się, że dzisiejsze czytanie mszalne będzie o przebaczaniu „77 razy”. Nocna modlitwa nie była więc przypadkowa, ale Pan Jezus nie jest zadowolony z moich działań obecnie (2021 r.), bo żarliwie walczę z tymi, którzy napadli na mnie w Izbie Lekarskiej. Muszę wrócić do modlitwy za nich, bo „nie wiedzą, co czynią”.

   Teraz w ulewie jedziemy do kościoła z zatrzymaniem się przed apteką. Wracam z lekami zmoczony, a w samochodzie żona kłóci się córką! Ze złości wysiadły, a ja mam pokusę wrócić do domu i napić się wódki. Zobacz jak szatan tańczy wokół mnie. Wiedział, że po latach te świadectwa popłyną w świat przez Internet.

   Krzyknąłem do nich, że jest to pokusa demona i to przed spotkaniem z Panem Jezusem! Przed nami najwyższe dobro – Msza Św. z Eucharystią! Córka w deszczu wróciła do domu, a żona przerwała ciąg Komunii Św. w jej intencji! „Jezu! Daj mi pokój, czy mogę iść do Komunii św.?” Smutek zalewał serce.

   Widzę dary, które otrzymuje moja rodzina: dom, samochód, Kościół św. i wszystko potrzebne do życia. Kapłan wrócił z Litwy oraz Białorusi i ze smutkiem opowiadał o tamtych stronach, gdzie jest głód, brak kościołów, powodzie i gusła!

   „Tyle jest serc wciąż czekających na Ewangelię”...ta pieśń ścisnęła serce, a łzy leciały z oczu. Wiedziałem, że Chleb Mocnych jest dzisiaj dla mnie! „Nie godzien” powtarzałem prosząc Pana Jezusa, aby ludzie nie przychodzili do mnie z darami, bo pragnę pracować bezinteresownie.

   „Ociemniałym podaj rękę” ujrzałem niewidomego i ślepca duchowego zaćmionego przez szatana, złoszczącego się, nienawistnego, pragnącego zemsty. Atak złego udał się...córka nie była w kościele, a żona przerwała postanowienie przyjmowania Komunii Św. za córkę w miesiącu wrześniu! Teraz dodatkowo leży zła, nie robi obiadu, a w końcu rozbolała ją głowa.

    Wszystko poznasz po owocach, a szatan wiedział, że nasza córka będzie jego zdobyczą. Po latach zostanie całkowicie omamiona...nawet powie, że „nie wierzy w Pana Jezusa”. Żona jeszcze nie przyjmuje – jak większość chrześcijan – istnienia strony Bożej i demonicznej. Nie wie jak działa szatan.

    Po latach ujrzy to wszystko. Zważ na próbę: Stwórca oddali się od ciebie („opuści cię”), a dodatkowo zezwoli na kuszenie, że „nie ma Boga”! „Panie mój przeprowadź żonę przez Morze Czerwone...daj mi jej zwątpienie”!

                                                                                                                                 APeeL

 

15.09.1990(s) Grzeszenie po otwarciu ust...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 15 wrzesień 1990
Odsłon: 535

 

   Obudziłem się z natchnieniem: „otworzysz usta: już zgrzeszyłeś”! To była wielka prawda, bo mam wadę: gadatliwość. Dzisiaj, gdy to przepisuję (12.04.2021 r.) mam już zasadę: „otwierasz usta, mów o Jezusie”.

   To zalecenie Zbawiciela, aby napierać w porę i nie w porę. Nie interesuje mnie już babskie ”młócenie słowy”. Nie wolno być też gadatliwym na modlitwie, bo Bóg pragnie modlitwy serca. Łaska mowy jest wielkim darem Boga i rozumie to każdy niemowa, a szczególnie głuchoniemy.

   Kiedyś poprosiłem Boga o zabranie mi mowy („nie wiecie, o co prosicie”). Na łuku podniebiennym zrobiła mi się brodawka (HPV)...to objaw ataku wirusa. Tracisz mowę, gdy pojawi się na strunie głosowej!

   Tak byłoby fajnie; mamy wadę i zamiast z nią walczyć prosimy Boga o jej zabranie! Otworzyłem usta, bo powiedziałem do żony, że uciekła ode mnie, a ona wyszła do kościoła i po chleb. Sam zobacz, bo usta po otwarciu powinny chwalić Boga Ojca, Jezusa i Marię. Upadłem na kolana: „Ojcze nasz” i „Zdrowaś Mario” „Panie Jezu Chryste, Synu Boga Żywego, mój Zbawicielu, który cierpiałeś za mnie Mękę i pragniesz mojego bawienia, pomóż, prowadź, zawsze ze mną bądź, mój Jezu!”

   Napływa porada z Biblii: cierpisz - módl się, weselisz się - śpiewaj Panu, chorujesz - wzywaj kapłana i proś innych o modlitwę. Pan – ci ulży, grzechy zostaną wybaczone „Jezu mój! Jezu”. Padło też zalecenie, że za nawrócenie grzesznika i zbawienie jego duszy sprawi spłynięcie na mnie jakiejś łaski. Teraz zrozumiałem, że mówić o Jezusie to nawracać...

    Żona wróciła z kościoła i opowiedziała sen w którym śnił się jej Pan Jezus…żywy na różnych obrazach kościelnych. Obrazy były niezwykłej piękności, cały kościół to wielka szmira wobec tej wizji sennej. Mówiła to z wielkim przejęciem dodając, że: „Faustyna to tak, ale ja? Nie wiedziała, że Faustynie przedstawiał się Pan Jezus w tej właśnie formule.

- Jesteś teraz napełniona Duchem Świętym, bo wróciła od Komunii Św.

   Już wzywa ziemia, dzwonią z pomocy doraźnej, ruszamy do pacjenta w dalekiej wiosce, a ja podczas jazdy karetką czytam „Dzieje Jezusa Chrystusa”. Ta książka „nie leży mi, ale w tej chwili czytam strony skierowane do mnie. To dziwne, bo w tym także jestem prowadzony. Młody mężczyzna ma ostre zapalenie opon mózgowych (dzisiaj rzadka przypadłość)...

   Teraz stoję na wielkim wiejskim podwórku i podziwiam piękno wszystkiego. Oto wielki i groźny pies, ale okazuje się, że jest ślepy i głuchy: nawet nie ma siły szczekać. Przy nim wesoły kundelek do wszystkich merda ogonkiem.

   W oddali czysta i wielka maciora w kilka minut zrobiła się czarna od błota i swoim wielkim ryjem przestraszyła innego śpiącego pieska, który zerwał się zaspany i biegł do nas ze wzwodem (to priapizm - moja przypadłość)…

- Dajmy mu do oglądania „Toples” (półpornograficzne pismo, które leżało w karetce)…

- Pickuś...zareagował!

- Nie, ona to Mikuś!...wyjaśnił gospodarz.

   Dziadek wskazuje na drugą chałupkę i mówi, że ona tam mieszka (z pewnym żalem), a dodałem, że Pan Jezus nawet takiej nie miał! Spojrzał, wewnątrz uśmiechnął się i nic nie odpowiedział. 

   Teraz już innych chory: ciężko porażony leży bez ruchu, sprawny psychicznie i patrząc badawczo w moje oczy zapytał: „czy wyzdrowieję?” Odpowiedziałem: „pan wie, że to schorzenie jest ciężkie, zagrażało pana życiu, ale otrzymał pan dar powolnego cierpienia w którym my też uczestniczymy..,proszę to przekazywać za tych, co szukają w świecie. Pomoże panu Jezus, trzeba tylko prosić, aby pan mógł tylko usiąść!

   Dla odmiany światowa, bogata, piękna kobieta i „wielka tragedia”: ból kolana z przeciążenia na maszynie do szycia (z zachłanności). Mówię jej, że praca, aby zwiedzać świat jest bez sensu, bo po śmierci oblecimy go w trzy sekundy. Pani mówi, że to nieprawda...czyli zmartwychwstanie Pana Jezusa to też nieprawda!

   Znowu w ręku „Dzieje Jezusa Chrystusa” z maleństwem na ręku Józefa. Jakże w tej chwilce to Dzieciątko jest bliskie mojemu sercu! Rano opowiadałem żonie o przekazywanej mi radości przez babcię malutkiego wnuczka: jak łapie smoczek, nóżkę i jak się śmieje. Ona mówiła, a ja widziałem małego Jezusa.

   Na ten czas badam dzieciątko: przykładam słuchawkę i widzę jak wielka szansa jest przed każdym narodzonym na świat. Nagle w wielkiej jasności ujrzałem dar Boga: poczęcie i narodziny człowieka. Z nicości powstaje dzieciątko, przychodzi na świat i przed nim jest wielka szansa: Wieczność! Zwierzę przechodzi z nicości do nicości. Człowiek z nicości – może przejść do wieczności (Nieba). Pan Jezus przybył z Nieba i tam powrócił!

                                                                                                                           APeeL

14.09.1990(pt) Brak naszej wdzięczności Bogu Ojcu...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 14 wrzesień 1990
Odsłon: 496

   Zerwany w nocy rozmyślałem o Jezusie, ale nie miałem możliwości zanotować tych rozważań. Wyraźnie widzę odwrócenie wszystkiego (świata przyrodzonego i nadprzyrodzonego). Ojciec Prawdziwy daje wszystko wszystkim i cierpi, gdy jedni zabierają drugim.

   Tak było z zakupem słodkości dwa dwójki moich „pociech”. Wstałem, a przywitała mnie piękna muzyka: „och, jak dobry jest Pan, że dał mi słuch". Wczoraj męczyłem się z całkowicie głuchą pacjentką aż zawołałem: „Jezu pomóż” i wszystko się ułożyło.

   Naprawdę widzę bezmiar darów, ale to nie jest „dobre zdrowie” (wartość przelotna). Po czasie wielki pokój zalał serce: „Jezu, tak chciałbym mówić o Tobie...o radości bycia z Tobą”. Właśnie babcia opowiada o maleńkim wnuczku: jak wyciąga do niej rączki, jak łapie się za nóżkę i uśmiecha. W tym czasie w wyobraźni widzę małego Jezuska, a duszę zalała Boża Radość.

    W naszym kościele nie wspomina się o duszy ludzkiej, co z nami jest po śmierci i o szatanie, który ma swoją agenturę także w hierarchii. Kościół nawet krytykuje to, bo wrogowie wiary mówią, że chodzę do kościoła ze strachu przed Piekłem.

    To jest zarazem sztuczka demona, który zna Prawdę o dziele Boga Ojca. Po wezwaniu wiesz, że masz duszę! Większość ludzi kiwa głową na słowo: dusza. Nagle zrozumiałem, że książki wezwanych stale mówią o duszach: ludzie to dusze. To słowa odstrasza normalnych, którzy kierują się swoim rozumem. Dlatego w mass-mediach trwają diabelskie manipulacje w sprawach duchowych.

   Tak jest, gdy odkryjesz, że masz duszę...ciągnie cię do słabych, umierających, biednych, pokrzywdzonych i uciśnionych. Przy takich jest Pan Jezus.

„Kto zrozumie?

Kto zrozumie opuszczonego, tego, co nie ma klucza tego

tego co nie ma gdzie iść

n i e zrozumie brat brata, gdy ręka spracowana…

Ty, Jezu jesteś przy każdym, przy tym co „na melinie” i przy tym, co nie ma gdzie głowę położyć.

Spraw Jezu, aby dziecko było dzieckiem, matka była matką, a żona żoną. Spraw to Jezu”.

    Oni nic nie wiedzą o Dobrym Lekarzu, ale pragną, abym przedłużył im życie. Nie mam władzy nad powoływaniem i odwoływaniem z tego świata! Tak, tak kiwają głowami, a w sercu uważają, że jest to żart.

   W takich momentach mam poczucie bycia na wygnaniu, nic mnie tutaj już nie trzyma i nic nie ukoi...„umieram” z tęsknoty. Tak jest, gdy dowiesz się, że Bóg Jest. Właśnie płyną słowa Matki: „On uczynił wam dar ze Swej miłości. Jaki jest większy dar od Jego miłości, którym codziennie was obdarza. Dziękujcie mu, moi umiłowani. Okażcie Mu także waszą wdzięczność”. 

   Na Mszy św. wieczornej trwały rozproszenie, bo z krzykiem biegało zadowolone dziecko, a szatan podsuwał ostentacyjne wyjście. Zawołałem: „w Imię Ojca i Syna i Ducha Św. polecam ci odejść i przestań drażnić dziecka, niech wróci do rodziców". Odszedł ode mnie, a dziecko usiadło przy ojcu!

   W tym czasie kapłan pięknie śpiewał o Panu Jezusie i Matce Bożej, która jest ochłodą Czyśćca...łzy zalały oczy. Przypomniało się moje dziękowanie za wszystko. Pragnąłem odczytać intencję i w końcu zawołałem: „Matko pomóż w odczycie woli Boga Ojca!” Na ten moment kapłan powiedział o małej wdzięczności ludzi za czynione im dobro, a przecież wystarczy uśmiech i dobre słowo!

    Popłynie pieśń dziękczynna do Ojca, a moje serce zaleje uczucie dziękczynienia. Jeszcze przed chwilką w sercu protestowałem przeciw Słowu „Eucharystia” w sensie „Dziękczynienie”. To trwa do dzisiaj, bo wielu uważa, że przyjmując Ciało Pana Jezusa dziękuje Bogu, a to jest Jego Dar dla nas...Chleb Życia!

   Dzisiaj ta św. Hostia jest faktycznie moim dziękczynieniem: „Ojcze dzięku­ję Ci za Kościół, za kapłanów, za Matkę Bożą i Pana Jezusa...za św. Hostię i za wszystko czym mnie obdarzasz: żonę, dom, rodzinę, śniadanie"...To wyrwało się w kilka sekund z serca i wołam wprost do Boga Ojca!

    Zarazem wiem, że jest to pomoc Matki. Łzy zalewały oczy, prawie zesłabłem, a właśnie płynęła pieśń o Dobrym Ojcu, który mnie kocha! Pozostałem w kościele prawie sam...z ćwiczącym chórem i nie mogłem znaleźć ukojenia. Zacząłem odmawiać moją modlitwę, kupiłem żonie kwiat oraz obdarowałem syna, który tylko coś mruknął pod nosem!

                                                                                                                          APeeL

 

  1. 13.09.1990(c) Poddawanych próbom...
  2. 12.09.1990(ś) Ucieczko grzesznych…
  3. 11.09.1990(w) Nie bój się, bo Pan jest z nami...
  4. 10.09.1990(p) Duszpasterz chorych...
  5. 09.09.1990(n) ZA POTĘPIAJĄCYCH INNYCH...
  6. 08.09.1990(s) Święty…
  7. 07.09.1990(pt) Opuszczeni przez żony...
  8. 06.09.1990(c) Dzień kazań...
  9. 05.09.1990p(ś) Demoniczne krzyże...
  10. 04.09.1990(w) Śmierć nagła...

Strona 2127 z 2287

  • 2122
  • 2123
  • 2124
  • 2125
  • 2126
  • 2127
  • 2128
  • 2129
  • 2130
  • 2131

Menu główne

  • Strona domowa
  • Dziennik duchowy
    • Chronologicznie
  • Moja duchowość...
  • Dwa zdania o sobie

Licznik odwiedzin

Odwiedza nas 620  gości oraz 0 użytkowników.

WYSZUKIWANIE

Logowanie

  • Nie pamiętasz hasła?
  • Nie pamiętasz nazwy?