Wola Boga Ojca
  1. Jesteś tutaj:  
  2. Start

25.06.1992(c) W intencji syna...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 25 czerwiec 1992
Odsłon: 744

   Trwa smutek mój i żony z powodu syna, który odwrócił od nas. To działanie jakiegoś specjalnie podstawionego kolegi, aby dręczyć "obiekt " działań "władzy ludowej". Dano mu nowych "dobrych" kolegów, którzy namówili go do buntu i nieuctwa. Lepiej takich nie spotkać wieczorem, bo same ich czuby mogą przestraszyć!

    Zły wie, że odczytanie i wykonywanie Woli Ojca i własnego przeznaczenia to zadanie naszego życia. On nie znosi tego, bo lubi, abyś szedł jego drogami; "będziesz pracował, a co ci to da, przecież słabo płacą...patrz, ten nic nie robi, a wszystko ma!". Syn jest dobry i naiwny.

   Przepłynął obraz z wczorajszego programu telewizji, gdzie jeden ze szkolonych policjantów powiedział, że na nim nie robi wrażenia zabicie człowieka, bo jest to; "skasowanie łazika, któremu społeczeństwa daje zasiłek"!

    Napływa, abym poprosił Pana Jezusa w sprawie syna. Padłem na kolana i przy modlitwie w intencji rodziny wołam do Ojca i Pana Jezusa. Nawet przyjąłem jego kuszenia (w dniu dzisiejszym), a wodą od siostry Faustynki przeżegnałem jego pokój.

   Później będzie uczył się "na głos" (oszukiwał, ponieważ za chwilę wyszedł na kilka godzin. Zapytałem go po co to czyni, przecież może się nie uczyć bez udawania! "Panie mój dlaczego dałeś mi poznanie ziemskiego fałszu?" Nagle zrozumiałem, że Bóg Ojciec dał Swojego Syna także za mojego syna! Łzy zalały oczy...

    Poleciłem Panu Jezusowi moje gadanie, aby upominał mnie, bo za niego pragnę przekazać milczenie. W pracy był nawał, stoję ze zdjęciem w oczekiwaniu na konsultującego, a w mojej duszy płynie; "słuchaj Jezu jak Cię błaga lud /../ smutny ten czas. Jezu pociesz nas."

    Z pomocą Pana wszystko idzie, a dodatkowe obciążenie znoszę z radością (przychodnia i oddział jako zastępstwo kolegi). Dzisiaj otrzymałem łaskę ujrzenia jak bardzo nienawidzi nas Szatan! To kiedyś potwierdzi poprzez jakiegoś egzorcyzmowanego szaleńca. Pacjentce załamanej zięciem pijakiem zalecam nie ustawanie w modlitwach, napływa nawet polecenie, abym dał jej moje.

   Tak uczyniłem i wiem, że ona potrzebowała mocnego wsparcia. Musi przekazać swoje cierpienia w jego intencji i w intencji tej rodziny. Napłynęła wielka radość ze śpiewem "Anioł Pański". Po czasie napłynie tęsknota za Bogiem Ojcem...chwyciłem twarz w dłonie z wołaniem, ale ktoś właśnie zapukał!

    15.00 czas na koronkę do Miłosierdzia Bożego, a właśnie jadę do uderzonego siekierą z ranką na czole wymagającą przyklejenie plasterka. Wracamy, a ja wołam; "Panie Jezu proszę Cię, obejmij syna, poprowadź go." Zapomniałem, że w jego intencji przekazałem ten dzień i mam przyjmować kuszenia.

    Teraz w telewizji 17.30 młodzież śpiewa i tańczy "Marsz dla Jezusa", a ja płaczę. Na dalekim wyjeździe koi modlitwa, a w różańcu Pana Jezusa właśnie wypada za rodzinę. Teraz z całego serca wołam, aby Jezus dał chwilkę radości żonie (zdanie egzaminu przez syna).

   Jakże lubię wiejskie chaty. Oto Jezus, a pod Nim "świecąca lampka". Natomiast w biednej chacie trafiłem na cztery "czarnulki", ładne dziewczynki w różnym wieku z czarną matką. Na podwórku bałagan...jakby ktoś to czynił specjalnie, a w brudnym oknie obory stoi krucyfiks!

   W innej wiosce szukamy chorego i prawie najeżdżamy na wielki zaniedbany i gnijący krzyż...między dwoma wysokimi drzewami. Płynie pieśń; "słuchaj Jezu jak Cię błaga lud?" Sam rano prosiłem Pana.

   Podczas powrotu rozmyślałem nad ciałem. Oto dziewczynka kilka lat, a czesze się i zachowuje jak dorosła! Ojciec daje nam różne ciała; utykające, schorowane i piękne, ale wszystkie sprawiają cierpienie. Wszystkie, ponieważ piękne i sprawne starzeją się, a całkowicie brzydkie i niezdolne do funkcjonowania sprawiają przykrości. To tak jak z samochodami. Jedni jeżdżą pięknymi, a inni grzebią we wrakach! 

    Zbliża się północ, nade mną niebo w gwiazdach. Idę i wołam wyznanie wiary ze słowami o Bogu Stworzycielu Nieba i ziemi. Jak to jest? To wszystko tworzy Bóg? Te gwiazdy?

- Och, przecież ty też tworzysz; sputniki i przelatujące w nocy samoloty (właśnie leciał taki)...

    "Dziękuję Ci, Ojcze za ten dzień!"

                                                                                                                              APeeL

24.06.1992(ś) Za moich cierpiących pacjentów...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 24 czerwiec 1992
Odsłon: 666

    "Matko bądź dzisiaj ze mną, proszę...Zdrowaś Maryjo". Napada chęć picia piwa. Nie idą modlitwy, nie odczuwam obecności Pana Jezusa i Ojca. W książeczce do nabożeństwa wypadają słowa; "Serce Jezusa pełne cierpliwości i miłosierdzia". Powtarzam te słowa, a personel w nocy i teraz walczy z ciężko chorym, prawie umierającym niewidomym!

- Nie wolno krzyczeć na chorego! Nie wolno! Kto krzyczy na chorego musi się zwolnić z pracy! Zamknąłem oczy i wczułem się w jego sytuację. Proszę krzyczącą pielęgniarkę, aby znalazła się na jego miejscu i miała potrzebę wyjścia do WC! Dalej powtarzam w myślach; "Serce Jezusa pełne cierpliwości i miłosierdzia", ponieważ nie mam cierpliwości dla tych dobrych, ale naprawdę ślepych kobiet.

    W złości zabrano mu dół piżamy. Napłynął obraz Pana Jezusa pochylonego nad tym pacjentem, a ja broniąc go staję się zły. Przecież Zbawicielowi przed ukrzyżowaniem zabrano tunikę. To najwyższe poniżenie godności ludzkiej. Nagle napływa rozpoznanie; ten pacjent ma nowotwór jelita grubego, a ponadto cierpi z powodu niedoczynności tarczycy oraz zaćmy. Przekazałem go do zdiagnozowania w szpitalu wojewódzkim...dodając inną ciężko chorą (u nas była to "izba chorych").

    Bóg Ojciec błogosławi mojej pracy, bo modlącej się babci wchłonął się całkowicie płyn z jamy opłucnej, co pokazało omyłkowo wykonane zdjęcie...nie musi jechać do oddziału płucnego, a bardzo szkodzi jej jazda samochodem.

    Przez serce przepłynęła strzała miłości do Boga, a łzy zalały oczy! Popłynie koronka do Miłosierdzia Bożego; "za moich cierpiących pacjentów" z prośbą, aby Pan Jezus pochylił się nad nimi i ich objął ich.

   Teraz Pan dał odpocznienie, bo przespałem się na działce z głową na pachnącym sianie. Posłuchałem polecenia, aby uciekać...faktycznie zerwie się burza. Pan daje nas tutaj, sprawia różne kłopoty i ostrzega. Jeżeli posłuchasz Jego Woli to będzie ci pomagał w drobnych sprawach, a ty Jemu w powrocie braci i sióstr do Nieba.

    Żona w kościele trzymała szarfę przy Jezusie Miłosiernym! Normalny powie, że to są głupoty fanatyków religijnych! Życzę ci, abyś doznał tego fanatyzmu czyli bezgranicznej miłości do Pana Jezusa!

   "Och, Ojcze mój Prawdziwy i Ostateczny - ile lat ja Ciebie nie znałem i uważałem, że każde świństwo kryje ciemność! Ile lat byłem fałszywy aż do dna! Jakże Ojcze mój cierpiałeś?"

    Otworzyłem rozważania z Medziugorie, a tam Matka przekazuje, że ludzie nie mówią o Bogu! To wielka prawda, którą znam z gabinetu, a nikt nigdy nie wspomni o tym w naszym Kościele...jako instytucji, gdzie królują fałszywe dane. Przecież za Panem Jezusem szła, idzie i będzie szła tylko garstka.

   Teraz kuszą truskawki, ale jutro niespodziewane ma nastąpić spotkanie trzech prezydentów w Jugosławii! Wyrzeczenia w intencji pokoju procentują...

                                                                                                                            APeeL

 

23.06.1992(w) ZA ZAKOCHANYCH W PANU JEZUSIE

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 23 czerwiec 1992
Odsłon: 663

   O 3.30 wróciłem od pacjenta z ambulatorium i włączyłem radio, gdzie Maryla Rodowicz śpiewała "Serduszko pukanie w rytmie cha cha, Miłości szuka"...

Księżyc nie pomógł wcale (właśnie świeci na niebie)

Słowik tak samo nie (zaczynają śpiewać pierwsze ptaszki)...

   Po chwili Bogdan Łazuka zanucił; "dzisiaj, jutro, zawsze będę Cię kochać", a moje myśli uciekły do Pana Jezusa.

    Po chwilce zrozumiałem, że odpowiednikiem ludzkiej tęsknej miłości jest moja miłości do Pana Jezusa...ostatnia i wieczna. Mój stan można określić; zakochany w Panu Jezusie. Aż krzyknąłem z powodu tego odkrycia..."Jezu mój! Jezu!" Wrócił tytuł art. w czytanym Słowie Powszechnym; "Jezus - Pan i Brat."

   Teraz wchodzę do oddziału (zastępuję ordynatora), gdzie za parawanem już w ciszy leżała  staruszka, która miała niezwykle bolesne przerzuty szpiczaka mnogiego niszczące kości. Pan Jezus zmiłował się nad nią...czy sprawiła to moja modlitwa?

- "Dzisiaj cię wykończę"!...szepcze w duszy Szatan, a ja w złości odpowiadam, że "możesz mi skoczyć!"...pasowałby dodatkowo gest Kozakiewicza, ale natychmiast złapałem się na tym, że Bestii bo właśnie chodzi o nasze rozdrażnienie! Zły wobec mnie nie stosuje kamuflażu, bo wiem, że on jest. Dzisiaj, gdy to przepisuję (09.09.2019) dodam, że znał mój los i misję.

    Pomogło odmówienie "Pod Twoją obronę", ale teraz dał natchnienie wielu, aby "wstąpili do mnie"! Zabiera czas nudna koleżanka z oś. zdrowia, pojawiła się pisząca pracę magisterską ("tylko dwie minutki"), napływali "chorzy"...nawet trafili się św. Jehowy.

   Traciłem czas na gadanie, ale zbawienie nawet jednej duszy nie ma ceny! Wierząca z naszego kościoła poszła za ciałem i pragnie wyleczenia ze starości! To dzisiejsza babci Magda Gessler. "Przecież nikt nie kupiłby pani na targu niewolnikami. Jak żyją niewierzący, gdy Pani idzie na to! Przecież kamienie wołać będą, bo pani powinna pocieszać podobnych sobie".

   Rzucającemu wielokrotnie palenie wskazuję, aby przyjął to wyrzeczenie (jak post) z ofiarowaniem i prośbą o prowadzenie przez Matkę Bożą!

    Na koniec mordęgi pojawiła się "pani przepraszam" (właśnie tak mówi)...staruszka udręczona przez wnuczki z ich pijącymi rodzicami. Dodatkowo została uderzona młotkiem przez sąsiadkę (przyszła po obdukcję). Zaleciłem jej przebaczenie z obdarowaniem (miód, ciastka, czekolada i kawa), ale zawahałem się przy podarowaniu jej pieniędzy.

   Smutek zalał serce, bo wiedziałem, że przysłał ją Pan Jezus. Miałem tylko jedno pragnienie; paść na kolana i odmawiać koronkę do Miłosierdzia Bożego za biednych, a właśnie zauważyłem, że dzisiaj w różańcu Pana Jezusa wypada oddanie Pana Jezusa biednym.

   Nie zrozumiesz tego bez Światła wiary, bez poznania Boga Ojca, który pragnie, aby każdy otrzymał to o czym marzy! Teraz kusi zapach świeżego chleba...mam wielkie pragnienie jego spróbowania, ale to dzisiaj nie dla mnie (wyrzeczenie)!

    Pojechaliśmy złożyć życzenia imieninowe matce ziemskiej. Jak wielkim darem Boga jest Kościół Pana Jezusa...trwała tam święta cisza, migało światełko przy Ołtarzu!  Później okazało się, że tutaj na nabożeństwie czerwcowym nie podają Eucharystii!

   Uciekłem od rodziny, bo wszystko jest tam ważniejsze od wiary! Nawet żona zauważyła, że tacy jak my uważani są za wariatów. Nie dałem pieniędzy biednym, a teraz kupiłem sobie piwo..."Magnat." Jakże wielka jest nasza słabość, ale szczególnie przykre jest to, że jestem wśród takich.

   Pan Jezus pochyla się nad każdym pijącym, oprócz mnie - Jego Apostoła! Ja Go ranię i nie mogę spojrzeć Mu w oczy! Nagle zerwała się wielka burza z trzaskającymi piorunami. W moim ręku znalazł się art. "Pierwszy generał AK III Rzeczypospolitej"...Bolesław Nieczuja - Ostrowski", który opowiada o zdarzeniu, gdy znaleziony medalion MB Częstochowskiej wypadł mu przy kontrolującym go żołnierzu. "O! Matka Boska Częstochowska...ja też być katholik...ty jechać precz, żołnierzu, do widzenia". Łzy zalały moje oczy, ponieważ właśnie Matka Boża patrzy na mnie!

                                                                                                                               APeeL

22.06.1992(p) ZA CHORYCH CIERPIĄCYCH

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 22 czerwiec 1992
Odsłon: 1255

     Przebudziłem się z niepokojem w sercu, bo dzisiaj czeka mnie ciężki dzień, ponieważ muszę zastępować ordynatora w oddziale wewnętrznym.  

    Nie zwolniono mnie z pracy w przychodni, a  dodatkowo mam dyżur w pogotowiu. Taki jest los niewolnika w ustroju niesprawiedliwości społecznej i nic dziwnego, że lekarze umierają z przepracowania.

    Ordynator oddziału (lekarz bez specjalizacji) nauczył perso­nel „ważności” i wymaganego umiłowania przez chorych. Teraz uważają, że pacjenci są nieznośni, bo ja jestem dobry. Niektórzy nie potrafią służyć i nie nadają się do tej pracy, a później dziwią się, że niewidomemu pomagam założyć kapcie i zjeść obiad, bo stygnie...

    Padłem na kolana i zawołałem: „Ojcze mój! pobłogosław ten tydzień”, a następnie odmówiłem modlitwy poranne. Napłynęła obecność Zbawiciela z poczuciem wielkiej szczęśli­wości już tutaj na ziemi! Pan dał mi dom, rodzinę, piękny dzień ze śpiewem ptaszków i zapachem trawy, a nam naprawdę potrzeba niewiele!

    W przychodni trafiłem na nawał chorych. Kilka osób prosiłem o przekazanie swoich cierpień w intencji pokoju w Jugosławii, a chorego na SM, aby uczynił to z całego życia. Na szczycie udręczenia zły przewrócił młodą kobietę, która „umierała” i nawet ją „ożywiali”, co wywołało wesołość.

    Na koniec przyjęć zgłosiło się czterech pacjentów...w tym kobieta z zawałem serca, a ja właśnie zaczynam dyżur w pogotowiu: „„Panie Jezu bądź ze mną! Panie pomóż jej! pomóż”! Pędzimy do szpitala (wówczas nie było „R-ki”), a ja odmawiam koronkę do miłosierdzia Bożego i z całego serca wołam w intencji chorych cierpiących.

    Z przebiegu dzisiejszego dnia wynika, że życie fizyczne i duchowe („sakralne”) to dwa zazębiające się koła w których ważne są natchnienia płynące z Nieba z „decyzjami chwilki”.

    Proszą do ambulatorium, gdzie młody lekarz poucza mnie jak chłopczyka, że nie wykonałem ekg (chora mogłaby w tym czasie umrzeć). Spokojnie mu to wyjaśniłem i dodatkowo poprosiłem, aby przyjął jeszcze jednego chorego (z częstoskurczem napadowym). Jeżeli pragniesz czynić jakieś bezinteresowne dobro to nie licz na przychylność, bo zły nie lubi takich.

    Teraz wzy­wają do bójki zięcia z teściami. Piękne podwórko, dobrobyt, dzieci i trójka zakrwawionych ludzi (dwoje po 70-tce). Uniosłem niezauważalnie moje ręce i zawołałem: „Panie Jezu! przyjdź tutaj...daj Twój pokój temu domowi". Pijanemu zięciowi powiedziałem: „musi się pan poprawić, jak pana będą sądzić, bo jesteśmy po śmierci...trzeba iść do spowiedzi i przyjąć Komunie św.”!  

    „Ojcze! dziękuję”...powtarzam to jak mantrę, bo z błogosławieństwem Boga wszystko się ułożyło: nie zmarła chora z zawałem, dowiozłem też pacjenta z częstoskurczem napadowym, zbadałem i opisałem przyjętych do oddziału pacjentów. Płynie „Anioł Pański", a właśnie mijamy piękną Figurę Matki Bożej!   

    Późno. W ciemności pędzimy do 2-latka, który wpadł pod koła przyczepy. W drodze płynie „Ofiarowanie i odnalezienie Pana Jezusa w świątyni”. Zagapisz się i możesz stracić dziecko. „Jezu mój! proszę Cię w intencji tego chłopczyka, może  będzie Twoim kapłanem”?!

  Modlitwę kończę moim wyznaniem wiary: <<Wierzę w Jedynego Boga, Ojca Wszechmogącego  „Ja Jestem" i w Jedynego Pana Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, Boga z Boga, Światłość ze Światłości, Boga Prawdziwego z Boga Prawdziwego, Który dla mnie został zesłany z Nieba i dla mnie przyjął naturę ludzką z Maryi Dziewicy poprzez  zstąpienie Ducha Św., Pocieszyciela, który wraz z Ojcem i Synem odbiera uwielbienie i chwałę. >>

    Teraz trafiłem do szpitala z matką i jej dzieciątkiem kopniętym w głowę przez krowę, a  przy mnie wnoszono młodych ludzi z wypadku. „Panie Jezu! zlituj się nad ich cierpieniami, bądź z nimi, proszę”!

    Siedziałem na korytarzu izby przyjęć, smutek zalewał duszę, a w myśli cierpienie Pana Jezusa w Getsemanii: „Jezu mój! W momencie największego osamotnienia zapytałeś Ojca czy może odsunąć kielich tej goryczy! Ten kielich otworzył Niebo! Panie Jezu! przyjmij w podziękowaniu moje dzisiejsze cierpienia”.

    Serce zaczęło omdlewać, zostałem sam na korytarzu odmawiając moją modlitwę (patrz instruktaż): „Ojcze Przedwieczny przyjmij św. Osamotnienie, św. Rany i św. Krew, św. Poniżenie Pana Jezusa za cierpiących chorych". Tak właśnie minęła północ.

    Napłynął obraz chorej umierającej w oddziale, a dzisiaj, gdy kończę ten zapis siostra Faustyna mówi (z radia „Maryja”) o podopiecznej, która nie mogła umrzeć. Poprosiła Pana Jezusa, aby ją zabrał. Na znak z nieba odeszła tak szybko, że nawet nie zdążono zapalić gromnicy...                                                                                            APEL     

21.06.1992(n) ZA OFIARY ZAMIESZANIA

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 21 czerwiec 1992
Odsłon: 741

   W śnie - po krach lodowych - gonił mnie biały niedźwiedź, a ja miałem świadomość, że nie mam żadnych szans z jednoczesnym poczuciem, że „nic ci nie zrobi”! Przestraszyłem się, ponieważ zastępuję ordynatora w oddziale wewnętrznym i wszystko może się zdarzyć.

   Tuż po wstaniu rzuciłem okiem na tytuł; "Ten szum, ten krzyk, ten gwałt" („Nowy świat"). Nie lekceważę takich znaków. Dźwięk dzwonów kościelnych zaprosił mnie na Mszę św. którą ofiarowałem Panu Jezusowi w intencji tego dnia.

   Spotkałem nędzną rodzinę, która jest daleka od Boga i Jego darów! Chodzi o to, że można być biednym i mieć wszystko odwrotnie do bogatych, którzy już tutaj tracą życie prawdziwe, ponieważ „żaden bogacz nie dostanie się do Królestwa Bożego”.

   Z serca wyrwało się wołanie: "Ojcze nieskończenie dobry, pełen miłości i miłosierdzia! Ty pochylasz się nad każdym dzieciątkiem. Ty dla każdego masz czas”!

   To prawda, ponieważ Bóg Ojciec jest Panem czasu i czeka tylko na nasze zawołanie. Płyną „Godzinki", które głośno śpiewa „ormowiec solidarnościowy". Napływa obraz Mądrości Bożej, bo Pan wprost mówi: „śpiewa, ale nie chce Mnie, woli służenie innym za pieniądze i profity (zniewolenie), a nie chce Mojej niewoli czyli wolności prawdziwej”.

    Wyobraź sobie, że żyjesz w islamie lub judaizmie, gdzie trzeba wykonywać narzucone regułami modlitwy, czytania oraz przestrzegać różnych ograniczeń. Inaczej nie docenisz wiary katolickiej! „Ciebie, mój Boże, pragnie moja dusza. Twoja łaska cenniejsza niż życie" śpiewa chór, a z czytań padną słowa Zachariasza (Za 12,10-11); „/ / na mieszkańców Jeruzalem wyleję Ducha pobożności /../ przebili /../ płakać będą nad Nim".

    Nastanie taki dzień, gdy płakać będą nad Panem Jezusem tak jak ja w tej chwilce. W Ew. (Łk 9,18-24) Pan Jezus mówi; „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia weźmie swój krzyż i niech Mnie naśladuje".

   To oznacza, że trzeba porzucić życie wg własnej woli i wykonywać Wolę Boga Ojca! Właśnie w tym momencie powtarza się wczorajsza próba: mdleje kobieta! Wyprowadzają, a moje wahanie przerywa rozkaz: „Idź”!

    Msza Św. przerwana, bo jestem na zewnątrz kościoła aż do przyjazdu karetki! Minęła Eucharystia i wracałem do domu „normalny”. Nie miałem pragnienia pozostania w kościele ani modlenia się. Rozpraszają namolne agentki, a serce zalewa niechęć.

   Żona śmieje się, że piszę książkę. Teraz wszyscy piszą i szybko wydają, ponieważ nastąpi dezaktualizacja zdarzeń. Z wielką jasności widzę następujący fakt: to wszystko, co napisała s. Faustyna nigdy nie straci aktualności, bo sprawy duchowe dotyczą wieczności. Nie jest istotna tutaj moja osoba, ale zdarzenia duchowe!

    Wróciłem z działki i w oczekiwaniu na żonę posłuchałem polecenia: „otwórz zapiski s. Faustyny". Jakby na znak z „Dzienniczka” wypadły zdjęcia s. Faustyny oraz Jezusa Miłosiernego, którego miałem na szybie samochodu (w drodze na wczasy).

    Pan przekazał mi pokój, a wzrok padł na słowo „rozrywka” (czekają nas wczasy). Poprosiłem żonę, aby pomodliła się o dobrą decyzję dotyczącą naszego wypoczynku wakacyjnego, bo ją ciągnie do miasta rodzinnego.

    Jakże to wszystko trudno odczytać, ponieważ zły przeszkadza z wielką mocą! Nurtują pytania: czy zły może zalecać zapiski s. Faustyny i Biblię? To oczywiste, że może, ale nie da słów Pana Jezusa: „synu Mój, pokój tobie”! Bestia działa niezmordowanie.

   Pragniesz modlitwy to podsuwa wszystkie sprawy świata! Drgniesz na Mszę św. z Eucharystią „zaleci” modlitwę w domu, a później ją zepsuje! Masz wykonać uczynek miłosierny z polecenia Boga Ojca to da natchnienie, że „ważniejsze” jest pójście do kościoła, a dla mnie to „przyjemność duchowa”.

Z tego wszystkiego wyszedłem i szukałem oparcia w zagubieniu duchowym, a napłynęła porada; „jeżeli nie chcesz być oszukanym to musisz mieć w sercu modlitwę”!

                                                                                                                 APeeL

  1. 20.06.1992(s) ZA TYCH, KTÓRZY BŁĄDZĄ SZUKAJĄC PANA JEZUSA
  2. 19.06.1992(pt) Zazębianie się sacrum i profanum...
  3. 18.06.1992(c)  ZA NEOPOGAN...
  4. 17.06.1992(ś) Za kochających Boga z całego serca...
  5. 16.06.1992(w) Mamy dawać świadectwo wiary...
  6. 15.06.1992(p) Dzień za zmarłych w oddziale wewnętrznym...
  7. 14.06.1992(n) Za grzeszących przeciw Trójcy Świętej...
  8. 13.06.1992(s) ZA OBJUCZONYCH OSŁÓW
  9. 12.06.1992(pt) ZA OMAMIONYCH PRZEZ ZŁEGO
  10. 11.06.1992(c) Być jak z kamienia...

Strona 2130 z 2417

  • 2125
  • 2126
  • 2127
  • 2128
  • 2129
  • 2130
  • 2131
  • 2132
  • 2133
  • 2134

Menu główne

  • Strona domowa
  • Dziennik duchowy
    • Chronologicznie
  • Moja duchowość...
  • Dwa zdania o sobie

Licznik odwiedzin

Odwiedza nas 4119  gości oraz 0 użytkowników.

WYSZUKIWANIE

Logowanie

  • Nie pamiętasz hasła?
  • Nie pamiętasz nazwy?