Wola Boga Ojca
  1. Jesteś tutaj:  
  2. Start

24.03.1991(n) Z Matka codziennie bliżej Jezusa...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 24 marzec 1991
Odsłon: 280

Niedziela Palmowa

Wstałem i na kolanach poprosiłem: "Panie Jezu bądź dzisiaj ze mną." Wróciłem do łóżka i po dłuższym czasie zorientowałem się, że w myślach przebiegam wszystkich z mojej pracy "pod kątem mafii".

    Nikt nie uwierzy, ale pan ziemski ma wielu wyznawców. Natychmiast odrzuciłem tę pokusę, bo chciałabym wykrzyczeć o swojej krzywdzie. Wszystkim pokazać swoją mękę, a każdemu powiedzieć prawdę w oczy (pouczyć). To ewidentne działanie demona!

   Ze strony Bożej napłynęła podpowiedź: "Msza św." Podziękowałem Panu Jezusowi, a zarazem napłynęła wielka chęć pójścia do kościoła. Przy próbie toalety trzasła żarówka. Napływa podpowiedź, że mogę przystąpić do Eucharystii! "Weź książeczkę z rachunkiem sumienia."

   Od pierwszych chwil Mszy św. napięcie jest tak wielkie, że z trudem wytrzymuję 1-3 sekundowe przypływy miłości i tęsknoty do Boga i Jezusa. Lud śpiewał: "Święty Boże... Święty Mocny"...otwieram oczy, a w Ołtarzu jest napis: "Przebacz mi!" Wszystko wokół przeniknięte Bożą Miłością...to inny świat.

   Pojękuję w duszy, a łzy same lecą po policzkach - udaję, że wycieram nos. Odczuć serca w tych chwilach nie można wyrazić ludzkim językiem i przekazać innym. Teraz dopiero wkraczają kapłani, a ja już tyle przeżyłem!

- Czy nie byłem chciwy?

- Czy nie marnowałem czasu?

- Czy jako Judasz nie sprzedaję Jezusa każdego dnia?

   "Panie Jezu pociesz żonę, zabierz jej niepokój, rozdrażnienie i smutek - daj to mi...odmień serce syna i córki!" Eucharystię przyjmuję w intencji kolegi z żoną z kościoła zielonoświątkowego. Proszę Matkę Prawdziwą "o objęcie ich córeczki".

    Dzisiaj mam dyżur i po przyjęciu św. Hostii wybiegłem z kościoła, usiadłem w samochodzie i w ciszy przeżywałem napełnienie Duchem Św.! W kościele było bardzo dużo ludzi - nigdzie "kątka" do padnięcia na kolana. Nadeszła moc, cichość, milczenie i pokój. Kto tego nie przeżył, ten nie wie o czym piszę!

    W pogotowiu okazało się, że postąpiłem słusznie - już jest wyjazd i kręci się pacjent z zatrzymaniem moczu. Pędzimy karetką, praca silnika, trzaski karoserii, lekka muzyka z radia - ja milczę jak niemowa, a jestem malutki jak dzieciątko. Kto odda nastrój tej chwili? Jakimi środkami ziemskimi?

   Ponownie proszę Jezusa o pokój dla żony - moje serce koi modlitwa przebłagalna...dobrze, tak dobrze. Jak wielką chorobą duszy jest  a t e i z m! Gdzie oni uciekają w udrękach i kuszeniach szatańskich?

   W drodze powrotnej czytam słowa i rozważania ojca Tomislava Vlaśica. "Matka Prawdziwa broni nas przed Szatanem...każdy dzień należy zaczynać z Jezusem, prosić Go o pomoc i w Jego intencji pracować - wszystko będzie wykonane sprawnie i szybko, czas na modlitwę nie jest czasem zmarnowanym, bo "Bóg wówczas pomaga w pracy."

   Czytam to zadziwiony, bo to moje rozważania! Dalej: "Pokój Boży, który spływa od Boga nie ma n i c wspólnego z technikami medytacyjnymi oraz lekami uspakajającymi. Dusza zjednoczona z Bogiem nie potrzebuje żadnych środków uspakajających i medytacji!" Nie zrozumie tego "normalny" człowiek! Niech pan nie klnie dzisiaj, proszę to zrobić dla Pana Jezusa...mówię do kierowcy.

    Teraz jesteśmy w chatce babci (78 lat) udręczonej przez synka (51 lat), który od rana chodzi pijany. Pocieszam ją na odejściu: "Matka Boża wie o pani, proszę się do Niej zwracać...zawsze pocieszy".

   Teraz już inna chatka - tutaj babcia, mimo biedy jest uśmiechnięta,otoczona 11-ma wnuczkami. Śmiejemy się, radzę jej, aby napisała list: "Kochany ZUS-ie proszę o podwyższenie emerytury, ponieważ mam 11 wnuczków i po rozdaniu kieszonkowego nie mam środków do życia".

   Dla odmiany waląca się chatka z kupą ludzi: "malinowe noski" i otwarte złamanie nogi. Poszkodowany mężczyzna pali papierosa.

    Po powrocie do bazy piję kawę i słucham nagranych słów o Nikodemie, który przychodził do Jezusa nicą. Pomyślałem o moim nocnym zapalaniem lampek na krzyżu.

   Po drodze kupiłem pęk kwiatów - żona rozpoczyna następny rok życia. Maryla Rodowicz właśnie śpiewała: "ile dróg musi każdy z nas przejść, by człowiekiem się stać".

- Jezu mój, ile ludzie muszą się namęczyć, aby odkryć, że istnieje Królestwo Niebieskie! Dlaczego tak jest? Czy faktycznie każdy musi przejść odpowiednią ilość powrotów w ciało fizyczne (wówczas myślałem o reinkarnacji)?

   W moim mieście ludzie mają wszystko: pokój, ojczyznę, wolność, dobrobyt, kościół i Jezusa z Prawdą! Dlaczego nie chcą Królestwa Niebieskiego? Naprawdę nie chcą! W moje pracy (około 50-70 osób) są to 2-3 osoby!

    Niespodziewanie z audycji radiowej o 18.15 słucham pięknych słów o Matce Bożej, gdzie kapłan mówił: mam trzy imiona (trzecie Maria), jego matka w ciąży prosiła o to, aby został księdzem! Matka Boża od początku wiedziała, że Jezus będzie oczekiwanym Zbawicielem...od początku brała udział w naszym zbawieniu. Matka codziennie przybliża nas do Jezusa.

    Po takich słowach mam chęć ucieczki w ciszę i modlitwę, ale nie ma gdzie, a dodatkowo jedziemy na wyjazd. Niepotrzebnie pouczam, bo wolę prawdziwych pogan niż niewierzących chrześcijan, którzy opowiadają o złych kapłanach.

   Później będę  czytał słowa o. Kolbego skierowane do mnie: "nie poprawiaj, nie upominaj, ale sam się poprawiaj i wszystko czyń w Imię Jezusa i Niepokalanej!" Teraz jestem u prostego człowieka, którego wiara równa się mojej i wszystko jest dla nas jasne!

   W dyspozytorni czytałem słowa o. Kolbego o Matce Bożej: "córka Boga, przewyższa wszystkie stworzenia w Niebie i na ziemi, Oblubienica Ducha Św. to nasza Prawdziwa Matka - nigdy nas nie opuści".

   Przerywa to żartujący sanitariusz o bobce, która zasnęła w kościele i szydził ze zmartwychwstania.

- Proszę nie śmiać się z Jezusa...pan też zmartwychwstanie!

- Zdarza mi się to codziennie rano!

- Budzi pan ciało, a musi pan obudzić duszę!

    W smutku skierowałem ponownie myśli ku Matce Prawdziwej, bo "znowu obrażają Twojego Syna. Niepokalana. Panienko Święta...Czysta z Czystych...Dobra z Dobrych...Opiekunko Prawdziwa...Ty, która będziesz w chwili moje śmierci...Mamo moja prowadź mnie i spraw, abym był mały...podnoś mnie, gdy upadnę!"

    O. Kolbe pisze o upadkach...w ten sposób Bóg daje nam znać o naszej nędzy i w ten sposób wywołuje naszą pokorę. Pyszny zawsze zniechęca się, a sprawiedliwy upadnie 7 x dziennie! Serce ściskają mi słowa o. Kolbe...

- A gdzie Ona jest?

- Wyżej od Aniołów...daleko, daleko aż się w głowie mąci...przecież to Matka Boża! Słowo "matka" to jeszcze zrozumiałe, ale "Matka Boża?" Na 4- 5 miliardów mała garstka wielbi Niepokalaną i Jej Syna.

   W smutku wróciłem na "swoje legowisko" - dalej biegnie serial. Tyle marnowanych środków, jak piękny mógłby powstać film o Matce Bożej.

   Położyłem się, zakryłem twarz dłońmi i wołałem "Zdrowaś Mario"...tak pragnę teraz ciszy, a kolega śmieje się w duchu ze mnie, judzi do kłótni i dyskusji. Wyłączyłem telewizor, zgasiłem światło i pod kołdrą odmówiłem modlitwę przebłagalną.

   Po dalekim wyjeździe przez godzinę czytałem w ciszy Ewangelię - z napełnioną Jezusem duszą, ale pełen tęsknoty poszedłem spać.

                                                                                                    APeeL

                                     

23.03.1991(s) Za podżegaczy wojennych

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 23 marzec 1991
Odsłon: 256

 

    Rano, na dyżurze podziękowałem Matce Bożej za wytrwanie w poście i poprawę w infekcji. Mam pomodlić się, ponieważ później nie będzie czasu.

    "Panie Jezu władco każdej duszy - Ty z miłości do mnie i do innych oddałeś jedyną rzecz, którą miałeś na własność: życie! Jezu mój, wiem, że pragniesz dowodu mojej miłości ku Tobie...jeszcze jestem słaby, jeszcze wymagam ćwiczeń, ale Wola Twoja, nie moja niech będzie w każdej chwilce mojego życia."

   Zacząłem moją modlitwę: "za podżegaczy wojennych."

-Napływają przeszkody, wspomnienia, miłe i niemiłe przeżycie - oto obraz zadowolonego funkcjonariusza: "żyć krótko i ładnie wyglądać w trumnie!" Koniak pędzony nocą, który wypiliśmy po zbadaniu jego znerwicowanej żony.

- Skąd zły wie, że z tą pacjentką będę rozmawiał o Matce Bożej jeszcze przed chwilą narastało zdenerwowanie, napływali pacjenci, nawet nie mogłem wypić kawy.

- Matka dała pani znak (kilka razy ukazała się, przekazywała wizję miejsca, gdzie zamieszka i ukoiła przed deportacją)...powiedziała Jestem! Pani ma szczególny obowiązek świadczenia o Niej! To dług...

   Nie może pani denerwować MB Częstochowska w klapie prezydenta. Czy robi coś złego dlaczego tyle nienawiści? Nie wie pani - zły pracuje dzień i noc! Nawet panią podmówił, że nie powinno się obnosić swojej wiary...on zawsze działa pod pozorem dobra!

    Dzisiaj napadają mnie w myślach "bolszewicy i mafia"...to zawsze jest od demoina!" Teraz już nie zabraniają drukować Biblii - nawet sami drukują i się dorabiają!

    Wpada rodzina z kobietą, która zasłabła na Mszy św. pogrzebowej matki! Wszystko jest darem - nawet uczestnictwo w mszy. Widzę w wyobraźni całe zamieszanie, wynoszenie pacjentki, zdenerwowanie. Strata czasu duża (10 km do mnie), badanie, zastrzyk. Wróciła zdrowa na koniec pogrzebu!

    O 15.00 napływa natchnie, aby otworzyć "Dzienniczek", gdzie trafiam na słowa: "cierpliwość łączy się z cichością!" Jaki jestem jeszcze słaby - bardzo źle znoszę diabelskie uderzenia przez żonę, gdy zadowolony wracam do domu. Właśnie w tym momencie mówi, że "nasza córka ma przyjaciela!"...dodatkowo syn z kolegą zbałaganił pokój!"

    Wielokrotnie prosiłem ją o oszczędzenie mi tych głupot. Każdy żyje swoim światem. Około 14.3 0 zapaliłem lampki na krzyżu i pierwszy raz uzyskałem radość z tego, że nie mam żadnego wstydu! "Jezu mój, Jezu - tylko w Tobie jest Prawdziwy Pokój, tylko w Tobie prawdziwe ukojenie. Ty zawsze Jesteś, zawsze masz czas, cierpliwość, koisz i pocieszasz...dlaczego Jezu biegnę do Ciebie po uderzeniu!"

     Napływa odpowiedź: "spójrz na małe dziecko - co robi, gdy przestraszy się psa? Szybko biegnie do spódnicy matki!" Tak Jezu, ja jestem takim malutkim dzieciątkiem, które zawsze musi uciekać do Ciebie!

   Wszyscy zapomnieli o urodzinach żony i matki - córka ją zdenerwowała, syn zabrudził narzutę, a ja nie kupiłem kwiatów i jestem sprawcą "ciąży" (dodaj wymyślonej). Przed północą obudziło mnie jej łkanie i dźwięk odkładanego różańca...

                                                                                                APeeL

 

22.03.1991(pt) Apostoł Andrzej...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 22 marzec 1991
Odsłon: 249

 

   W śnie mam konflikt z facetem z mafii, który ma "pięciu ojców chrzestnych"! Przed przebudzeniem "ujrzałem" marmurową postać Apostoła Andrzeja. To było wielkie pocieszenie w infekcji ze zlaniem potem i bólami wszystkiego. 

   Wykąpałem się i padłem na kolana "Wierzę w Ciebie, mój Ojcze Jedyny i Prawdziwy...wierzę w Twojego Syna" - tak pomyłkowo zacząłem "Wierzę w Boga". W mojej modlitwie przebłagalnej proszę o miłosierdzie dla tych, którzy dzisiaj będą mnie śledzić z "wewnętrzną radością". Ta "radość" z judaszostwa daje im zgubę, bowiem wielu wstydzi się tego i robi to z musu lub z niechęcią.

   Jeszcze przed chwilką chciałem prosić Jezusa o pocieszenie, ale nie wypada, bo pomyślałem o wszystkich ciężko chorych, smutnych i opuszczonych! Mimo to napłynęło pocieszenie, bo "wszystko jest w porządku": zrobiłeś zakup, obdarzyłeś biednych, a robotnikowi zapłaciłeś godziwie. Żona była zła, ponieważ za wywiercenie otworów podarowałem facetowi "Wiśniak" (wcześniej otrzymała ode mnie).

    Wróćmy do poranka, gdzie w "Słowie na dzień" zalewają wiernych morzem wywodów. Kawałeczek Ewangelii dali na skocznej muzyczce, a Paweł Zuchniewicz nudził. Tak zniechęcają do naszej wiary! Wszystko, co ziemskie to marność nad marnościami! Nigdy tego tak nie widziałem. Jakże trudno teraz żyć z tą ziemską tandetą.

   Chory podjeżdżam do pracy, a kolega prosi o dodatkowe zastępstwo. Natychmiast wyrażam zgodę, bo pamiętam o postępowaniu Faustyny w takich wypadkach. Chory, obolały, poszczący przekazuję ten dzień Panu Jezusowi.

   Wiem w sercu, że ta głodówka jest dobrze znoszona z o .Maksymilianem Kolbe...nawet otrzymałem znak! Pacjentka przyniosła książeczkę o moim obecnym opiekunie. Rzuciłem okiem na zdanie: "może wówczas stałeś się świętym?"

    Dalej było wyjaśnienie: świętość to nic wielkiego trzeba tylko zamienić wolę własną na Wolę Stwórcy! Ja także doszedłem do tego - jakaś powtarzalność spraw Bożych. Dzisiaj pracuję w ciszy, spokoju...nagle wchodzi pacjentka, która przynosi demoniczne zamieszanie. Teraz muszę tłumaczyć poszczącej w piątki, ale kłócącej się na korytarzu.

- Cóż pani da poszczenie, gdy kłóci się pani na korytarzu?

- Innej tłumaczę, że "siła i moc jest u Stwórcy i Jezusa...nie we mnie, ponieważ ja sam jestem słaby i tam szukam mocy...nie wolno pani zapatrzyć się we mnie.

- Ciężko chorej, chudnącej mówię, że "Matce Bożej jest lekko ją nosić!"

   W tym dodatkowym zastępstwie i nawale chorych wołałem: "Jezu pomóż...Jezu pomóż." Nie uwierzysz, ale w tym nawale wszystko skończyło się o 14.50. Dokładnie zszedłem na dyżur do pogotowia o 15.00...

    Stała się cisza z błogim snem, a po przebudzeniu napłynęła łączność z Jezusem Ukrzyżowanym. Po chwili uzmysłowiłem sobie, że właśnie trwa Droga Krzyżowa...mam jechać za kolegę, bo znam wzywającego staruszka...otoczonego obrazami i leżącego pod figurą św. Teresy z krzyżem i Jezusem.

   Powiedziałem mu, że choroba zbliża się ku końcowi, napływają zwątpienia i rozgoryczenie. "Zły pana nie lubi, teraz...właśnie teraz będzie pchał pana w zwątpienie i zniechęcenie o czym świadczy pana ruch ręką. Nie wolno panu wpadać w smutek, trzeba wszystko przekazywać Jezusowi i wszystko do końca przyjmować!"

   Taka zamiana wyjazdów sprawia cały ciąg zmian, dzień przebiegał wg Woli Boga Ojca. Ponowny wyjazd za kolegę kieruje mnie do babci, której poprawiam leczenie, niosę radość i pokój (ma typowy koklusz, panuje przeoczona epidemia, źle leczona). Naukowiec powie: koklusz u babci...to niemożliwe! Taka jest nasza wiedza. Ja jestem lekarzem praktykiem - to u mnie codzienność i moje leczenie przynosi efekt.

   Teraz pędzimy do potrąconego przez samochód. Ja w tym czasie - w rytm sygnałów wydawanych przez karetkę - wołam: "Jezu Chryste"...trafiliśmy do zmasakrowanego ("kupy mięsa").

   Wróciłem do słuchowiska religijnego: ładnie brzmiałoby prowadzone przez normalny głos (miły i delikatny)...jakby głos od Boga. Z twarzą w dłoniach pytam sam siebie: kto mógłby dokonać takiego słuchowiska?

   O 22.00 mówię do kolegi o pięknych określeniach Matki Bożej: "Matka Życia. Matko Pięknej Miłości. Najpokorniejsza. Niepokalana i Błogosławiona." Z książeczki o o. Kolbe dowiaduję się, że chrześcijanie będą zawsze powoływani do dawania świadectwa miłości do prześladowców...upodobnienie do Mistrza.

    Dzisiaj bardzo ciężko znoszę post (głodówkę). Wytrwałem tylko dzięki tej książeczce. W ramach pokusy podarowano mi jajka, które pragnąłem ugotować, ale uratował mnie sen...

                                                                                                          APeeL

 

                                                                 

21.03.1991 Stworzenie nie zadowoli...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 21 marzec 1991
Odsłon: 242

 

   Po przebudzeniu o 5.20 zawołałem: "Panie Jezu daj mi Twoją cichość, cierpliwość, uniżenie, łaskawość i Twoją moc w znoszeniu wszelkich przeciwności!" Nadeszła chęć odmówienia modlitwy przebłagalnej za moich prześladowców w dniu dzisiejszym.

    "Ojcze nasz", ale modlitwę przerwało podpuszczenie przez demona (w wyobraźni): piszemy z żoną do Sejmu RP w sprawie aborcji i przypomniały się wczorajsze skłócone pacjentki! Można zapytać: przecież mogłem się modlić? Sprawdź to na sobie, a będziesz wiedział.

   Szatan atakuje wierzących, mających łaskę wiary i to na początku nawrócenia, a dodatkowo po przebudzeniu...w naszej podwójnej słabości. To jest pokazane na każdej wojnie, w ataku u zwierząt, a także na złych ludziach.

   Czy to są złe sprawy? Nie, ale chodziło o przerwanie modlitwy. Po chwilce napływają nowe "dobre" natchnienia. Dzisiaj będą obrady Sejm RP - wszyscy patrioci mają zwiększoną czujność...naprawdę w sercu nic mnie to nie obchodzi, ale będę słuchał transmisji radiowej.

    Na ten moment uspakajam zdenerwowanego staruszka, który podarował mi książkę: "Pokój Tobie Polsko"! Staruszek ma problem, bo każdemu wybudował willę, pozostał jego dom i już sępy rodzinne czekają na jego śmierć.

- Pan Jezus nic nie miał...w momencie przyjścia na ziemię dają nawet ciało...proszę zwrócić się w modlitwie do Ducha Św. - pomoc nadejdzie.

   Z powodu kataru prawie nie mogę pracować, ale nie mam lekarza do którego mógłbym się zwrócić o pomoc. Pacjentka proponuje jednego doktora, ale śmiejemy się razem.

- Nie znajdzie pani ukojenia w swoim cierpieniu u stworzeń...przy pani jest tylko Pan Jezus! Proszę do Niego wołać w smutku i prosić o pocieszenie!

   Jak bardzo bliscy mojemu sercu są ludzie cierpiący (tej właśnie kona syn po wypadku). Jakże ci ludzie wszystko rozumieją i łakną Słowa! Ci, którzy są zadowoleni z życia traktują moje rady jako dziwactwa.

    Przed zakończeniem przyjęć trafiła się biedna matka z dzieciątkiem...dałem jej dwie kawy i wielką czekoladę. Jakże Pan Jezus przyprowadza ludzi w odpowiednim momencie...miałem drgnięć od demona: "przecież to dla mojego syna!"

    Teraz szarpiemy się z fotelami (pomysł żony), które przenosimy, bałagan i rozdrażnienie. To wszystko wg mnie jest niepotrzebne, bo nic nie brakowało w naszych pokojach, a teraz jest zbyt ciasno i zdenerwowana żona.

- Straciłem gotówkę, czas i nerwy...nie zadowolisz stworzenia! Dlaczego ludzie nie żyją natchnieniem Bożym? Chory, rozgoryczony z pustymi kieszeniami idę spać.

                                                                                                             APeeL

 

20.03.1991(ś) Różaniec z Drogą Krzyżową...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 20 marzec 1991
Odsłon: 257

    W śnie uczestniczyłem w Drodze Krzyżowej połączonej z Różańcem...nawet doszedłem do szóstej stacji! Chwilami uczestniczył w niej papież, ale nie miałem z im łączności. Później krążyłem po brzydkich pomieszczeniach restauracji dworcowej z nieprzyjemną właścicielką.

    Po przebudzeniu napłynęły napady wyrzutów sumienia (wyczyny seksualne): padłem na kolana z odmawianiem mojej modlitwy przebłagalnej za siebie samego! Po modlitwie zauważyłem, że to bardzo bardzo ważne, ponieważ demon widząc, że wpychanie w wyrzuty sumienia prowadzi do modlitwy...nie będzie kusił!

Napłynęło natchnienie, aby przeczytać urywek z "Dzienniczka" s. Faustyny, gdzie trafiłem na słowa dla mojego serca, aby rozważyć jak Pan Jezus cierpiał dla mnie...zniosę wszystko dla Niego! "Panie Jezu przekazuję Ci ten dzień pracy...ten post i wszystkie dzisiejsze udręki!"

    W przychodni było wyjątkowo mało ludzi (na korytarzu 4-5 pacjentów)...i właśnie w tym momencie (mojego najwyższego uśpienia) nastąpił atak rozdrażnienia! Dwie starsze panie zaczęły kłócić się w gabinecie o pierwszeństwo (choroba też może dać ważność: "ja jestem bardziej chora")...

- Stwórca dał wam piękną przychodnię, lekarza z sercem do pracy: błagam was, a nawet uklęknę przed wami...nigdy więcej nie czyńcie tego!

    Uciekłem do rejestracji, usiadłem za regałami, chwyciłem głowę w dłonie i z zamkniętymi oczami odmawiałem: "Ojcze nasz". Teraz napadają na mnie "opiekunowie" ("patrioci"). Ten o coś pyta, a ta kłania się! "Jezu mój, Jezu...nic nie odpowiadam, macham ręką na znak, że: "nie...nie!" Po 5 minutach do serca wrócił pokój i miłość. Po powrocie na górę dalej tłumaczę skłóconym;

- Czy Pan Jezus udowadniał, że jest niewinny? Czy krzyczał i szarpał się, gdy przybijali Go do krzyża. Czy nie widzi pani próby typu: dobry - dla dobrego, dobry dla obojętnego, dobry - dla złego, miłosierny dla nienawidzącego i niszczącego.

   Jakby na pocieszenie do gabinetu przybyła staruszka, która opowiadała o śmierci własnego syna (uszkodzony przez minę!) do której przygotowywał się. Nie mógł klęknąć podczas przyjmowania Eucharystii, a na odchodne pozdrawiał wszystkich: "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Niech wam wszystkim wynagrodzi!"...i stała się cisza!

   Dalej mam dyżur w pogotowiu, ale łączność z Jezusem zerwana. Około 18:00 wróciło poczucie obecność Zbawiciela podczas rozważań po spowiedzi Jacka Salija OP: "Osobiste spotkanie z miłosiernym i miłującym Zbawicielem".

    Nie wiem czemu, ale w tym momencie pomyślałem o Faustynie i moim liście do Postulacji. Przecież ten list będzie leżał z innymi i będzie rozpatrywany w sprawie dowodu świętości Faustyny.

   W sercu otrzymam lekkie drgnienie, a w oku pojawiły się łzy! W telewizji pokażą program z uczestnictwem profesor Małdykowej z Instytutu Reumatologii u której robiłem specjalizację z reumatologii. Jakże chciałbym rozmawiać z nią o Jezusie...teraz ja chciałbym ją szkolić!

    Pokazano cierpiące dzieci i gimnastykę, gdyby tam przenieść moich zaćmionych pacjentów, także syna ćwiczącego karate! Czy tam jest kaplica? Nagle odczułem radość z głodówki dla Jezusa i Matki Bożej.

   Na dalekim wyjeździe czytałem Ewangelię, przydała się lampka od Jezusa zakupiona w prowadzeniu! Dalej czyniłem to w wiejskiej chatce, gdzie skręcała się z bólu dziewczyna (czekaliśmy na działanie zastrzyku).

   Tak tam było dobrze, tak chciałbym tutaj czytać Dzisiaj bardzo wcześnie wskoczyłem pod kołdrę z powodu nagłej senności (choroba?).

                                                                                                 APee

  1. 19.03.1991(w) Za judaszów...
  2. 18.03.1991(p) Kamienny krzyż...
  3. 17.03.1991(n) Pośredniczka wszelkich łask...
  4. 16.03.1991(s) W upadkach tracę pychę...
  5. 15.03.1991(pt) Przebłaganie za złych lekarzy...
  6. 14.03.1991(c) Za prześladowców, którzy doprowadzili mnie do Jezusa...
  7. 13.03.1991(ś) Wolontariusz Pana Jezusa...
  8. 12.03.1991(w) Jezu, Ty Praw...
  9. 11.03.1991(p) Za brudne dusze...
  10. 10.03.1991(n) Właśnie przybył do Ciebie Pan Jezus...

Strona 2124 z 2320

  • 2119
  • 2120
  • 2121
  • 2122
  • 2123
  • 2124
  • 2125
  • 2126
  • 2127
  • 2128

Menu główne

  • Strona domowa
  • Dziennik duchowy
    • Chronologicznie
  • Moja duchowość...
  • Dwa zdania o sobie

Licznik odwiedzin

Odwiedza nas 1125  gości oraz 0 użytkowników.

WYSZUKIWANIE

Logowanie

  • Nie pamiętasz hasła?
  • Nie pamiętasz nazwy?