Wola Boga Ojca
  1. Jesteś tutaj:  
  2. Start

02.09.1993(c) ZA OFIARY NIESPRAWIEDLIWOŚCI

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 02 wrzesień 1993
Odsłon: 885

     Tuż po przebudzeniu przepłynął świat zbrodni Serbów, zniewolenie ludzi poprzedniego systemu, trwające ograniczanie moją wolności oraz rosnące fortuny czerwonych braci! „Gazeta wyborcza” zgarnęła 50 tys. dolarów przeznaczonych dla bloku solidarnościowego. Stworzono jakąś lipną spółkę...

       Podczas wychodzenia syna do pracy pobłogosławiłem go „w Imię Boga”. W drodze do przychodni popłynie "Anioł Pański i Pod Twoją obronę” oraz prośba do Boga Ojca: „Swojemu Synowi mnie polecaj. Swojemu Synowi mnie oddawaj”! Zacząłem wołać do Pana Jezusa za rodzinę, a właściwie za ludzkość, bo jesteśmy wielką rodziną...ludem Bożym. 

    Dzisiaj jest nawał chorych, a podczas chwili przerwy na obiad ujrzałem dar Boga Ojca, którym jest biały fartuch! Nigdy nie miałem takiego odczucia, bo zawód jak zawód...tak powiedział członek plutonu egzekucyjnego.

   Około 13.00 wyraźnie poczułem atak złego...nawet przerwał mi zapis tych przeżyć (zablokowała się dźwignia przesuwania tekstu w maszynie). W tym czasie byłem spocony i na granicy złości, bo ludzie nadal wpadali, a ostatni „pacjent” poprosił o penicylinę dla świń!

   Nagle to wszystko odwróciło się w sercu, które zostało zalane wzmacniającą słodyczą (nie można tego przekazać), a wówczas widzisz łaskę takiej udręki. W tym momencie mógłbym dalej przyjmować chorych...z wielką miłością. Opisuję to jako przykład pomocy Boga w naszej codzienności.

    Wyszedłem na wizytę domową i w smutku odmawiałem moją modlitwę (z instruktażu) „za ofiary niesprawiedliwości”. Pan wskazał (natchnienie), abym zachował bezinteresowność. Na miejscu okaże się, że pacjentka oprócz chorób jest udręczona opieką nad dwójką chłopców, którzy spadli z wozu wypełnionego zbożem...jeden ma złamaną nogę, a drugi uraz czaszki! 

    W domu złapała mnie śmiertelna senność, a to czas wieczornej Mszy św. Na miejscu zrozumiałem wcześniej napływające zwątpienie, bo przywitał mnie śpiew chóru kościelnego i przepiękna oprawa nabożeństwa,  które zeszła się z imieninami proboszcza!

   Popłynęły słowa Psalmu: „na oczach pogan objawił swoją sprawiedliwość”. Popłakałem się, gdy Piotr - po cudownym połowie - przypadł Panu Jezusowi do stóp i zawołał „jestem grzeszny człowiek”. Ja zawołałem za nim: "Jezu! Jezu! jak wielką jestem marnością”...

   Wzrok zatrzymała tablica z informacją o siostrach bezhabitowych. „Panie Jezu...czy ja jestem takim sługą bezhabitowym?” Popłynie dalsza modlitwa za ofiary niesprawiedliwości i w tej intencji przekażę Eucharystię.

   Łzy leciały z oczu na ubranie, gdy młodzież śpiewała: „wystarczyła ci sutanna uboga". Ja też ślubowałem i powinien „wystarczyć mi biały fartuch”! W moim przyszłym życiu chciałbym mieć tylko ten dar i pracować z umierającymi.

   Przy wyjściu z kościoła żebrali Cyganie, których obdarowałem z radością. To dzień imienin żony, której  wręczyliśmy kwiaty i podarunki. Podziękowałem Bogu Ojcu za ten czas...

                                                                                                                                     APEL 

 

01.09.1993(ś) ZA PONIŻANYCH

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 01 wrzesień 1993
Odsłon: 795

   Żona po powrocie z Mszy Św. pocałowała mnie z radością, a ja poprosiłem córkę, aby swoje udręki przekazywała na ręce Matki Bożej w intencji pokoju w Jugosławii! 

   Po wyjściu do pracy zacząłem odmawiać Różaniec Pana Jezusa, a podczas późniejszej cz. Radosnej wzrok zatrzymało stado gołębi. To zawsze jest znak pokoju. Moje serce zalała Radość Boża, której nie można opisać, a zarazem smutek, bo mało dziękuje się za pokój w naszej ojczyźnie, która jest darem Boga Ojca.

   Nie sądziłem, że znowu będzie nawał w pracy. Postanowiłem, że nie będę wdawał się w dyskusje, bo rzadko zdarza się, aby Słowo było wchłaniane przez jakąś duszę. Tak było, gdy mówiłem do obcej wdowy...o jej mężu, który jest i modli się za nią, a zarazem wymaga jej modlitwy.

   Czyściec jest miejscem wielkich cierpień. Wyobraź sobie kogoś, kto nie wierzył w Boga, a tam dowiaduje się o Ojcu i zaznaje Jego czystej Miłości (pokazana jest na naszej pierwszej miłości), która nie doznaje spełnienia, a daje wielkie cierpienia.

   Na szczycie nawału chorych do gabinetu wpadła żona i matka poniżana przez męża. Wyjaśniłem jej działanie złych sił niewidzialnych i jej sytuację, aby poddała się temu cierpieniu i ofiarowała je. Przecież wzorem poniżenia był i jest Pan Jezus. Przyznała, że miała wizję Matki z Dzieciątkiem i był u niej zmarły ojciec.

   Podczas sprawdzania listy z dyżurami zauważyłem, że kolega dał mi trzy niedziele, a sobie żadnej! Przyjąłem tą niesprawiedliwość w intencji poniżanych...za których dodałem koronkę do Miłosierdzia Bożego, bo wypadł czas jej odmawiania.

   Dzisiaj poszczę w intencji pokoju na świecie i jest mi zimno. W drodze do domu zacząłem moją modlitwę ("św. Osamotnienie”), a w tym czasie w błyskach przepływały obrazy: MB Częstochowskiej oraz Pana Jezusa w koronie cierniowej. To prośba o zachowanie czystości małżeńskiej, bo przede mną jest Msza Święta.

   Na ten moment wzrok zatrzymuje książka: „Perły do lamusa” (zbiór rozmów Raczek - Kałużyński) o starych filmach, ale tutaj chodzi o to, aby przebudzony duchowo nie traktował nagłego instynktu z miłością małżeńską...

   Zły pokrzyżował szyki, a jakby na znak dzisiaj jest wspomnienie błogosławionej Bronisławy-dziewicy. Nagle ujrzałem swoją nędzę...wobec czystości, ślubów wieczystych oraz dziewictwa. Błagałem Pana Jezusa o przebaczenie i za karę nie przystąpiłem do Eucharystii.

   W domu cichutko...żona i córka były u spowiedzi. Malutki, starusieńki ksiądz radził żonie: "patrz jaką była Maryja, jak ona wszystko znosiła, z Niej bierz przykład." To święte słowa. Głównie chodzi o cierpliwość, cichość, pokorne znoszenie wszystkiego...

   Dobrze mi w tej ciszy serc, wyczuwam jakąś świętość żony jako osoby ludzkiej...”dzięki Ci Panie za Twoje dary.” Ponownie przypomniał się obraz naszej rodziny w objęciach i Bożej radości.

   Kilka razy „spojrzał” Pan Jezus, a w ręku znalazło się: „Prawdziwe Życie w Bogu”, gdzie przeczytałem słowa o tym, że biorę udział w wyzwalaniu dusz czyśćcowych i dlatego nienawidzi mnie Szatan. Przypomniało się, że modlitwy i błagania żony sprawiły przyjście Pana Jezusa do mnie...Łazarza wymagającego ożywienia.

  Opracowuję ten zapis (27.09.2018), a w tym czasie s. Faustyna mówi z radia Maryja, że dusza prawdziwie pokorna cierpi z powodu miłości własnej. Dlatego tak źle znosimy wszelkie upokorzenia i poniżenia, a jest to wielka łaska Boga.

    „Dziękuje Ci, Ojcze za ten dzień”...                                                                          APeeL

 

 

 

 

31.08.1993(w) ZA ROZBIJAJĄCYCH MAŁŻEŃSTWA...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 31 sierpień 1993
Odsłon: 517

    Tuż po przebudzeniu serce zalało cierpienie rozbitych małżeństw;

- obraz maltretowanej przez męża, która ucie­kła od niego z dziećmi…

- kolega - lekarz, który uczynił to z powodu alkoholizmu (zmarł po czasie)

- inny, który zmarł z powodu lekomanii zostawiając żonę z dziećmi

- kuzyn, który zginął po pijanemu w wypadku...

- oraz św. Józef, który chciał zostawić Matkę Pana Jezusa, gdy stwierdził, że jest w stanie błogosławionym.

   Każdy z nas zna to z otoczenia, ale nie widzimy wszystkiego globalnie. Ogarnij cały świat tego cierpienia, dołącz do tego zdrady i porzucenia z obu stron. Wyobraź sobie cierpienie naszego Stwórcy, który jest przy każdym z nas, a dodatkowo zna stan naszych serc i myśli.

   W smutku jechałem do pracy odmawiając ”św. Osamotnienie” z koronką do Ukrytych Cierpień Ciemnicy. Ponieważ był brzydki dzień sądziłem, że będzie mało pacjentów, ale pomyliłem się. Wyjaśniło się trwające rozdra­żnienie z brakiem pokoju i przeszkodami od Szatana. Kiedy nie dam się nabrać?

    Ostatnia pacjentka wpadnie spocona o 14.55...nic jej nie powiedziałem i wszy­stko wypisałem. Wierz mi, że kocham ludzi, ale w takich dniach zły przysyła mi specjalne zestawy chorych. Właśnie kolega odmówił pomocy choremu, który spadł z drabiny, a on z żoną zaczął mnie napastować.

   Znakiem ataku demona jest niemożliwość modlitwy...w tym wypadku odmówienia koronki do Miłosierdzia Bożego, bo w głowie mam wiele „ważnych spraw”. Nawet napływa ostrzeżenie, że jest to święty czas i tak nie można! W smutku popłynie moja modlitwa w intencji tego dnia.

   Po ukojenie przez śmiertelny sen - demon podsunął mi zapisywanie przeżyć (wówczas na maszynie) - zamiast pójścia na Mszę Św.! Nie poddałem się, wyszedłem wcześniej ze łzami w oczach, wróciły obrazy rozbitych małżeństw w bloku, pracy, wśród znajomych...z przerażeniem stwierdziłem jak wiele z nich odeszło od Boga.

   Na ten czas kapłan mówił o wielkiej łasce jaką jest Sakrament Małżeństwa, a w tym czasie przepływały moje wybryki. Z bólem serca prosiłem Boga o przebaczenie.

   Po Eucharystii wołałem tylko „Jezu! Jezu! Jezu!” W wielkim uniesieniu duchowym popłynie reszta mojej modlitwa w intencji tego dnia, a w domu padnę na kolana podczas „św. Agonii” Pana Jezusa.

   W telewizji będzie trwała debata w której Porozumienie Centrum ujawniało bezeceństwa przeciwników politycznych. Mam nadzieję, że Matka Boża pomoże w tych wyborach.

         „Dziękuję Ojcze za ten dzień”...

                                                                                                                        ApeeL

30.08.1993(p) ZA TYCH, KTÓRZY NIE MAJĄ CZASU DLA PANA JEZUSA...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 30 sierpień 1993
Odsłon: 567

   Nie ukoił długi sen, a teraz zły atakuje z wielką mocą podsuwając agenturę („wrogów”) z budzeniem nienawiści, która uniemożliwia modlitwę. To nie wróży nic dobrego. Właśnie kilka razy zaczynam "Anioł Pański”.

    Przeżegnałem się wodą święconą z zawołaniem; „idź precz...w Imię Ojca i Syna i Ducha Św.” Wyświęciłem też mieszkanie, a na czole i dłoniach wykonałem krzyżyki. Szatan dodał atak podenerwowanej żony, ale w ciszy zjadłem śniadanie i uciekłem z domu. Zabrałem ze sobą koronkę do MB Pokoju w której zawołałem; „Matko! Pro­szę o pokój w moim sercu”.

   Nagle „ujrzałem” dar - ż o n ę, która tyle lat pierze moje rzeczy. Szatan nigdy nie pokazałby jej pracowitości, a przecież ona z pacjentkami wymodliła moje nawrócenie. Przykro mi, ponieważ dzisiaj „towarzysze” są szczególnie czujni. Na pewno ma to związek z jutrzejszymi obchodami powstania „Solidarności”, ale ja nie mam z tym nic wspólnego. Nie byłem w tym związku, bo u nas zakładał go kolega-towarzysz, ponieważ to był wybieg oddających władzę („ubolewicy”).

   Wprost czuję promieniowanie ich serc, że idzie „wróg ludu”. Jak pewnie czują się w zgrai znęcającej się nad bezbronnym, a dodatkowo niewinnym. Jakże chciałbym zapytać wielu z nich dlaczego to czynią, ale oni są też niewinni. Taki jest już nasz los...zostawiony w spadku po okupacji, a na naprawę nie wystarczy jedno pokolenie.

   W przychodni był wyjątkowy nawał cierpiących. Oto znajomi, jeszcze niedawno całkowicie sprawni. Teraz ona ma chorobą układu kostnego, a mąż ze zniekształconą przez nowotwór twarzą...nie może nic powiedzieć. Pomagam im, a mój wzrok zatrzymał drewniany krzyżyk w kalendarzu, który im pokazałem. Rozumiemy się, bo to katolicy...

   Teraz wiozą mnie pięknym samochodem do dziadka, który dożył starości we własnym domku i miał dobrą śmierć...z Bogiem. Wypisuję kartę zgonu, a towarzyszy mi maleńka figurka Matki Niepokalanej (na stole)!

    Około południa moje serce zostało niespodziewanie zalane pokojem i wszechogarniającą miłością z pragnieniem nie­sienia pomocy. Nawet pojękiwałem i chciałbym podzielić się z kimś tą radością, ale rzadko można spotkać podobnego, a tłumaczenie nic nie da. To trwało do końca pracy, którą skończyłem o 15.40.

   Dzisiaj, gdy to przepisuję (12.05.2020) wyjaśnię, że było to działanie Ducha Świętego, które określałem „wzmacniającą słodyczą”. Wówczas nikomu nie odmówisz, każdego traktujesz jak brata lub siostrę, a szczególnie cierpiących pragniesz przytulić.

   Z pracy wyszedłem smutny, bo nie mogłem odmówić koronki do Miłosierdzia Bożego, ale Anioł podpowiedział, że ten dzień będzie; „za tych, którzy nie mają czasu dla Pana Jezusa”.

   Tak, bo wie­lu jest zapracowanych, a inni mają bardzo ważne sprawy. Właśnie napłynął obraz Bronisława Gieremka promującego panią Hanię Suchocką na premiera, a wcześniej widziałem go podczas rozmów z Kiszczakiem i Jaruzelskim.

   Serce zalał wielki smutek z powodu osamotnienia, a zarazem współcierpienie z Panem Jezusem idącym na zabicie...jak baranek! To straszliwy ból, ale wiem, że jest to wielka łaska, bo Zbawiciel pokazał całkowite poddanie się oprawcom. W żaden sposób i żadnym językiem nie wyjaśnię tego, a pó­źniej na Mszy św. wzrok zatrzyma Pan Jezus trzymający baranka.

   W tym stanie zacząłem moją modlitwę w intencji tego dnia. Przytoczę tylko jedno rozszerzone zawołanie; „Ojcze Przedwieczny miej miłosierdzie - przez zasługę św. Osamotnienia Pana Jezusa Chrystusa, Najmilszego Syna Twego jakiego doznał podczas Bolesnej Męki za nasze zbawienie - nad tymi wszystkimi, którzy nie mają czasu dla Twego Syna”. Modlitwę, która została wymodlona można skracać lub wydłużać wg pragnienia duszy.

   Zapaliłem lampkę pod „moim” krzyżem, ale na Mszy św. przysypiałem ze zmęczenia, a po powrocie do domu „spojrzy” figurka Pana Jezusa w koronie cierniowej. Tak, bo w telewizji trafię na transmisję z Mszy św. z Katynia, gdzie pochylony Jelcyn wypowiedział słowa; „ciężko, ciężko" z pragnieniem pocałowania w rękę kapłana, który przeżył z powodu pomyłki...pociąg zatrzymał się zbyt daleko od miejsca mordowania Polaków.

   Teraz płynie debata w której wychodzi fałsz lewicy; udawanie, że walczą o nasze dobro okradając naród. Ja nic nie otrzymałem podczas społecznego uwłaszczenia...

                                                                                                                                 APeeL

29.08.1993(n) ZA UPADAJĄCYCH, KTÓRZY NIE WRACAJĄ DO PANA JEZUSA...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 29 sierpień 1993
Odsłon: 511

    Wstałem z ciężką głową wśród krzyków żony, która znalazła trzy buteleczki, a Zły natychmiast podsunął mi osobę kierowcy pogotowia, który jest wrogiem naszej wiary. Padłem na kolana z wołaniem; „Przepraszam Ojcze! Przepraszam!”, a właśnie „spojrzał” Pan Jezus w koronie cierniowej.

   Teraz o 9.20 dobiegają słowa kazania z transmisji Mszy św. radiowej. Dziwne, bo dzisiaj, gdy to przepisuję (29.03.2020) jest to samo...z powodu żółtej zarazy (koronowirusa) z zaleceniem, aby w kościele nie było jednocześnie więcej niż 5-u wiernych!

   Wówczas padły słowa, że Pan Jezus pragnie przeprowadzić mnie przez Dolinę Śmierci. Łzy zalały oczy, ponieważ jest mi głupio z powodu wczorajszego picia. Jacques Fesch tuż przed swoją śmiercią ograniczył palenie, a ja tak obdarowany...

   Zły wykorzystuje moją słabość i kusi przejazdem do kościoła, a nie nadaję i dodatkowo łapie mnie senność. Piszę to dla poszukujących, aby „zajrzeli” do swojej głowy, bo wielu idzie na takie pomysły. Przemogłem się i płynie różaniec Pana Jezusa oraz cz. chwalebna różańca, a w drodze na Mszę Św. zdążę odmówić jeszcze cz. radosną (wówczas miałem narzucony zestaw modlitw...”ustnych”).

   Zły ma dostęp do przebiegu dnia naszego życia. Skąd wiedziałby, że będę miał przeżycia duchowe w przedsionku po stronie lewej...kierował mnie do wejścia centralnego, a nawet na chór! Tam zastałbym śpiewających i tłok!

   Dzisiaj uczestniczę w Mszy św. jako „normalny” katolik..nawet rozglądam się, a przez chwilkę zwraca uwagę podstawa pani o prześwitującej sukience! Nie docierało do mojego serca Słowo. W czasie kazania kapłan mówił o upadkach i grzechach, a w tym czasie spojrzałem na stację z Panem Jezusem upadającym pod krzyżem, który pokazuje, że po upadku trzeba podnieść się.

   Jako niegodny zrezygnowałem z Eucharystii...pozostałem w rogu, zakryty chorągwiami! Na dodatek zerwała się ulewa i zgubiliśmy się z żoną. Po odpoczynku wróciłem na Msze Św. wieczorną. Pan poprowadził mnie koło cmentarza z figurą Zbawiciela w koronie cierniowej.

   Z płaczem odmawiałem „św. Agonię” w intencji tego dnia. Chwilkami - podczas błagania Boga Ojca o miłosierdzie dla tych dusz - łzy zalewały oczy 

    W kościele trafiłem na pieśń błagalną do Pana Jezusa, aby przyjął nasze wołania! „Ciebie, mój Boże, pragnie moja dusza”...padłem na kolana, bo tak jest naprawdę. Po uniesieniu wzroku i ujrzeniu kapłana trzymającego Św. Hostię z serca wyrwało się; Jezu! Och Jezu!”, a po Eucharystii zostałem całkowicie powalony w ciele.

   Wracałem do domu odmawiając moją modlitwę i tak trafiłem przed figurę MB Niepokalanej. Wiem, że jest to łaska, bo zło uczynione w nocy zostało zamienione na dobro. Jakże piękne są słowa Jacques'a Fescha (Za pięć godzin ujrzę Pana Jezusa) w których pragnął opisać wszechogarniającą Boga, a jest to niemożliwe...musisz sam to przeżyć.

    Zły zna moc takich relacji i nienawidzi mnie z całej swojej ciemnej mocy. Tacy jak ja są niebezpieczni, bo ujawniają jego działania, co jest pokazane w wydaniu ziemskim (zdrada wysokich funkcjonariuszy Bezpieki). Dlatego grożą za to wielkie kary, a w praktyce tacy umierają „śmiercią naturalną”...

       „Dziękuję Ojcze za ten dzień”…          

                                                                                                                                  APeeL

 

 

  1. 28.08.1993(s) ZA SAMOWYSTARCZALNYCH...
  2. 27.08.1993(pt) ZA ROZBIJAJĄCYCH KOŚCIÓŁ ŚWIĘTY
  3. 26.08.1993(c) ZA OCIEMNIAŁYCH DUCHOWO...
  4. 25.08.1993(ś) ZA SPRACOWANYCH NA POLETKU PANA BOGA...
  5. 24.08.1993(w) ZA PODSTĘPNIE ZNIEWOLONYCH
  6. 23.08.1993(p) ZA NIEWIERZĄCYCH I DUSZE TAKICH
  7. 22.08.1993(n) ZA BRACI Z ORGANIZACJI SZATAŃSKICH
  8. 21.08.1993(s) ZA MAJĄCYCH PUSTE SERCA
  9. 20.08.1993(pt) ZA OPUSZCZONYCH BRACI MOSTARU...
  10. 19.08.1993(c) Przedrzeźnianie przez Szatana...

Strona 1914 z 2288

  • 1909
  • 1910
  • 1911
  • 1912
  • 1913
  • 1914
  • 1915
  • 1916
  • 1917
  • 1918

Menu główne

  • Strona domowa
  • Dziennik duchowy
    • Chronologicznie
  • Moja duchowość...
  • Dwa zdania o sobie

Licznik odwiedzin

Odwiedza nas 822  gości oraz 0 użytkowników.

WYSZUKIWANIE

Logowanie

  • Nie pamiętasz hasła?
  • Nie pamiętasz nazwy?