- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 369
"Pan mój i Bóg mój"...
W ciszy i na kolanach podziękowałem Bogu za wczorajsze wytrwanie w ścisłym poście, a miałem pokusę zjedzenia kawałka chleba razowego. "Dziękuję Matko za dar mówienia o Tobie...spraw Matko, abym mówił Twoimi Słowami"...
- Mów tak: "Czy wiesz jak kocha ciebie Matka Boża i jak cierpi z powodu tego co głosisz?" Chodzi o odwróconych od wiary, negujących istnienie Matki Bożej, itd.
Popłynie "Anioł Pański", modlitwy poranne z Medziugoriu oraz koronka Pokoju. Dzisiaj nie czuję obecności Złego. W czasie modlitwy napływał obraz: "Aktu oddania swoich cierpień przez ciężko chorych dla Matki Bożej."
Wróciły też wczorajsze rozmowy z ciężko chorymi (pacjentką i pacjentem), którym mówiłem: "trzeba swoje cierpienia ofiarować, najlepiej po św. Hostii, przekazywać każdy dzień w intencji lub bez".
Pacjentka jest zdeformowana przez schorzenie układu kostno-stawowego i dodatkowo uszkodzona przez stosowane leki hormonalne. Jej choroba trwa od młodości, a nie wiedziałem, że to osoba wierząca.
"Matka Boża wie o pani...tak chciałaby, aby pani wołała do Niej...przekazywała Jej każdy dzień swój męki...dołączała tę mękę do Męki Jej Syna. Ona da pani inne pocieszenia i sprawi, że stanie się to, o czym pani marzy w skrytości. Trzeba tylko zawołać i słuchać...całość 15 lat cierpień trzeba przekazać bez intencji po Sakramencie Pojednania". Tak mówiłem do niej przez 10 minut i podpierałem to przykładami spotkań z Matką Bożą z mojego życia.
Z audycji radiowej "Słowo na dzień" w serce wpadły słowa: "pamiętaj, że zewnętrzna postawa podczas modlitw nie jest rzeczą obojętną. Św. Franciszek potrafił przez całą noc klęczeć z uniesionymi rękami i w tym czasie wołał: "Pan mój i Bóg mój". To były słowa do mnie, bo często mam rozterkę czy dobrze czynię, gdy wołam do Boga Ojca leżąc...chociaż jest to na dyżurze (mamy wspólny pokój we dwóch).
Teraz w ciszy serca płyną modlitwy, a w czasie wyjazdu karetką wołałem do Pana Jezusa, aby "zmartwychwstawał w moim sercu". Nic i nikt nie wyrazi tej radości i tego pokoju. Życie ziemian to sprawa rządu, afery, kradzieże i ten facet, który znalazł się w rowie (ślizgawica)!
Jak dobrze, że kościoły mają dzwony, bo o 12.00 przypomniano o modlitwie "Anioł Pański"! Za chwilkę z ekranu telewizora popłynie relacja z Nazaretu. To zgranie z moją modlitwą! Tam "Słowo stało się Ciałem".
Nagle wzywają do chorego dziecka, a to nie moja kolejka. Idę bez zdenerwowania, ponieważ pamiętam, że pierwszy jest obowiązek, a później przyjemności duchowe. Pana Jezusa także nękali "chorzy na wszystko", nawet nie miał możliwości spokojnie pomodlić się.
Z potrzeby mojej duszy i serca - z uniesionymi dłońmi zawołałem: "Pan mój i Bóg mój! Dziękuję Ojcze za Syna Twego, Pana Jezusa...dziękuję"! To było naśladowanie św. Franciszka. W tym czasie przesunęły się pocieszające obrazy: kilku świecących Krzyży przy świątyni i Góra Tabor, a z oddali głos: "To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie!"
Jakby w odpowiedzi zawołałem: "Och, Jezu mój...Jezu...tylko Ciebie pragnę słuchać i dla Ciebie tylko żyć". To są sekundowe błyski serca zalanego smutkiem i tęsknotą rozstania. Wszystko to jest bardzo bliskie...na wyciągnięcie dłoni. Teraz odmawiam "św. Osamotnienie" Pana Jezusa, a z ekranu płyną obrazy Ogrójca !
Ponownie wezwano mnie poza kolejką do omdlenia, ponieważ kolega pojechał na smaczny obiadek. Ile możliwości różnych prób, bo bez złości szedłem do karetki, a kolega właśnie wrócił. Najwyższą próbą jest oddanie życia za brata!
Dobrze, że wypadł daleki wyjazd, bo wówczas mogę odmówić moje modlitwy. Tak trafiłem do "babci różańcowej"...jako efekt porannej zamiany kolejki, gdzie na stole był obrazek z Męki Pańskiej (wszystkie części różańca) z Panem Jezusem w koronie cierniowej.
Podczas przejazdu napłynęło, że w torbie lekarskiej brak słuchawek...tak było. Osłuchałem chorą uchem bez zdenerwowania, a w tym czasie napłynęła prośba, "abym nie brał pieniędzy". Babuszka położyła 5 dolarów, a ja uciekłem z życzeniami wszystkiego dobrego.
Podczas transportu pacjentki gnębionej przez przełożoną powiedziałem: "czy pani jest godna tego, aby nie gnębiono panią niewinnie?...proszę przyjąć to cierpienie i dołączyć do Męki Pana Jezusa.. przekazać Matce Bożej z prośbą o prowadzenie. Ponadto trzeba modlić się i dziękować za prześladowczynię, którą stworzyła Mądrość Boża.
Bóg kocha ją bardziej od pani, ponieważ ona nie wie, że On Jest. W tym czasie prosić o pokój w jej sercu i czekać na decyzję z Nieba! Nie wolno z własnej woli latać z kwiatami, ponieważ wygoni (potwierdziła, że tak było). Po drodze wstąpiłem do pani, która znalazła słuchawki...z wdzięczności zbadałem ją, a ona powiedziała: jak pan to wszystko pięknie czyni.
Teraz stoję pod gwiaździstym niebem i odmawiam cz. radosną różańca...obdarowano (bogaci) jabłkami i brudnymi papierami. Wskoczyłem pod pachnącą świeżością kołdrę państwową i pełen zadziwienia dziękowałem jak dzieciątko przed snem: "Tato, dziękuję Ci za wszystkie radości tego dnia...za możliwość modlenia się, pracę, jedzenie oraz próby i za tę świeżą pościel!"
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 693
To był czas odmawiania całego różańca, a dzisiaj już z samego rana miałem odmówioną modlitwę poranną i cz. radosną. Teraz jestem w ładnym pokoju małżeństwa z pościelą na materacu i czekam na efekt działania leku. W tym czasie rozmawiamy jak w rodzinie ludzkiej...
Nieco zaspałem i pospiesznie czytam koronkę pokoju z zawołaniem: „bądź ze mną Panie Jezu”. W pospiechu biegnę na stanowisko pracy, a pacjenci wspomagają mnie finansowo...psując moje pragnienie bezinteresowności. Przy wciskanych pieniądzach zły szydzi, że „Jezus jest z nim!” To jest bardzo przykre, bo każda - ,nawet najmniejsza bezinteresowność - ma wartość wieczną!
Pragnę zacząć odmawiać cz. bolesną różańca...o 10.00 stała się cisza, a ja znalazłem się przy Panu Jezusie...w czasie Jego Bolesnej Męki. Ta męka Zbawiciela sprawiła otwarcie Nieba, które jest już tutaj, a dowodem tego jest mój stan duchowy, który mogę określić „poczuciem błękitu” w sercu i duszy.
W błyskach pojawiało się istnienie wieczności czyli nieskończoności naszego życia...jako wielka i nieskończenie długa smuga życia. Jak to wytłumaczyć?
Matka Boża na pewno przybędzie po mnie w godzinie śmierci! Jeżeli wytrwam w wierze otrzymam niebieski wieniec na czoło. W takich chwilkach jestem zadziwiany tym, że wiedzą o mnie w Królestwie Bożym…
Z serca wyrwało się zawołanie: „Panie Jezu dobrowolnie pragnę Ci służyć". W sklepach radowały kolejki, bo wówczas - podczas zakupów - mogę się modlić. Na pierwszej stronie tyg. „NIE” dano piękny obrazek stajenki w Betlejem, ale obraźliwy.
Napłynęło natchnienie, aby zapalić lampkę pod krzyżem...jeszcze niedawno wahałem się przy zakupie pojedynczej (droga, bo to pół butelki wódki). Teraz z radością kupuję na wszystkie dni świąt...dla Pana Jezusa.
Z trudem znalazłem kartkę biedaka z adresem, który w ten sposób prosił o wsparcie, a tam zarazem była koronka do św. Ran Pana Jezusa. Wołałem z serca uciekając się do św. Ran Zbawiciela, a serce zalewała słodycz duchowa. To ból połączony z poczuciem bycia w Królestwie Bożym...już tutaj na ziemi! Nie zaznasz żadnego lęku uciekając do św. Ran Pana Jezusa...
Prawda jest taka, że mało ludzi modli się za dusze c z y ś ć c o w e. W myśli ogarnąłem ten świat, a przecież cały kościół zachodni nie uznaje tego miejsca! Piszę to „na żywo” i zdziwiony stwierdzam, że dzisiaj - w różańcu Pana Jezusa - wypada modlitwa za dusze czyśćcowe.
Dodatkowo w dniu edycji tego zapisu (20.12.2017) w "Pulsie" (miesięcznik OIL w W-wie) jest wspomnienie zmarłej pani prof. Henryki Małdykowej z Instytutu Reumatologii w W-wie u której robiłem specjalizację. Właśnie dzisiaj pójdę na dodatkową Mszę św. - z wołaniem w mojej modlitwie - w intencji tamtego dnia. Tak zmieszał się czas obecny z przeszłym...
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 383
Od rana (5.00) mam kłopot z rozproszeniami wtłaczanymi od złego ("dobrymi" myślami):
- wizyta z synem w poradni skórnej w W-wie, gdy był mały (okrutna świerzbiączka, która przejdzie dopiero po szczepionce odczulającej)
- zamazane przemówienie Wojciecha Jaruzelskiego w "Życiu W-wy"
- na ten czas w TVP 1 płynie audycja o stresie z radami psychologów, którzy nic nie wiedzą o Przeciwniku Boga Ojca i jego metodach (im daje spokój, bo służą mu nieświadomie).
Nie wiedzą, że szatan jest głównym sprawcą większości lęków u normalnych ludzi. Napłynęła pokusa dzwonienia i powiedzenia im kilku słów, ale posłuchałem zalecenia: "zmień program!"
- tak uczyniłem trafiając na relację z wypadku (zabici i ranni).
Te przeszkody w modlitwie pokonałem położeniem obrazka z Matką Bożą (Niepokalane Poczęcie). W jednej sekundzie znalazłem się sercem przy Panu Jezusie, a łzy zalały oczy, ponieważ to była mała wygrana w boju z demonem.
Tak udało się odmówić modlitwy poranne i koronkę pokoju. W gabinecie trwały dalsze rozdrażnienia, ale jakby w podziękowaniu popłynął smutny śpiew Adriano Celentano (Tempo Se Ne Va)...
Trafił się niewidomy dziadek, który pięknie modli się w kościele, ale zły podszedł go prostą sztuczką: wszędzie zbiera butelki, szmaty i stary chleb, ponieważ Pan Jezus nie kazał nic marnować i niszczyć.
Teraz, na początku dyżuru w pogotowiu ratunkowym zaczynam modlitwy, a kolega uporczywie zagaduje (jeden pokój lekarski, nora w piwnicy). Nawet wskazuję mu, że jest godzina 15.00 z koronką do Miłosierdzia Bożego, a to święty czas, nie wolno się rozpraszać. Na to konto wysłano mnie do pijanego, który doznał urazu głowy (zeszło 2 godziny).
W wielkim pragnieniu kupiłem lody, podrzuciłem żonie, a drugiego zgodnie z natchnieniem podarowałem niechętnej mi pielęgniarce. Trafiłem w jej smak, a moje serce zalała radość i pokój! Z takich chwilek składa nasze życie.
O 18.45 pojawiło się niespodziewane przeżycie: most telewizyjny Fatima - Sowiety. Padłem na kolana (nie było kolegi) i tak zostałem pobłogosławiony Monstrancją z Fatimy. Jakże chciałbym tam być! Łzy zalały oczy...
Cóż można zaplanować i przewidzieć?
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 387
Od rana przezornie odmawiałem modlitwy, a w przychodni będzie jeden chory! Wówczas jeszcze nie uczestniczyłem w codziennej Mszy św. Z włączonego radia płynęła relacja z Sejmu RP, chwilami w ciszy płynęło "obowiązkowe" wówczas wołanie do Boga Ojca (zestaw narzucony sobie).
Dopiero później wymodlę obecną modlitwę (jest na witrynie): połączenie drogi krzyżowej z cz. bolesną różańca. Udaje się spokojnie załatwić wyznaczone sprawy, reperację sprzętu, a radość i pokój zalewała serca...zakończona kojącym snem. Jakże Pan jest łaskawy!
Podczas wieczornego filmu "przybył" Pan Jezus. Poczucie obecności Zbawiciela sprawiło smutek rozstania z natchnieniem, że: "Pan Jezus zstąpił ze świata niewidzialnego (Królestwa Bożego), w Swojej części duchowej i ujawnił się po wcieleniu...o tym są słowa w "Wyznaniu wiary", że "zstąpił z Nieba". W tym "odkryciu" zawołałem:
"Panie Jezu
Ty zstąpiłeś dla mnie
dla mojego wyzwolenia
dla zawołania - Ojciec czeka!
Niebo otworzone!"
Teraz mam odczucie cierpień Pana Jezusa, bo Jego Męka służy tylko pojedynczym ludziom. Ilu teraz, w czasie tego serialu myśli o Panu Jezusie i Niebie? Jak ich obudzić? "Ojcze nasz". Tak chciałbym wybiec z domu i wołać: "Zstąpił z Nieba!...zstąpił z Nieba! Jezus zstąpił z Nieba!" Czy to było też w środę?
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 386
Tuż po północy otrzymałem odpowiedź na pytanie: "co oznacza Niepokalane Poczęcie?" Właśnie z książki św. Bonawentury padną słowa do mnie: "całe twoje życie i wszystkie twoje wyrzeczenia nie zasłużyły na to, aby Pan dał ci łaskę ujawnienia tych wątpliwości!" Nie będę już pytał..już wiem!
Dzisiaj, gdy przepisuję to świadectwo (22.09.2021) sprawa nie jest prosta dla niewierzących i typu matki Joanny od demonów (prof. Joanny Senyszyn), która szydziła z "niepokalanego poczęcia" Pana Jezusa, a jest to Narodzenie Matki Bożej bez grzechu pierworodnego.
Teraz trzeba przeczytać jakąś rozprawę o grzechu pierworodnym. Mnie jest to niepotrzebne, bo nie oglądam się wstecz, a do tego na grzechy Pierwszych Rodziców. Obchodzi mnie powrót do Królestwa Bożego, które większość neguje, a Belzebub (władca demonów) wie tak jak ja, że istnieje, a na ziemi jest już w nas. Tego nie można zrozumieć i przekazać.
Przed wyjściem do pracy zdenerwowały mnie rozważania (język żmii duchowej) prof. Zofii Kuratowskiej. To lekarka z czerwonej opozycji (1931-1999) z UD. Zmarła w Pretorii, zwłoki skremowano i zgodnie z jej życzeniem częściowo rozrzucono nad jeziorem w Afryce (fanaberie pośmiertne).
W drodze spotkałem koleżankę i nie mogłem kontynuować modlitwy, a w przychodni trafiłem na młyn, kłótnie i krzyki z napieraniem chorych w złości. Sam dodatkowo gadałem jak najęty...nawet do kucharek podczas obiadu (o polityce).
Dzień zakończy się kłótnią z pacjentką - o chociaż 3 tygodnie - zwolnienia lekarskiego! Przy tym rzuciła na biurko plik papierków. Wyrzuciłem ją z gabinetu - poprzez wyjście i zamknięcie drzwi. W wielkim zdenerwowaniu wybiegłem z przychodni, a przywitała mnie praca młota pneumatycznego!
Cała nadzieja w powrocie do domu, ale pod garażem usłyszałem "dzień dobry" od towarzysza, a w domu trafiłem na zajęte WC! Usiałem załamany: "Zdrowaś Mario", a syn właśnie włączył aparaturę.
W sercu trwał wielki smutek z powodu dzisiejszego dnia i niegodnego zachowania. Zarazem wystąpiło poczucie opuszczenia przez Boga Ojca! To jest największy strach jaki odczuwa człowiek z łaską wiary, ale właśnie rośniemy w takich próbach. Przełożę to na relację z moim synem. Poddaję go próbom, ale on o tym nie wie, że obserwuję jego zaufanie do mnie z obawą o to "co zrobi ojciec".
Na ten czas w księgarni, gdzie trafiliśmy na zakupy popłynie kolęda: "Lulajże Jezuniu", a na wysokości moich oczu wzrok zatrzyma wielki obraz "Ostatniej Wieczerzy". Łzy zalały oczy, ponieważ ujrzałem dwa najważniejsze dni z życia Pana Jezusa: "Narodziny oraz odejście z tego świata. Podczas modlitwy zauważyłem dwie pocztówki ze słowami: "Czemu rozpaczasz duszo moja? Ufaj Panu (...) Do Ciebie, Panie wznoszę duszę moją (...)"...
Na zakończenie tego dnia oglądałem zbiorowe, przymusowe śpiewy bożkowi Mao w Chinach (w czasie Rewolucji Kulturalnej). Dzisiaj (22.09.2021) tak samo jest w Korei Północnej.
Dzień kończą słowa przeczytane u św. Bonawentury, gdzie Pan Jezus na krzyżu zawołał: "Boże, mój Boże czemuś Mnie opuścił?" Natomiast u małej Tereski trafiłem na słowa, że w chwilach opuszczenia (badania nadziei) woła do Boga i Wszystkich Świętych: "Choćby Bóg mię zabił, w Nim ufać będę".
Dopiero teraz przypomniałem sobie, że rano oddałem moją wolę Bogu Ojcu, a później byłem zadziwiany przebiegiem tego dnia...
APeeL
- 16.12.1991(p) Pragnienie cierpienia dla Boga...
- 15.12.1991(n) To pokolenie musi wymrzeć...
- 14.12.1991(s) Potrzeba zmuszania ciała...
- 13.12.1991(pt) ZA DOBROWOLNIE PRZYJMUJĄCYCH CIERPIENIA
- 12.12.1991(c) Chwilki w Niebie...
- 11.12.1991(ś) Pokój Mój wam daję...
- 10.12.1991(w) Jesteś nieśmiertelny...
- 09.12.1991(p) Pogotowiem trafiłem do opętanego...
- 08.12.1991(n) Największe Święto Świata...
- 07.12.1991(s) Już wówczas stawałem w obronie naszej wiary...