- Czy jest pan sprawcą śmierci jakiegoś człowieka?
- Podejrzewam, że tak. W jednym wypadku był to młody mężczyzna, któremu zapisałem butapirazol, ale zaznaczyłem, że kategorycznie nie może pić alkoholu. Żona, która była przy tym nie protestowała, gdy oszukiwał, że nie pije alkoholu.
W dwóch innych przypadkach moje działania było typu nieświadomej eutanazji. W czasopiśmie lekarskim była mieszanka p. bólowa zalecana w bólach nowotworowych, gdzie źle wyrażono dawkę jednego ze składników (0.2 mg). Zasada jest taka, że piszemy: 1,0 = 1g, a 0,001 = 1 mg. Pomylono się także w aptece podczas wykonywanie tego leku.
Skrócona została przedłużająca się agonia u pacjenta z rakiem żuchwy, którego karmienie przez rodzinę było b. utrudnione (nie miał już połowy tego narządu). Nie wiem jak to ocenić, bo pacjent w tym wypadku otrzymał łaskę łagodnej śmierci.
Podobnie było po podaniu morfiny w raku płuca ze śmiertelną dusznością. To był mój błąd i z duszą na ramieniu wracałem do zmarłego, ale w drzwiach żona z płaczem dziękowała, bo wołała do Boga o to, aby śmierć wyzwoliła go z tej straszliwej udręki. Znajdź się na moim miejscu...
- Jeżeli Pan mało umie to w takim razie co jest najważniejsze w leczeniu?
- Najważniejsze jest bycie z chorym, dawanie podpory duchowej i pewności, że choroba zostanie pokonana.
- Czy obecne leczenie ma przyszłość?
- Jaką przyszłość może mieć leczenie przy pomocy środków chemicznych...przypomina to trucie stonki na działce. Jest faktem, że pacjenta z zapaleniem płuc musimy leczyć antybiotykami, bo dzisiaj nie mamy innego wyjścia.
- Jaka jest alternatywa?
- Dawniej leczono poważnie lewatywami. Pojawią się metody o których w tej chwili nawet nam się nie śni.
- A co w chwili obecnej?
- W chwili obecnej nie możemy leczyć samego ciała (soma) bez leczenia umysłu (psyche), a dalej duszy. Ja jestem lekarzem ciała (psyche i soma) i duszy...to połączenie wymaga mostu, którym jest łaska wiary... APeeL
Podczas dyżuru w pogotowiu przyśnił się wujek z ciotką. Na studiach w AM w Gdańsku dawali mi namiastkę domu rodzinnego do którego miałem bardzo daleko. Nie mogłem być na pogrzebie zmarłej cioci, bo były straszne mrozy, 300 km i dopiero zaczynałem pracę.
Nigdy nie śniła mi się babcia ze strony matki z którą byłem związany...dawała mi w swojej izbie kącik za szafą - przyśniła się 1 raz w styczniu 1988 r. w niejasnej sytuacji, a po kilku dniach zmarł jej ukochany wnuczek.
W nocy było włamanie do garaży (ukradziono samochód, a z mojego wzięto tylko kanister z paliwem) - w tym czasie czasie przyśnił się znajomy złodziej z kompanami, który rozlewał alkohol i był bardzo zadowolony.
Mignęła też pacjentka, która podała, że zażyła środek nasenny...wyraźnie widziałem trzy „chałupki”. Rano pojechałem do niej i znalazłem się na podwórku ze snu! Stwierdziła, że jej mąż utopił się, bo pił alkohol z bratem. W samochodzie były jego spodnie z pieniędzmi, ale w zamieszaniu zginęły.
W śnie mąż zapytał ją czy brat dołożył się do pogrzebu. Odpowiedziała, że nie, a on przeklinał go. "Później (w nocy) obudził mnie dzwonek u drzwi. Wyszłam, ale nikogo nie było, a po podwórku biegał koń, który wyszedł z obory (nie wiadomo jak)".
Inna opowiadała, że wspólnik jej męża (kupili razem maszyny cukiernicze) zmarł nagle. Mąż stwierdził, że to ludzie bogaci, ale długo nie zwrócą. Przyśnił się zmarły dłużnik...siedział jakby na drabinie - „wyżej”, uśmiechał się i powiedział; masz rację, tutaj trzeba płacić więcej.
Krwawiłam z dróg rodnych, słabłam - mąż (sekretarz) z kolegą lekarzem opili mój płatny urlop „na poratowanie zdrowia nauczyciela”. Nie mogli prowadzić samochodu. Wysłano po chłopaka tuż po wojsku, który nie chciał jechać, bo była zimowa zawierucha, ale „to tylko 10 km”.
Na głównej trasie stał Star z przyczepą w którego uderzyli. Kierowca z wypadku wyszedł bez szwanku, lekarzowi urwało głowę, a mąż zginął. Piękny był pogrzeb, na trumnie położyli czerwone płótno, delegacje, kompania honorowa i orkiestra.
Teraz mówi ojciec, któremu przyśnił się syn i prosił, abym się nie martwił; „nie martw się tata, tutaj jest mi dobrze”. Innemu umarł 2-letni synek. Żona oglądała telewizję, a on pojawił się w drzwiach...w pełnej okazałości!
U tej babci byłem pogotowiem - ciężki napad obrzęku płuc, krok od śmierci, żyła jeszcze dwa tygodnie. Chora bała sie śmierci, bo przeżyła odejście synka i po pewnym czasie matki. Któregoś dnia usnęłam, czuję zimny powiew, wiem, że to matka - obudziłam się, ale ona odeszła.
W takich relacjach pojawia się element elektryczności (energia magnetyczno-telepatyczna); dzwonek, błysk, lampa, w przewodach, telefon itp. Syn pracował przy pompie wodnej - była zepsuta. Porażenie. Zginął na miejscu. W nocy sen - straszliwe błyski na starych przewodach elektrycznych w mieszkaniu (ostrzeżenie, że „też są stare i złe").
Już w tamtym czasie uważałem, że lepiej jest chodzić na pogrzeby niż na wesela. Obecnie (2016) bardzo lubię pogrzeby. Zmarli w snach często nas ostrzegają i przypominają o różnych rocznicach.
Wróćmy do mojego snu. Po pewnym czasie zmarł wujek, który był człowiekiem b. silnym (kierowca taxi). W momencie jego śmierci odebrałem silny impuls...nawet pękły dwie szklanki podczas śniadania. Wiedziałam, że muszę być na jego pogrzeb i tak uczyniłem.
Wczoraj wieczorem, podczas dyżuru w oddziale wewnętrznym czytałem homilie i przemówienia papieża. Podczas międzynarodowego kongresu lekarzy katolickich powiedział (3 X 1982), że „służba życiu określa cel medycyny”. Opieka nad chorymi to codzienna ofiara, ponieważ jesteśmy cząstką Niebieskiego Lekarza dusz i ciał.
Przy tym - cytując Biblię - wspomniał o kruchości ludzkiej kondycji; nietrwałej jak trawa, przelotnej jak cień i ulotnej jak kropla wody. Teraz, gdy przepisuję ten dzień (23.04.2020 r.) jestem zdziwiony stwierdzeniem, że ta służba „winna obejmować i jednocześnie przekraczać cielesność, właśnie dlatego, że nie wyczerpuje ona życia”.
Dalej wspomniał o „duchu służby” oraz podkreślił, że lekarz katolicki ma obowiązek świadczenia słowem i przykładem o wierze w życie nadprzyrodzone.
Moje obecne zdziwienie jest wielkie, ponieważ do tego dążyłem przez 40 lat pracy. Bolał mnie fakt, że w kraju katolickim nie ma możliwości określenia siebie takim lekarzem. Z powodu wiary straciłem prawo wykonywania zawodu, bo koledzy psychiatrzy są ateistami. Nawet w Przychodni św. Pawła w W-wie trafiłem na takiego! Korporacja jest zamknięta dla wiernych Bogu naszemu.
Przytoczę fragment przesłuchiwania przez komisję lekarską (w styczniu 2008 r.);
- Pani doktór gdzie pani skieruje matkę, której nagle umrze małe dziecko, bo ja zalecę ucieczkę do Matki Bożej…
- To pan chorych kieruje do Matki Bożej!?
- Pani doktór z nami powinien być kapłan!
- To pan z księdzem bada?
Właśnie zmarł wielki lekarz Stanisław Luft (1924-2020) z którym zetknąłem się podczas specjalizacji w Instytucie Reumatologicznym w W-wie. Władzy wciąż „ludowej” nie podobało się jego zaangażowanie w życie Kościoła katolickiego, gdzie był wykładowcą medycyny pastoralnej (napisał taką książkę „Medycyna pastoralna”).
Za to „ukarano” go; nominację profesorską otrzymał dopiero w 1992 r. (tuż przed przejściem na emeryturę). Nic się nie zmieniło, bo „towarzysze” stosują wypróbowane metody; promują miernych, biernych, ale wiernych...szkodząc jak się da „tym, co nie z nami”.
Tak się złożyło, że właśnie dzisiaj otrzymałem pismo z prokuratury, gdzie trafiła moja krzywda, bo tuż przed emeryturą (4 miesiące) zawieszono mi pr. wyk. zawodu lekarza za bycie katolikiem, co oznacza obowiązek obrony wiary i krzyża.
Najgorsze jest to, że funkcjonariusze „sanhedrynu” (rady) zarówno okręgowej jak i naczelnej tkwią w przestępstwie od 12 lat. W tym czasie nauczają w TVN, mówią o etyce, sami sobie przyznają odznaczenia oraz nagrody i wyróżnienia („Mentor”, „Lista Stu” najważniejszych doktorów), aby trafić później do izbowej salki pamięci. To są głupie celebracje świeckie znane z czasu okupacji sowieckiej.
Protestowałem przeciwko konferencji 28 marca „Światłość i Ciemność” na temat; „Ból i cierpienie” razem z UKSW, którą skasowała pandemia. Koledzy dalej podpinają się pod wiarę katolicką i Kościół święty (faryzeizm). Tak zmieszał się ten i tamten czas...
Wówczas w śnie wędrowałem po różnych pomieszczeniach. W jednym z nich trafiłem na trumnę z awarią światłą i trwającym półmrokiem. Tam wszedł zmarły wujek i z płaczem położył ręce i głowę na moich kolanach. Światła nie było także w pomieszczeniach mojego ojca i zmarłego brata ciotecznego, a także w całym mieście.
Nasze światło jest odpowiednikiem wiary w Boga i Jego Światłości wokół, w miastach i na świecie. Wszyscy ze snu żyli w ciemności duchowej, a teraz potrzebują wsparcia, aby przesunąć się w Czyśćcu ku Królestwu Niebieskiemu. Ja dotychczas też tkwiłem w takim mroku...
Z natchnienia Ducha Świętego napłynęło, aby za te dusze być na Mszy Św. co uczyniłem 09.10.2018...