Wola Boga Ojca
  1. Jesteś tutaj:  
  2. Start

08.04.1991(p) Dzień pracy lekarza niewolnika...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 08 kwiecień 1991
Odsłon: 274

     Niebywałe koszmary nocne z napadem chmary ekstremalnie podłych much (symbol napadających na mnie oraz niewolnictwa w przychodni), a w powtórce ataku dodatkowo złe psy!

    Przed obudzeniem sprzedałem butelki i to złemu oraz spoconemu sklepikarzowi z informacja, że "dzisiaj nic nie zarobiłem"!

    Już na jawie zawołałem: "Matko moja..bądź ze mną w utrapieniach. Jezu prowadź, daj siłę i milczenie w próbach."  Chodzi o to, że wciśnięto mi zastępstwo za "ordynatora" (bez specjalizacji) i to w "oddziale wewnętrznym" bez lekarzy dyżurnych.

   Takie "stanowiska" bezpieka tworzyła dla swoich umiłowanych i zaufanych. To towarzysze kasy i pracy (praca to tylko biznes lub państwowa)...normalny Polak nie otrzyma takiej. Wszystko obstawili, a Okrągły Stół wywrócił się.

    Jednak z całą powagą przejąłem oddział i zacząłem od modlitwy przebłagalnej za pacjentów (miałem jeszcze czas) w gabinecie lekarskim. W tym czasie demon kusił "grubymi i zasranymi”. Tak jest faktycznie, ponieważ część chorych ma zafajdany piżamy i koszule. To niedostatki higieny,  braki bielizny oraz różne choroby z biegunką.

  Na ten czas napłynie pocieszenie, ponieważ na szyi umierającej starowinki (nowotwór jamy brzusznej)  wzrok zatrzyma prosty i piękny różaniec (błękitny). Oddziałowa, wielce ważna komunistka krzyczała do mnie, żeby jej nie przyjmować!

    To "izba szpitalna"...wprost dla tej chorej! Ja, sługa Jezusa - znam tych ludzi i wiem, że właśnie ona ma być przyjęta i to jako pierwsza! Od razu stwierdziłem, że wymaga zastosowania leku przeciwbólowego fortralu, który miałem w kasetce. Po chwili, jakby na pocieszenie od Matki Bożej przyszła siostra zakonna z czekoladkami! 

    Czas szybko płynie, w południe muszę wyjść na obiad w piwnicy i przykro mi, bo muszę przerwać sprawy chorych. Zły kusił, abym nie szedł do przychodni, ponieważ kierownik dał mi wolne. To prawda, ale to jest jeden budynek i nie uciekniesz przed potrzebującymi. Ze zmęczenia zasnąłem w gabinecie lekarskim. .

    O 13.00 napłynął wielki pokój serca, prawie popłakałem się przy czytaniu relacji z Objawień w Medjugorje. Nagle nadeszła pomoc, aby właściwie "rozprowadzić chorych"...w tym oddać rodzinie chorego, który nie wymaga już hospitalizacji! W tym nawale, przy zamkniętych oczach wołałem do Imienia Pana Jezusa! Kto to zna, wie o co chodzi.

   Teraz wypoczywam na działce z sercem pełnym radości i pokoju Bożego! Wprost do niego wpadają promienie słoneczne oraz śpiew ptaszków, a nawet drganie listków roślin.  W wyobraźni dyskutowałem z jakimś redaktorem...

- Pan patrzy na wszystko z ziemi, a ja z nieba...taka jest różnica między nami.  Ukochanie życia oznacza zarazem strach przed śmiercią. Ja śmierć traktuję jako strach przed wyeliminowaniem jeszcze jednego robotnika Pana Jezusa!

- Panie Jezu spraw, abym rozmawiał w Twoim Imieniu z dobrymi rodakami, ponieważ wiem jak ci ludzie cierpią. 

   Okupant zdemolował wszystko, wszędzie widzieli szpiegów i dywersantów. Podejrzeniem było już samo uniknięcie członkostwa w PZPR. Diabelscy synowie wszystko ładnie nazywają: Polska Zjednoczona (czyli oni nie dzielą tylko jednoczą) Partia Robotnicza. Towarzysze zapomnieli jak trzyma się łopatę...została po nich tylko czerwona plama nieszczęść naszej ojczyzny, co nigdy się nie wymaże.

     W intencji pilnujących mnie padłem na kolana w budce i tam odmówiłem 7 x "Ojcze nasz".  Posłuchałem natchnienia, aby pod krzyżem położyć świeże kwiaty (narcyzy). Normalny człowiek w tamtym czasie czynił to bez świadków. Nie wiedział, że Pan Bóg wszystko wie, odczytuje nawet nasze myśli. Nie ma nic zakrytego!

    U mnie jest to pragnienie serca, bo wszystkie kwiaty na świecie należą do Boga Ojca, ale chodzi też o świadectwo wiary, bo ludzie wstydzą się oddawać chwałę Bogu!

   W ten sposób pokazujemy publicznie, że nie wstydzimy się Jezusa, naszego ukochanego Zbawiciela, który w potwornej męce oddał za nas swoje życie otwierając Królestwo Niebieskie!

                                                                                         APeeL

07.04.1991(n) Idź w pokoju...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 07 kwiecień 1991
Odsłon: 279

 

    Dzisiaj czeka mnie dyżur w pogotowiu. W sercu odbieram, abym nie uczynił nic złego. "Panie Jezu rezygnuję dzisiaj z przyjemności. Dziękuję za każdą chwilkę mego życia...proszę Cię Jezu o zbawienie dla wszystkich ludzi z którymi zetknę się. Proszę Cię Jezu bądź ze mną przez cały tydzień." 

    Teraz siedzę w ciszy, czekam na Mszę św. radiową, a moje serce rozpiera wszechogarniająca miłość Boża. Tego nie można przekazać. Jest mi przykro z powodu coś markujących. Zły kusił, abym zapytał "mechanika" (zawsze grzebie w samochodzie): kiedy będzie się modlił, gdy w niedziele reperuje samochód?

- Ty módl się za niego...napłynęło od Matki Bożej.

- Czy żyjący na kocią łapę też będzie zbawiony?

- Jezus nikogo nie potępia i nikomu nie zabrania zbawienia!

   Ludzie uważają, że świętość oznacza jeden wielki czyn! Może tak się zdarzyć! Czy wiesz ile walki wymagało odsunięcia kieliszeczka? Wygrałem w nocy - Jezus dał mi piwo rano! 

    Teraz serce rozrywa pragnienie zbawiania ludzi, których spotykam! W tej intencji popłynie różaniec Pana Jezusa...

    Przypomniała się Konkatedra w Radomiu z Dzieciątkiem, które otwiera dla nas ramiona, przyjmuje nas. Teraz odmawiam "Ojcze nas z zamkniętymi oczami". Miłosierny zalew serca był tak wielki, że wszystkich "wchłaniałem w jego środek". "Panie Jezu wspomóż ubogich duchowo"...

   Piękna muzyka Bacha, cisza, nikt nie wchodzi, nawet mucha nie przeleciała przez pogotowie. Jakże Pan Jezus potrafi obdarować! Z tej radości popłakałam się!    

     "Jezu! Jezu! Jezu! Dlaczego wylewasz z Nieba tyle łask...ta muzyka, cisza, poczucie Twego Miłosiernego Serca...nawet nie pozwalasz na kuszenie. Dodatkowo ptaszek śpiewa dla mnie za oknem! Och, Jezu...teraz zrozumiałem Twoje wielkie cierpienie - pragnienie zbawiania dusz z miłości! 

   To wszystko błyski, nie wyrazisz tego, bo nie ma środka ziemskiego, przekazać to uniesienie duchowe!

   Doznasz łaski tego cierpienia, będziesz wiedział! Nic nie wyrazi Miłości Miłosiernej w Sercu! W tym czasie ludzie „normalni” rozmawiają i śmieją się.

    Zbliża się Msza św. radiowa, wolne...wolno wracam do "świata".  W drzemce poobiedniej napadły mnie brzydkie sny, a później w realu natknąłem się na kierowcę z pismem porno.

    Nie do wiary, ale Pan sprawił zmianę kolejki i w ten sposób trafiłem do umierającej babci pod wielkim i niezwykle pięknym obrazem Matki Bożej z Dzieciątkiem! Jakże piękne było ubranie Matki. po powrocie musiałem wyłączyć wszystkie programy telewizyjne, ponieważ jest to wielka nędza w stosunku do Królestwa Bożego.

    Na ten czas moje serce zalała tęskna miłość za Panem Jezusem. Zacząłem wołać za moich pacjentów, aby Pan objął ich w Swoim Sercu! Nagle ujrzałem jak wielkie jest cierpienie człowieka odłączonego od swego Pana. 

    Zamiana kolejki wyjazdowej przez Pana Jezusa sprawiła, że uniknąłem transportowania nieprzytomnego z wypadku oraz porodu. Rodzące czekają ze strachu, a później rodzą w karetce.

    Później na dalekim wyjeździe trafiłem do chatki, gdzie skręcał się z bólu staruszek (niedrożność jelit). Napłynęła wielka łączność duchowa z jego wnuczką. Patrzyliśmy na siebie - jak starzy znajomi.

     Zastrzyk, czekam na pacjenta, aby zawieźć go na chirurgię i słucham krzyku gęsi w ciemnej stodole. Jakże wszystko cierpi na tym zesłaniu!

                                                                                         APeeL

 

 

06.04.1991(s) Sługa słodkiej władzy...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 06 kwiecień 1991
Odsłon: 275

 

    Tuż po północy spożyłem dwa jabłka (dobro) i zacząłem jeść czekoladę, ale odebrałem, że mam wytrzymać z postem do rana. Teraz krążymy pogotowiem po wsi, pacjentka dwa razy wciska mi pieniądze za badanie i transport.

    Po powrocie do pogotowia, w gabinecie zabiegowym zastałem 12-letnią dziewczynę, która umarła... potwierdził to pediatra. Po zabraniu zmarłej przez rodziców okazało się, że skołowana usiadła. To nasz fatalny błąd, a właściwie pediatry...

    Na dyżurze w przychodni (wolna sobota) daję rady...

- Proszę nie latać po lekarzach i przyjąć choroby związane ze starością

- Proszę modlić się o pracę.

- Dlaczego mąż męczy panią, a nie zgłosi tego problemu Matce Bożej?

- Czy prosiła pani w modlitwie o rozwiązanie tej sprawy...dlaczego trwa pani w złości i nienawiści?

- Proszę nie mylić proboszcza z Panem Jezusem! Ostrzegam panią i nie chcę już głupio dyskutować!

- Krzyż Pana...przecież pani niesie krzyż diabła, sama pani krąży wszędzie i prosi o recepty dla męża, a ja powołany do leczenia nie widzę go!

- Kler rządzi?...były dwa dni wolne w szkole dla Jezusa, ile było ich dla Miczurina?!

   Nieprzenikniona jest Mądrość Boża! Natchnienie wskazuje, że mam jechać do Sanktuarium MB Pocieszycielki Strapionych w Lewiczynie! Na miejscu stwierdziłam, że od dzisiaj jest tam nowy kapłan, bratnia dusza. Wymieniamy doświadczenia, daję mu świadectwo wiary...nawet powiedziałem, że wiedzą o nim w Królestwie Bożym! 

- Spotkamy się na Tamtym Świecie to dokończymy rozmowę!

- To będzie wspaniałe...chcę wiedzieć jak było z chrztem Mieszka I?

- Proszę zapytać Jezusa...odpowie w kilka dni, tak jak pokazał mi chatki w których żył...dał też odpowiedź na pytanie: "czy śmiał się?"

    Wracałem zadziwiony, a z taśmy magnetofonowej popłynęła homilia Jana Pawła II "Sługa słodkiej władzy!" Tak, bo służenie Jezusowi to Słodka Posługa. Jego władza to Słodycz Krzyża!

   Na działce nadeszła pomoc od Matki, bo zamiast kopania wszystko zaorze znajomy z pięknym ogierem. Piękna grzywa, zęby i "twarz". Obdarowałem ten zespół, a podczas śpiewu Gintrowskiego serce zalał ból i pragnienie modlenia się za dusze zamordowanych w Cytadeli. Wprost chciałbym krzyczeć z nieba...

    Tak się przejąłem dziełem miłosierdzia, że nie poszedłem na Mszę św! Upadałem, upadam i będę upadać, to wszystko wie Zbawiciel, który doświadczył, co oznacza "być człowiekiem"...

                                                                                         APeeL

 

05.04.1991(pt) Jezu dotknij moich pacjentów...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 05 kwiecień 1991
Odsłon: 284

05.04.1991(pt) Jezu dotknij moich pacjentów...

     Minęła północ, już piątek, chcę coś zjeść (mamy post ścisły w środy i piątki w intencji pokoju w b. Jugosławii), ale przeszkodziła w tym żona, która nagle wstała.

    Padłem na kolana z wołaniem: "Panie Jezu Chryste, mój Zbawicielu bądź dzisiaj ze mną, spraw milczenie".  Łzy zalało oczy, bo dodatkowo napłynęła pieśń: "Ojczyzno ma"...kto mi to śpiewa? 

    "Panie Jezu spraw, aby zgodnie z Twoją Wolą powstało nowe dzieło: zakon ludzi świeckich, wezwanych i wybranych ponad krajami!"

  Nagle ujrzałem moje dzieło (Dzieło Jezusa) - komunę pierwszych chrześcijan (ludzie ponad narodami, wszystko wspólne) z pomaganiem innym.

     Proszę Cię, Jezu prowadź mnie w tym dziele, pomóż...jeżeli jest zgodne z Twoją Wolą. Wiem, że będą różne przeszkody, ponieważ taka jest konstrukcja Dzieł Bożych! 

   Teraz wzrok zatrzymał piękny obrus oraz wizerunek Pana Jezusa Miłosiernego, pachnie świeży chleb, tykają zegary: "Jezu...mój Jezu...wiem, że to wszystko jest od Ciebie!"

   Czy ty myślisz podobnie, że wszystko masz od Boga Ojca, Pana Jezusa i Jego Matki? Rano upadłem na kolana z wołaniem: "Ojcze mój! Dzisiaj pracuję i poszczę w intencji  zbawienia pacjentów, którzy zetkną się ze mną!"

   W tym momencie  napłynęła rada, abym intencją zapisał sobie długopisem na dłoni i w momencie kuszenia przypominam sobie! Tak dzieje się właśnie w tej chwili, bo demon atakuje mnie rozdrażnieniem i rozproszeniem oraz "dobrymi" pomysłami. 

   Zalecił, abym schował wizerunek Pana Jezusa, bo wielu drażni. Gdzie mam schować Pana? Nagle wchodzi brudna babulinka od której pachnie spalenizną...chwyciła moją dłoń, a ja musiałem uważać, aby mnie nie pocałowała: "Niech Pan Jezus panu błogosławi!"

   Cały gabinet i moje serce zostało wypełnione Pokojem Jezusa! Obrazek Pana postawiłem na poprzednim miejscu. Do mojego serca napłynęły słowa pieśni: "Serdeczna Matko opiekunko ludzi!" Babcia wróciła po zostawioną kapotkę, a moje serce zalała ś w i ę t o ś ć!

 - Trzeba jakoś wytrzymać to wygnanie (jest gnębiona przez najbliższą  rodzinę)!

 - Tak...tak to wygnanie...powtarzała, bo dla nas wszystko jest jasne! 

    Teraz pacjent, prawie mój ojciec, a bardzo kocham staruszków! Umęczenie trwa, to służba  w Imieniu Jezusa - nikomu nie odmówiłem, ponieważ może być skierowany od Jezusa. A ja dzisiaj pracuję w intencji jego zbawienia...tak wielkie jest  Miłosierdzie Jezusa.

 15.00 całkiem umęczony trafiłem na dyżur w pogotowiu, a jeszcze nie załatwiona wizyta, ale wiem, że Pan Jezus pomoże. Tak się stanie, bo będzie wyjazd w kierunku tamtej wioski! Serce nadal było napełnione miłością, a babcia u której jestem wręcza mi Niepokalaną i o. Kolbe z kwiatem o dwóch pączkach. 

   Po kojącym śnie, w sercu pojawiła się wielka cisza połączona z radością, a właściwie słodyczą  Bożą (nie można tego wyrazić). Zwykli ludzie nigdy tego nie doznają (wiem to z wieloletnich kontaktów z pacjentami).

   Teraz wzywają do pacjenta, ale to oszukana kolejka (zmiana przebiegu dnia, ale nigdy nie wiadomo od kogo to jest).  Pod niezwykłej wielkości obrazem (św. Rodziny)  leżał człowiek, który spadł z drzewa.

   Próbuję prawidłowo pomóc i poważnie załatwić. Proszę w sercu, aby wszystko skończyło się dobrze! Przed wyjazdem nie posłuchałem natchnienia: "weź Ewangelię", a przydałaby się, bo czekaliśmy 5 godzin na zbadanie przez specjalistę! Pacjent doznał tylko stłuczenia kręgosłupa: "dziękujcie Pan Bogu, że nic się nie stało" powiedział miły ortopeda!

   Miły, ponieważ większość z nich to krzykliwi, nerwowi i napastliwi faceci. Nie piszę tego, aby obrażać, ale ci ludzie to prawdziwi mężczyźni są poddani wielkim stresom, nie uciekają w modlitwę tylko w klątwę.  Odwozimy pacjenta...płynie moja modlitwa za pacjentów z zawołaniem, aby Pan Jezus dotknął ich. "Jezu dotknij ich"...                                                                                                                                           APeeL

 

04.04.1991(c)  Trafiłem na odnawiający się obraz...   

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 04 kwiecień 1991
Odsłon: 272

        W śnie ujrzałem wizerunek małej postaci Pana Jezusa na dużym krzyżu, który po przemienieniu "świecił"  i oddalał się łagodnie aż do zniknięcia. To wielkie pocieszenie...o 3:30!

     "Stwórco mój...Jezu, Matko proszę Was o dar wiary dla tych z którymi pracuję i stykam się codziennie...proszę o ten dar dla kolegi z którym mam dyżur". Wczoraj powiedziałem mu: "nędzniku - nie potrafiłeś rzucić palenia tylko w piątek dla Jezusa, który oddał za ciebie Swoje Życie?!"

- Wytrzymałem tylko do 12.00, zesłabłem i musiałem zapalić...odpowiedział! 

    Dalej w modlitwie błagałem w imieniu Tadeusza Fijewskiego...i Jana Kurianowicza.

- Teraz proszę w intencji kapłanów: "Jezu...Ty im dałeś Swój Znak. Ty ich namaściłeś...to Twoi Słudzy!"

    W środku modlitwy przebłagalnej "pojawił się" mężczyzna bez kłów, które na moich oczach rosły i wykrzywiały się jak u dzika! Czy to demon,  któremu nie podoba się taka modlitwa.

    Tak chciałby człowiek wstać, umyć się, ogolić i modlić - nie chcę niepokoić moich  "opiekunów", nie chcę, aby mieli jeszcze więcej grzechów.

    Teraz napływa kuszenie, a przez ciało wstrząs spowodowany bezmiarem zbrodni stalinowskich z dalszym trwaniem w tych służbach moich rodaków. Dlaczego nie  pokaże się "utrwalaczy": jak mieszkają i co teraz robią, z czego żyją, gdzie są ich dzieci, co robią i co posiadają?

    Po 10-minutach kuszenia "typu marzeń odwetowych" złapałem się na tym i uciekłem w modlitwę, która zawsze przynosi ukojenie i dobry sen. Jak to jest, że przyjmuję ludzi, oddaję im serce, a oni biegają za mną?

- Ja to jest, że z serca przyjmuję ludzi, biegają do mnie w potrzebie, a służą okupantowi... to wielka obłuda, a w najmniejszym stopniu brak wstydu.

- Jezus przeszedł przez życie dobrze czyniąc...został za to zlinczowany! 

    Nagle ujrzałem swoją marność na tle Jezusa, a zarazem powstała wielka radość, że  zostałem wybrany  do takiej właśnie "męki". Z całkiem odmienionym sercem ruszyłem do pracy, a właśnie przybyła pacjentka z reumatoidalnym zapaleniem stawów, która wszystkie swoje cierpienia przekazuje w intencji zgody w rodzinach. 

    Ja w tym czasie ujrzałem wszystkich moich pacjentów z refleksją: ile dobra może powstać w każdej chwilce mojej pracy!  Przykre jest tylko to, że wielu udaje ciężko chorych błyskając czerwonymi legitymacjami (krwiodawcy mający prawo wchodzić poza kolejką)!  

- Jeżeli oddaje pan krew bezinteresownie, proszę nie brać nagrody...proszę wyrzucić tę legitymację "zasłużonego". 

    Radzę gdzie można, wskazuję na post zalecany przez Matkę Bożą Pokoju, mówię o Niebie. Przyjmuję wszystkich, nawet załatwiłem od ręki wniosek do sanatorium! Wiem, że w  w sprawach duchowych muszą być przeszkody! Wskazuje na to moje życie i dzieło Faustyny...

   O 15.00 wyjeżdżałem umoczony, a z nagranej taśmy popłynęły słowa zawołanie do Boga: "Dziękujemy ci za wspaniałych lekarzy, którzy swoimi umiejętnościami spieszą chorym z pomocą"...

   To tylko nagrana audycja, ale ja wiem, że to podziękowanie dla mnie, bo właśnie  jadę na wizyty.  90-letni dziadek, żądał ode mnie protokółu (spisu prawd o jego małżeństwie z żoną lat 80)!

   Tam właśnie trafiłem na odnawiający się obraz Matki Bożej! Wierzysz czy nie...to twoja sprawa, ale cóż to dla Boga. Cóż jest niemożliwe dla Boga? Blaknąca srebrna farba, miejscami czerniejąca i odpadająca staje się jak nowa! Rób zdjęcia, badaj i wyjaśniaj - mnie to niepotrzebne. Matka wezwała mnie tutaj, abym to zobaczył!

   Dary: bomboniera, pomarańcze, skrzynka "Mazowszanki", kawa, banany, Pepsi. Pracujemy na działce w samochodzie sąsiadów siedzi babcia, która zawsze dziarsko pracowała, a teraz jest smutna z powodu upadku sił!  Zdziwiony usłyszałem słowa żony, że drogi Jezusa nie są naszymi drogami.

    Napłynęła refleksja, że możemy płynąć przez życie zgodnie z wolą Boga Ojca: nieświadomie lub świadomie. Ten los jest nieznany i może być zmieniony po naszych błaganiach. Natomiast astrologia zajmuje się losem znanym. Sam zobacz...

                                                                                         APeeL

  1. 03.04.1991(ś) Moim posłannictwem jest głoszenie Ewangelii...
  2. 02.04.1991(w) Modlitwy ułożone...
  3. 01.04.1991(w) Modlitwy jednych za drugich...
  4. 31.03.1991(n) Mój Przyjaciel...
  5. 30.03.1991(s) Jestem w Raju...
  6. 29.03.1991(pt) Najpiękniejszy dzień roku...
  7. 28.03.1991(c) Dobry jest Pan...
  8. 27.03.1991(ś) Straty...
  9. 26.03.1991(w) Radość gołąbki wijącej gniazdo...
  10. 25.03.1991(p) Tylko u Ciebie, Jezu jest cisza...

Strona 2165 z 2364

  • 2160
  • 2161
  • 2162
  • 2163
  • 2164
  • 2165
  • 2166
  • 2167
  • 2168
  • 2169

Menu główne

  • Strona domowa
  • Dziennik duchowy
    • Chronologicznie
  • Moja duchowość...
  • Dwa zdania o sobie

Licznik odwiedzin

Odwiedza nas 412  gości oraz 0 użytkowników.

WYSZUKIWANIE

Logowanie

  • Nie pamiętasz hasła?
  • Nie pamiętasz nazwy?