- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 741
W śnie „do przodu” wyszliśmy z żoną wystrojeni, przygotowani do jazdy, a ja zacząłem szukać samochodu.
Na Mszy świętej po Eucharystii wołałem; „Panie Jezu pęknie mi serce, dziękuję za wszystko, dziękuję za Twoją bliskość, za możliwość adoracji. Och! Jezu, gdyby wszyscy znali Twoją Miłość do nas, do mnie, do ciebie i każdego”. Tylko raz tego zaznasz, co ja w tej chwilce,a będziesz wiedział.
Nie zauważyłem żony w kościele i nie było jej przy samochodzie. Wróciła do domu z pretensją. Nie widziała zwykłego nieporozumienia, a Szatan napuścił ją na mnie. Popsuł nam wspólne śniadanie po spotkaniu z Panem Jezusem.
Tak jest po wielkich przeżyciach duchowych i w takich momentach musimy zachować najwyższą ostrożność, ponieważ Bestia zna nasze słabości. Łatwo napuści - szczególnie w naszym wypadku - jednego na drugiego.
Zima zaskoczyła drogowców; wypadki, zerwane linie elektryczne, wypadki, a w TV obraz kochających się z wejściem przygodnego mężczyzny. Wszedłem do apteki zaktualizować recepty, które były nieważne, a tam nakrzyczano na mnie. Pojechałem do pacjentki, której został jeden dzień na odwołanie się do Sądu Pracy...dotarłem na IV piętro, ale to nie ta klatka!
To jeszcze nie koniec, bo kupiłem wnuczkowi spodnie, ale okazały się za małe. Wcześniej zaproszono mnie na lekcję gitary, a nie przećwiczyłem zadania, bo instrument się rozkleił. Przede mną skręcał samochód bez włączonego kierunkowskazu, a drogę przeleciał kot. Łzy zalały oczy, bo już widziałem ciąg udręk, ale jeszcze nie znalem intencji modlitewnej tego dnia.
Trafiłem do niewidomej matki ziemskiej, którą dwie siostry wyrzuciły z własnego domu (de facto przejęły majątek), a teraz jest u trzeciej...wcześniej obdarowanej. Jest dość sprawna i czeka na naturalną śmierć (tak się stanie, bo wkrótce będzie miała udar mózgu).
Podczas rozmowy z matką 3 razy „patrzyła” płaskorzeźba Pana Jezusa w koronie cierniowej. Przybyłem z serca i z prezentami, a siostra miała pretensję, że "uciekam"…jakbym uczynił coś złego. Wracałem zaskoczony w smutku...dlaczego tak postępują najbliżsi? W drodze powrotnej poprawiłem i podlałem kwiaty pod „moim” krzyżem Pana Jezusa.
APEL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 360
Gong naszego telefonu stacjonarnego może obudzić trupa lub wywołać bicie serca, a zawsze sprawia rozdrażnienie. Dzisiaj twardy sen, bo siedzę po nocach przerwało bardzo miłe „bim-bam” w mózgu. Ile możliwości ma Bóg Ojciec. Przecież tak jest budzone dziecko przez ziemskiego tatę.
Zaczynam ten zapis z już odczytaną intencją, a z telewizji płyną obrazy dające jej potwierdzenie: żołnierze wskakują do okopów oraz ratownicy wysyłani do pomocy (kopalnie i w górach). W oczach pojawiły się łzy, bo Pan „mówi” tak codziennie.
Po ciężkim dyżurze dalej pracuję do 18.00. Dużo ludzi, a dodatkowo wysyłają z pogotowia (dwa zespoły na wyjazdach): do babci ze złamaniem ręki, zasłabnięcia oraz alkoholika z zapaleniem trzustki...
W nawale i smutku wołałem tylko: „Mamo, Mamo”, a towarzyszyła mi piękna muzyka z radia w karetce. Z pomocą Bożą przetrwałem 3 dni. W kościele pobrałem karteczkę na paczkę dla chłopczyka i napisałem do niego list od Boga. Pragnę obdarować też biednego z Boskiej Woli...to jest zarazem nazwa mojego charyzmatu.
Jeszcze misjonarze: „posyłam was”. W gabinecie lekarskim przez 20 lat towarzyszył mi Pan Jezus Gliniany...płaskorzeźba wykonana zniekształconą ręką pacjentki przebywającej w Instytucie Reumatologicznym w W-wie, gdzie się specjalizowałem.
Wołałem za jej duszę na Mszy św. Przy okazji podziękowałem tym, którzy pomagali mi w różnych sytuacjach: podwiezienie, podniesieni krzyża leżącego na b. trasie E7, a także tym, którzy kiedyś przyprowadzali mnie do domu z powodu upojenia alkoholowego.
Dzisiaj napisałem pismo do dyrekcji (drugi zespół pod jednym dachem) w sprawie nagłego wysłania mnie (23 listopada 2005 r.) na wyjazd do wypadku ze ofiarą śmiertelną. Kolega Kurd lek. Ayoub Sayed przybył na poranny dyżur, który opuścił wskazując, że ja będę go zabezpieczał („tak mu się przesłyszało”). Nigdy nie dyżuruję w środy i piątki (praca w przychodni o 7.00 – 18.00) z nawałem pacjentów, często umawianych na ten dzień.
Zasada jest kardynalna; przy zamianie dyżuru lub oddaniu każdy potwierdza to podpisem (na grafiku wiszącym w dyspozytorni pogotowia). To już drugi taki dyżur, którym obdarował mnie kolega rano (7.30-15.00). Uciekałem przed nim, gdy prosił o jakąkolwiek zamianę.
Od personelu i dyrektorki dowiedziałem się, że miał mój podpis (dodatkowe kłamstwo). Zaznaczyłem, że na dyżur mógłbym się nie zgłosić;
- jako pijany (od dwóch lat mam odjęty nałóg)
- w zapomnieniu (jeszcze nie mam otępienia)
- lub w wypadku nagłej śmierci.
Następstwem jego nieodpowiedzialnej decyzji jest niechęć personelu do mnie oraz strata , bo otrzymałem mało dyżurów w lutym i marcu. „Jeżeli zawiniłem proszę o ukaranie jawne z zawiadomieniem. Tego wymaga nasza etyka zawodowa i zwykła sprawiedliwość”...
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 358
Mam szczęście do pracy...jako ofiara losu.
1. Wczoraj (środa) lekarce schodzącej z dyżuru w pogotowiu, która dojeżdża 30 km powiedziałem, że dalej będę w przychodni od 7.00, a ona zrozumiała, że będę w pogotowiu i zwolniła swojego zmiennika…
Kolega Kurd lek. Ayoub Sayed przybył na poranny dyżur, który opuścił wskazując, że ja będę go zabezpieczał. Od personelu i dyrektorki dowiedziałem się, że miał mój podpis (dodatkowe kłamstwo).
Zasada jest kardynalna; przy zamianie dyżuru lub oddaniu każdy potwierdza to podpisem (na grafiku wiszącym w dyspozytorni pogotowia). To już drugi taki dyżur, którym obdarował mnie kolega rano (7.30-15.00). Uciekałem przed nim, gdy prosił o jakąkolwiek zamianę.
W tym czasie trafił się wypadek i musiałem jechać, bo „mam dyżur”. Opóźnienie, przekleństwa dyspozytorki, ponaglenia straży i policji, karetka z kierowcą i sanitariuszem stała pod przychodnią. „Boże mój”! Taka spotkała mnie nagroda za pomoc koleżance...
Nie było żadnej mojej winy, ale Pan Jezus dał mi Swoje cierpienie, bo znalezieniem się na ulicach Jerozolimy wśród krzyków i wyzwisk w moim kierunku z nienawiścią tłumu...nawet moich pacjentów. Dodatkowo, po powrocie spotkało mnie niezadowolenie czekających chorych, a wg wywieszki na drzwiach jeszcze nie pracowałem (10.15)!
Na miejscu były dwie ciężko ranne siostry (jedna umrze w karetce „R”). W szpitalu popłakałem się i uciekłem od ich matki, która jeszcze nie wiedziała, że jedna córka nie żyje. Nie było ich winy, ponieważ samochód na skrzyżowaniu wymusił pierwszeństwo.
Następstwem nieodpowiedzialnego działania kolegi lekarza była niechęć personelu do mnie oraz strata, bo otrzymałem mało dyżurów w lutym i marcu. Napisałem pismo do dyrekcji w tej sprawie: „Jeżeli zawiniłem proszę o ukaranie jawne z zawiadomieniem. Tego wymaga nasza etyka zawodowa i zwykła sprawiedliwość”…
2. Dzisiaj (czwartek) czeka mnie drugi ciężki dzień, ponieważ za moją zgodą (przymuszony „prośbą” kierownictwa) zgodziłem się na pracę „na dwa fronty” (dyżur w pogotowiu i przyjęcia w przychodni). Jest to sytuacja bardzo niebezpieczna, bo w nieszczęściu nie mógłbym usprawiedliwić się...
Poprosiłem Pana Jezusa o pomoc:
- wcześniej zjadłem śniadanie, zabrałem prowiant i po Mszy św. znalazłem się o 7.00 w przychodni.
- do gabinetu w przychodni wziąłem radiotelefon z pogotowia
- załatwiłem wszystkich chorych, był tylko jeden bliski wyjazd...
Kierowniczka była zadowolona, otrzymałem podwyżkę, a dodatkowo żona w szmateksie (byłem tam w śnie) kupiła mi piękną piżamę, dwie koszule nocne i spodnie do przychodni...wszystko za 20 zł! W nocy był spokój, nawet na czas dokonałem toalety ciała i już byłem gotowy do dalszej pracy.
3. Jutro dalej będę miał passę do pracy...
W piątki pracuję w przychodni bez wytchnienia od 7.00 – 18.00 (dalej pościmy z żoną w intencji pokoju na świecie). Przybędzie dużo pacjentów, a na szczycie nawału będą „szarpali” mnie z pogotowia (jeden budynek), bo dwa zespoły były na wyjazdach:
- do babci ze złamaniem ręki
- zasłabnięcia
- oraz alkoholika z zapaleniem trzustki...
Tak z pomocą Pana Jezusa przetrwałem trzy dni, które mogły skończyć się tragedią dla mnie (w tym linczem w miejscu wypadku). Dzisiaj, gdy to przepisuję i edytuję (17.03.2021) muszę walczyć z czerwoną mafią samorządową...o odzyskanie prawa wykonywania zawodu lekarza.
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 686
Wspomnienie Męczenników Wietnamskich
Rano trwał bój o wstanie i wcześniejszą pracę, a mam zmienione godziny (od 10.35), ale pacjenci z odległych wiosek nie wiedzą o tym i dlatego postanowiłem jeszcze przez pewien czas pracować od 7.00.
Zerwałem się na pierwszą Mszę św. za zmarłego, którego córka przyniosła cała torbę leków, które rozdałem później biednym i potrzebującym. Zły zalecał „odpoczynek”, ale dzisiaj jest poświecenie Biblii i muszę spokojnie zdążyć na nabożeństwo wieczorne. Dziwne, bo do pracy zabrałem większy krzyżyk, a to okaże się nieprzypadkowe, bo brakuje dwóch lekarzy.
Ponadto ja nie mam swoich chorych i naprawdę nie mogę podołać. Ponownie poprosiłem Matkę Pana Jezusa o pomoc w wytrwaniu, bo chodzi o chorych. Na Mszy św. kapłan mówił o wytrwałości w cierpieniach, próbach i o męczeństwie. Sprawdziły się trzy sny „do przodu”...
1. Wspólnie z kolegą (Kurd) zabijaliśmy wielką ilość much w pogotowiu.
Lekarce schodzącej z dyżuru w pogotowiu, która dojeżdża 30 km powiedziałem, że będę w przychodni od 7.00, a ona zrozumiała, że będę w pogotowiu. Kolega „od much”, który miał mieć dyżur nie przyjechał!
W tym czasie trafił się wypadek i musiałem jechać, bo nie ma nikogo, a ja „mam dyżur”. Taka spotkała mnie nagroda za wcześniejsze przybycie do pracy i pomoc koleżance. Opóźnienie, przekleństwa dyspozytorki, ponaglenia straży i policji, karetka z kierowcą i sanitariuszem stoi pod przychodnią. „Boże mój”!
Nie było żadnej mojej winy, ale Pan Jezus dał mi Swoje cierpienie, bo znalezieniem się na ulicach Jerozolimy wśród krzyków i wyzwisk w moim kierunku z nienawiścią tłumu...nawet moich pacjentów. Dodatkowo, po powrocie spotkało mnie niezadowolenie czekających chorych, a wg wywieszki na drzwiach jeszcze nie pracowałem!
Na miejscu były dwie ciężko ranne siostry (jedna umrze w karetce „R”). W szpitalu popłakałem się i uciekłem od ich matki, która jeszcze nie wiedziała, że jedna córka nie żyje. Nie było ich winy, ponieważ samochód na skrzyżowaniu wymusił pierwszeństwo.
2. W drugim śnie był piękny śpiew chóru prawosławnego
Tak będzie, bo w kościele trafiłem na śpiew psalmu „Jahwe moim Panem” i popłakałem się.
3. W śnie trzecim polewałem książki wodą...
Tak się stało, bo biskup poświęcił moją Biblię, a wspólnota agape częstowała ludzi kanapkami. Poprosiłem pięknie grającego i śpiewającego, aby dla Matki Bożej rzucił palenie!
Trzeba wspomnieć o drugim nawale, który nastąpił o 17.40 tuż przed rozpoczęciem Mszy św. Właśnie trafił się obcy pacjent z zawałem serca, pani po pampersy dla kogoś z rodziny oraz napastliwa matka z dzieciątkiem z zespołu obok, bo kolega wcześniej uciekł z pracy!
Jeszcze następnego dnia będę czuł niechęć personelu pogotowia do mnie, ale to zdarzenie obudziło dyrekcję. Wydano dyrektywę, że za grafik dyżurów odpowiada kierownik pogotowia!
Trzeba tragedii, aby każdy stał się odpowiedzialny! Właśnie pokazują bijących się policjantów w cywilu udających dilerów z kolegami w mundurach, bo ktoś „zapomniał” poinformować obie strony o tej akcji...
Tutaj należy zaznaczyć różnicę pomiędzy otrzymaniem niezasłużonego krzyża Pana Jezusa, a jego dobrowolnym przyjęciem (Jan Paweł II, ks. Jerzy Popiełuszko, o. M. M. Kolbe w obozie).
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 323
Śniłem o 1-Maju, a w telewizji będą dyskutować o zakłócających to święto. Normalny człowiek ma kłopoty ze znalezieniem pracy, której nadmiar jest tylko dla towarzyszy i oni chcą to świętować. Dzisiaj są biznesmenami, ale w głowach mają przekręcone. Po latach wybiorą gejów i lesbijki, bo ich marsze będą „kolorowe”, a nawet „błękitne”.
Dzisiaj pracuję „na dwóch frontach” (w pogotowiu i przychodni). Poprosiłem Matkę Najświętszą o pomoc. Na wizytach trafiłem do domów trzech ciężko chorych: umierającego z powodu niewydolności oddechowej, starowinki i do bardzo biednej po zapaleniu trzustki.
Rano przepływały obrazy więźniów i tych, którzy mają ograniczona wolność. Nawet oglądałem spotkanie z więźniem. Nasz artysta wykonał obraz obozu z dziećmi ofiarami aborcji.
Udało się wszystko załatwić...nawet zmienniczka na dyżurze przyjechała wcześniej, a ja właśnie byłem ubrany do wyjścia. Naprawdę jestem zadziwiany pomocą Mateczki Zbawiciela.
W czasie wyjazdów na wielu dróżkach uwagę zwracały figury Matki Bożej. Teraz dziękuję za pomoc, a nawet uśmiecham się z powodu łączności z Wybranką Boga, która sprawia, że taki nędznik jak ja jakoś wychodzi w różnych próbach.
Pan Jezu określił Swoją Matkę jako: Las Kwitnących Lilii, Wonną Bryzę, Poranny Świeży Wiatr, Piękna Gwiazdę, Rozkosz Boga.
Tak, tak...to Ona była dzisiaj ze mną. Dopiero z łaską Boga poczujesz łączność duchową i z własnego doświadczenia będziesz wiedział, że Królowa ziemi i Nieba Istnieje.
Przypomniało się świadectwo wiary dzwoniącej do radia Maryja, która żyje w łączności z Matką Bożą od dziecka! Babcia nauczyła ją modlitw i dała jej wizerunek Świętej Bożej Rodzicielki. Codziennie zdaje relację Matce ze swoich uczynków: dobrych i złych.
Z ulotki o adopcji duchowej „patrzyła” Matka Boża przytulająca Dzieciątko...to prośba do nas (jako małżeństwa o taką adopcję dzieci nienarodzonych). Ja dzisiaj tak zostałem przytulony, Mateczka wzięła mnie na Swoje Ręce. „Dziękuję Mamusiu Nieustającej Pomocy”…
Ból i płacz powtórzy się podczas zapisywania tych przeżyć, bo teraz nie mam dziecka żadnego: dwoje zabitych...zaginął nam syn (od roku), a córka z bulimią balansuje na granicy śmierci.
Napłynął obraz-symbol przedstawiony w Brukseli: obóz dzieci nienarodzonych, który wywołał szok. Czy jestem lepszy od rodziny zbrodniarzy, która zabite dzieci zawekowała w plastikowych beczkach?
Szatan opanował większą część ludzkości, która wybiera cywilizację śmierci...
APeeL
- 21.11.2005(p) ZA PRZEWODNIKÓW NIEWIDOMYCH
- 20.11.2005(n) ZA POTRZEBUJĄCYCH SKRUCHY
- 19.11.2005(s) ZA ZAMKNIĘTYCH NA ŁASKĘ WIARY
- 18.11.2005(pt) ZA PRAGNĄCYCH POWROTU DO CZYSTOŚCI
- 17.11.2005(c) ZA ZBRUKANYCH
- 16.11.2005(ś) ZA PRACUJĄCYCH Z ŁASKĄ BOGA
- 15.11.2005(w) ZA UCIEKAJĄCYCH SIĘ DO BOŻEJ RODZICIELKI
- 14.11.2005(p) ZA ODRZUCAJĄCYCH NAJŚWIĘTSZY SAKRAMENT
- 13.11.2005(n) ZA ZAGINIONYCH BEZ WIEŚCI
- 12.11.2005(s) ZA USZKODZONYCH