- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 1047
Od 15.00 w piątek mam dyżur w pogotowiu aż do niedzielnego poranka i dzisiaj nie mogę być na Mszy św. a napłynęło wielkie pragnienie przyjęcia Ciała Pana Jezusa. Nawet nie uda się podjechać tylko na ten moment, bo właśnie mamy wezwanie do zaostrzenia duszności w przebiegu przewlekłej niewydolności oddechowej. Z nędznej chatki zabieramy ciężko chorego.
W takim momencie rozumiesz cierpienie ludzi na całym świecie, którzy pragną przyjąć św. Hostię: umierający, ciężko chorzy, słabi i mieszkający w oddaleniu od kościołów. To pragnienie przekazywała także s. Faustyna, a właśnie odczułem jej bliskość.
Przedłużało się oczekiwanie na przyjęcie chorego, a ja skulony na korytarzu szpitalnym przez 40 minut wołałem do Boga w intencji pragnących Eucharystii. Podczas powrotu w moim sercu pojawiła się żona, która wymodliła moje nawrócenie. Łzy zalały oczy, bo ujrzałem jej dobroć, a sekundowe błyski miłości przeszły w tęsknotę.
Nagle ujrzałem odmiany czystej miłości: do Boga, dziecka, współmałżonka. Na ten moment z kasety popłyną słowa piosenki miłosnej o drogich oczach i zapewnieniu, że „kocham cię nawet, gdy śpisz”.
Po piątkowym poście zły przeszkadza w spożyciu śniadania, bo wzywają nas do zawału serca. W domu pacjentki był piękny krzyż. Ślizgawica, przelatuje wrona (nie lubię), a przed nami pali się koło samochodu ciężarowego! Dojechaliśmy do szpitala i radujemy się ze starszą pacjentką: ja, że mogłem jej pomóc, a ona, że się udało.
Wyjaśniła się moja wcześniejsza radość Boża, która falami zalewała moje serce, bo dzisiaj w Kościele Prawosławnym jest Boże Narodzenie...nawet dali transmisję telewizyjną z cerkwi.
15.00 Koronka do Miłosierdzia Bożego w intencji dnia, a płyną słowa piosenki: „Co zawinił, że był bity pejczami, ostrą koroną raniony, obrzucany błotem i wyśmiany...co zawinił, że krzyż musiał objąć? Padłem z płaczem na kolana...”co zawiniłeś mój Jezu, że drogę znaczyłeś kroplami krwi, a jako spragnionemu podano ocet?”
W tym smutku wrócił obraz pochylonego krzyża z oderwaną prawą ręką Jezusa, który stoi za pięknym ogrodzeniem...blisko szpitala do którego zawiozłem pacjenta. Tam jest skrzyżowany napis: od nagłej śmierci (w pionie) wybaw nas Panie (w poziomie)!
Trwa dyżur, a słodycz Boża dalej zalewa serce...znowu wyjazd i modlitwa. W czasie tych tęsknych wołań zrozumiałem „prawdę”, którą mówią ateiści, że Bogu modlitwa jest niepotrzebna, ale oni nie wiedzą jak taka rozmowa koi tęsknotę za kochającym nas Ojcem Prawdziwym i Panem Jezusem.
Jedno jest pewne, że Bogu niepotrzebna jest obrzędowość zewnętrzna i modlitwa ustna. Zrozumiesz wszystko mając łaskę wiary i poddając się prowadzeniu przez Boga Ojca. Padłem w sen, a w nim pojawiała się łódź i jasność...przerwana następnym wyjazdem do zawału serca.
Płyniemy karetka jak w bajce. Na korytarzu szpitalnym rozrabia pijany, biega zakrwawiony. Ile zła dzieje się na ziemi. W sercu Czeczenia, a przywożą kobietę z wypadku (poślizg), a drugą okradzioną.
Nagle ujrzałem swoją śmierć z różańcem w ręku. Właśnie dzwonili w tej sprawie do radia Maryja i pytali czy można włożyć różaniec w ręce zmarłego?
W łasce wiary pragniesz dzielić się swoimi przeżyciami, ale niepotrzebnie gadałem do personelu, bo to są dobrzy ludzie, ale wierni władzy ludowej. Moim celem jest zbawianie dusz, a władza wciąż okupacyjna stawia na czujność, bo najgorszy jest wróg wewnętrzny, a wszędzie czają się szpiedzy i dywersanci. Patriota to ten, co śledzi, a wrogiem, „ten, co nie z nami”.
Dzisiaj, gdy to opracowuję (22 kwietni 2016) wcale nie dziwi mnie art. „Dywersanci Putina mogą być również w Polsce” (Super ex.) oraz „Były zomowiec rządzi polskim Sejmem!” (Gazeta warszawska)...
Wówczas łzy zalały oczy, a na ten moment Pan Jezus powiedział do mnie przez Vassulę Ryden: ”Wesprzyj się na Mnie. Błogosławiony Mojej duszy, daję ci Mój pokój”, a dodatkowo z telewizora popłynęły słowa piosenki: „Nie spoczniemy nim dojdziemy”...
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 970
W śnie dyskutowałem z jakimś znawcą Biblii...chyba z Kościoła Zielonoświątkowego. Oni znają Pismo, mają ładne celebracje, ale nie przyjmują kultu Matki Bożej i w liturgii nie ma u nich Eucharystii...są oderwani od Prawdziwego Kościoła.
Człowiek zmęczony snem, spocony, a zły wpuszcza mi „wrogów”...zniewolonych współpracowników. Przeciętny człowiek nie uwierzy, że mamy „państwo policyjne”. Przykre to, ale prawdziwe. Nie pojmiesz podłości bolszewików...w myślach dziękuję tym, którzy mnie nie śledzą.
W kościele odczułem łaskę Boga Ojca, a Jego wizerunek na sklepieniu kościoła sprawił, że łzy zalały oczy. Ta łaska to ujawnienie Tajemnicy Bożej (Objawienie), że Pan Jezus jest oczekiwanym Zbawicielem (Iz 60, 1-6). ”Chwała rozbłysła nad Jerozolimą /../”. „Poganie są uczestnikami zbawienia” (Ef 3,2-3a.5-6), a w Ew Mt 2,1-12 był pokłon mędrców ze wschodu.
W wiadomościach śmiano się z tego i mówiono o trzech Królach...posłach w naszym Sejmie RP. W bólu wołałem do Boga za tych, którzy jeszcze dzisiaj nie chcą przyjąć Zbawiciela. Przepływają ewidentni wrogowie (Jerzy Urban) poprzez takich jak ja (na studiach działacz ZSMP) do nijakich (mój ojciec ziemski).
Nawet poprosiłem: „Panie, Boże mój machnij ręką i przebacz mu grzechy”. Łzy zalały oczy, nawet głośno pociągałem nosem, bo czułem wielką łaskę! To były sekundowe błyski bólu duchowego, bo nasze ciało więcej nie wytrzyma.
Napłynęła refleksja...jakby od Pana Jezusa: czy wiesz jak na Mnie czekano? Ja w tym czasie, w wyobraźni ujrzałem uciśniony lud, okupację i nadejście zapowiadanego Zbawiciela.
Eucharystię przekazałem w intencji tego dnia. Dusza wołała w dziękczynieniu, że Pan Jezus przyszedł. Pozostałem w kościele, bo tak dobrze było mi z Panem.
W przychodni trafiłem na "młyn" z kłócącymi się pacjentami, a wszystko rozpoczęło się od zdrowej babci z torbą niepotrzebnych leków. W środku przyjęć łzy zalały oczy, bo napłynęła dobroć Boga Ojca. „Jezu! och Jezu! Boże! Twoja dobroć jest nieskończona”.
Serce zalała Miłość Boża, łzy pojawiły się w oczach, a tu ludzkie sprawy, różne problemy. Trwa bombardowanie Groznego, napłynęły obrazy zniszczeń. Najpierw mieszali narody, a teraz nie pozwalają mieć własnej ojczyzny.
Teraz, gdy to opracowuję (16.09.2010) do RP przybył premier narodu czeczeńskiego na uchodźstwie (Dudajew), ale my ponownie „przyjaźnimy” się z Rosjanami. Fałsz ziemski nigdy nie będzie miał końca...upadek Rosji i naszych towarzyszy trwał „chwilkę” i ponownie odżyli.
Dzisiaj mam dyżur w pogotowiu. W pokoju lekarza dyżurnego padłem na kolana zadziwiony łaskami. Poprosiłem s. Faustynę, aby była ze mną, a z radia Maryja właśnie płynęła transmisja Mszy św. Łzy zalały oczy, bo otrzymałem błogosławieństwo od kapłana: „niech was błogosławi Bóg Ojciec”. „Panie Jezu! Ty oddałeś własne życie za nas. Spraw, abym nie bał się oddać mojego dla Ciebie”.
Płynęła piosenka: ”Jezu, Jezu podaj dłoń niech mi będzie drogowskazem /../ Przyjacielem moim bądź”. Radość napłynęła do serca, a na dalekim wyjeździe przejeżdżaliśmy obok mojego krzyża z płonącymi lampkami. Właśnie w modlitwie wypadła „Droga krzyżowa”...
W sekundzie przepłynęła podłość tego świata i krzyż Pana Jezusa, to poniżenie, przyjmowanie cierpień i bezinteresowne dawanie siebie. Wzrok przykuł wizerunek Jezusa Umierającego w wielkim osamotnieniu.
Teraz zrywają do wypadku. Dobrze, że żona dała mi gruby sweter, bo jest zimno. Ruszamy z kierowcą po ciężkim urazie czaszkowo-mózgowym. Nie wiem jak zasłużył komunistom, ale nie powinien - po takim wypadku - pracować na wozie bojowym.
W rowie leżał wywrócony samochód z rodziną z Czechosłowacji (potrącił ich pijany Polak). Mieli szczęście, bo mała dziewczynka nie miała urazów...na pocieszenie dałem jej wafelki i jogurt. Wróciłem, a św. Oczy Pana Jezusa z Całunu uśmiechały się.
Ten wizerunek Zbawiciela będzie towarzyszył mi na dyżurach aż do 2008 r (do emerytury). To praca bardzo niebezpieczna. Możesz trafić na wypadek będąc sam wśród umierających lub na zakrztuszone dzieciątko.
Pojechaliśmy do wypadku, a kolega obcokrajowiec mówi, że mam opisać kartę jednego z pacjentów. On przybył pierwszy i powinien stwierdzić, że ten człowiek nie żyje...mógł pominąć żyjącego, a zwalał na mnie.
W państwowym łóżku czytam i mam zapisać to, na co trafiłem:
„Najbardziej wśród wybranych świeci Maria, Matka Łask, Gwiazda Poranna, która poprzedza wschód Chrystusa - Słońce i wydaje Go na świat (D. Forster „Świat symboliki chrześcijańskiej”).
„Wkrótce gwiazdy z nieba spadną na ziemię, a moce niebios zostaną wstrząśnięte” („Poemat Boga-Człowieka”).
O 2.30 ten dzień kończy piosenka: „Gdzie jesteś mały książę? Czy tam, gdzie świeci złoty wóz”? Serce uciekło do Pana Jezusa, wschodzącego na wieki wieków s ł o n e c z k a...
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 1223
Dzisiaj spotkała mnie radość, bo wcześniej przyszedłem do pracy, a jest nas trzech. Pierwsza pacjentka to obca babcia, której szkodzą leki, ale ich nie zabrała. Następna „jest umierająca”, ale po badaniu stwierdzam, że jest zdrowsza ode mnie.
Pacjenci bardzo lubią takie określenie, a szczególnie: „na pewno mnie pani przeżyje”. Dla kontrastu trafia się zgon zdrowego dziadka. Jadę na miejsce, aby wystawić "przepustkę do Nieba", a po drodze mówię do jego syna o duszy, życiu wiecznym i szatanie ("napieraj w porę i nie w porę").
Po powrocie trafiam na bałagan. Pojawia się rozdrażnienie, bo chorzy kłócą się, a na szczycie udręk inwalida żąda badania „moczu we krwi" (mocznika)...w końcu zgłasza wizytę do samego siebie! Po latach chce się śmiać, ale wyobraź sobie takiego upartego dziadka.
13.00 Prawie chce się płakać. Wołam „Panie Jezu! zmiłuj się nade mną”. My pracujemy w zespole, każdy ma zapisanych chorych. Właśnie kierownik podzielił rejony, ale co to da? Nie mam listy swoich pacjentów i muszę przyjmować wszystkich.
Pójście za Panem Jezusem to nawał w pracy z brakiem odpowiedniego wynagrodzenia, niezrozumienie, poniżenie, pretensje pacjentów. Dodatkowo zły wpuszcza niechęć do odwiedzenia biednego - od lat porażonego - inwalidy. Bestia wie, że każdy woli emeryta bogatego, a taki też na mnie czeka.
Dzięki spóźnieniu kapłana zdążyłem samochodem na Mszę św. o 17.00. Stoję umęczony do granic wytrzymałości, a od ołtarza płynie zawołanie modlitewne „za spracowanych”. Napływa obraz orzącego parobka, który ociera czoło i z nadzieją wzdycha do Nieba! Tak było - dzisiaj i w ostatnich dniach - ze mną.
Pan Jezus mówi o zbliżającym się Natanelu jako „prawdziwym Izraelicie, w którym nie ma podstępu”. Jakże to piękne. Intencja za spracowanych: za nich ten dzień, nabożeństwo i św. Hostia.
W powrocie - w ramach trwania udręk - zatrzymuje mnie policja, bo nie włączyłem świateł. Zapaliłem lampki pod krzyżem Pan Jezusa, a zmęczenie całkowicie odeszło.
W „Gazecie Polskiej” ks. Isakiewicz - Zalewski pisze o panach, którzy nie oddali domeczków, fabryczek i samochodzików, gdy „tylu Polaków bez mieszkań jeździ tramwajami”.
Dla grupki obłowionych Polska jest republiką bananową. To czerwoni biznesmeni, którzy żyją w kapitalizmie...reszta tkwi w socjalizmie, który tak gorliwie budowali. Pan Bóg widzi te krzywdy rodaków.
Wzrok zatrzymuje „Ferdydurke” W. Gombrowicza, która otwiera się na rozdziale XIII, gdzie poszukują prawdziwego p a r o b k a! Ja jestem za takiego...dobrze, że jeszcze nie biją.
APEL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 767
Nagle zapragnąłem być na Mszy św. porannej i „wołać za swoich”; żyjących i zmarłych, co czynię rzadko. Serce zalała bliskość Matki Najświętszej, którą poprosiłem o objęcie ich Swoją Opieką.
Teraz czekam na kapłana, pierwszy raz wcześniej, bo przychodzę zawsze w ostatniej chwilce. Od Ołtarza św. popłyną słowa czytania...wprost do mnie: każdy, kto narodził się z Boga i nie grzeszy jest Jego dzieckiem. To jest problem, bo większość nie ma świadomości, że grzeszymy także w myślach!
Serce zalało działanie Ducha Świętego, a po twarzy popłynęły łzy, bo dzisiaj za Panem Jezusem poszedł Apostoł Andrzej...mój imiennik.
W przychodni pozornie była mniejsza liczba pacjentów, ale zły znał przebieg dzisiejszego dnia. Pomagałem z radością, bo moje serce po wczorajszej pustce odmieniło się. Pocieszałem i dawałem to, co się komu należy:
- 75 letniej babci tłumaczyłem, że zdrowie nie jest celem naszego życia
- starszemu wyjaśniłem, że Szatan straszy go śmiercią, bo wie, że śmierć to życie wieczne
- młodego z nerwicą - jako lekarz katolicki - zaprosiłem na Mszę św. z Eucharystią w której przychodzi do nas pokój Pana Jezusa...
Gadałem, a "spoglądał" Pan Jezus trzymający się za głowę (wykonany z gliny). To jest zawsze przypomnienie, abym tego nie czynił, bo Pana boli głowa od tego („duchowość zdarzenia”).
Szatan uśpił mnie i dopiero po czasie zaczął się bałagan: napłynęła fala chorych, „wpadających” i spóźnionych się. Na szczycie podenerwowania wezwano mnie na pilny wyjazd pogotowiem. Napłynęła pomoc, bo pojechał drugi dyżurny!
Wreszcie mogłem zapalić lampkę pod krzyżem i popłynie modlitwa za żyjących i zmarłych z mojej rodziny. W czasie na koronkę do Miłosierdzia Bożego, gdy w sercu miałem Pana Jezusa umierającego na krzyżu..."zobaczył” mnie znajomy elektryk i poprosił o receptę oraz podszedł pijany policjant. „Jezu zmiłuj się”...
Padłem w ciężki sen z którego zerwano do wypadku przed kościołem (16.55) i już pędzimy do szpitala z potrąconym staruszkiem. W drodze z ofiarą wypadku odmawiałem cz. bolesną różańca, a później jechałem obok „mojego” krzyża, gdzie wypadły słowa Pana Jezusa: „Dziś będziesz ze Mną w raju”.
Jakże piękny jest każdy dzień mojego życia...nawet ten wyjazd był od Pana, bo kolega miał fałszywe wezwanie, a to zmieniło kolejkę. Każde zawołanie ze „św. Agonii” odmawiam „dziesiątkami”. Przekazałem moje życie i cierpienia w intencji tego dnia. Wszystko zakończyło „przebicie Boku Zbawiciela z koronką do 5 św. Ran”.
Rodzina kojarzy się z najbliższymi, a przecież jej korzenie trafiają do Nieba. W podziękowaniu padłem na kolana w pokoju lekarza dyżurnego, a światło z lampy zewnętrznej padło na obrazek Pana Jezusa Miłosiernego...
ApeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 1319
Zaczynam stary zapis, a Jarosław Kaczyński mówi o odpowiedzialności polityków, bo mamy być państwem demokratycznym, państwem prawa, państwem elementarnej sprawiedliwości. „[...] Musimy walczyć o Polskę, ale nie możemy walczyć o Polskę inaczej niż razem z Kościołem [...]”.
Wraca tamten poranek, gdy po wstaniu napłynęły sprawy: Urbana z prawym Polakiem Benderem (wygrał po 10 latach), nędza katolickiego „Słowa”, „Nie”, księża - patrioci, Wałęsa i czerwony Sejm RP oraz oddani okupantowi sowieckiemu i hołubieni (Berling, który zatrzymał się nad Wisłą, a dalej...dalej „dobry” Gierek).
Wzrok padł na „Państwo” Platona, które otwiera się na stronie o ustrojach: kreteński i lakoński, oligarchia, demokracja i dyktatura. Tam słowa „[...] czy myślisz, że ustroje powstają skądś tam [...] tworzą je ludzie, którzy są w państwie - oni pociągają w swoja stronę”!
W pracy nawał. Wielu proszących o zwolnienia, a wśród nich bogata cholewkarka, bo w „zimie nie idzie”! Poprzez różne dary tracę pokój i radość serca. Wychodzę umordowany i trafiam na rozgoryczonego kierownika, którego zwolniono, bo przyszli ważniejsi.
On nigdy nie powinien być na tym stanowisku, którego trzymał się kurczowo, a nie nadawał się od początku do końca. Demokracja demokracją, ale ważny jest „mierny, bierny, ale wierny”. Płynie koronka do miłosierdzia w tej intencji.
W ręku książka Ryszarda Kapuścińskiego „Cesarz” , gdzie opisy okrutnych tortur stosowanych przez zwalczające się strony. Przypominają się zbrodnie Sowietów w gułagach na wyspach Morza Białego.
Zwyrodnienie władzy może mieć różny charakter, a zabijać mogą od słowa do broni. Do kompletu pasuje artykuł z "Nie z tej ziemi"...właśnie wypadł z "bałaganu": „Tajemne zapiski magów Hitlera”.
Nadszedł czas pustki i poczucie „skundlenia”. W sercu zazdroszczę żonie, bo zarabia mało, ale w czystości może iść na spotkanie z Panem Jezusem. Ten stan będzie trwał jeszcze wiele godzin.
Dziwne, bo z objawienia MB w Garabandal płyną słowa:”[...] ludzkość ma przeżyć krótkie, ale bardzo bolesne odczucie własnej nędzy. Nędzy wewnętrznej”! Stary kalendarz otwiera się na aktach pokuty.
Padłem na kolana i odmówiłem całą cz. Bolesną „za nędzników u władzy”. Przepływa Pawlak, Wałęsa, kryzysy, okrucieństwa w Czeczenii, kruchość pokoju. Zarazem podziękowałem za dach nad głową, a ręku specjalna modlitwa o ochronę do Boga Ojca.
Nic się nie zmieniło, bo dzisiaj 13.09.2010 trwa demontaż państwa, wyprzedaż, zadłużanie, które doprowadzi do utraty niepodległości, a to zdrada. Ma rację Jarosław Kaczyński, ale obudził się za późno. Właśnie spotkałem kolegę lekarza, zwolennika PO:
- Ty jesteś za obecnym rządem i prezydentem...za opcją fałszu, rozkradania Polski i panoszenia się służb specjalnych.
- Zdziwiony pyta skąd wiem o tym?
- Stąd, że jestem Polakiem, patriotą i katolikiem.
Nic nie odpowiedział. Zadzwoniłem do Belwederu i ponowiłem propozycję podjęcia się mediacji w spawie krzyża smoleńskiego, ale centrala to jakaś pani z głosem sprzątaczki, która nigdzie nie łączy...tylko sama odpowiada. Próbowałem połączyć się z rządzącymi w moim samorządzie lekarskim, ale telefon krzywdzicieli milczał.
Nie poszedłem na Mszę św., a z pisma patrzy wizerunek Anioła podającego św. Hostię. Tak otrzymywała Ciało Zbawiciela - w dniach niemocy spowodowanych gruźlicą - s. Faustyna. To znak dla mnie, bo galery w przychodni sprawiły także moje zesłabnięcie.
Nawet dzisiaj, gdy to przepisuję łzy kręcą się w oczach, a moje świadectwo pokazuje cierpienie duszy zawołanej przez Boga. APEL
- 02.01.1995(p) ZA NEGUJĄCYCH SYNOSTWO BOŻE PANA JEZUSA
- 01.01.1995(n) ZA OPIEKUNÓW DZIECI
- 31.12.1994(s) ZA TYCH, KTÓRZY NIE DĄŻĄ DO WIECZNOŚCI
- 30.12.1994(pt) UPADEK W PRÓBIE
- 29.12.1994(c) ZA ZBOLAŁE MATKI
- 28.12.1994(ś) ZA BESTIALSKO ZAMORDOWANYCH
- 27.12.1994(w) ZA UMIŁOWANYCH PRZEZ PANA JEZUSA
- 26.12.1994(p) ZA TYCH, KTÓRZY ZOSTAWILI PANA JEZUSA
- 25.12.1994(n) ZA PERFIDNYCH WŁADCÓW
- 24.12.1994(s) ZA TYCH, KTÓRZY NIE ZAPRASZAJĄ PANA JEZUSA