- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 910
Obudziła mnie ulewa trwająca wiele godzin, a była oczekiwana, bo w naszym rejonie wyschła trwa. Nie planowałem Mszy św. o 6.30, ale teraz wiem, że muszę podziękować za pomoc w zapisach oraz przy załatwianiu funkcjonowania strony internetowej.
Pocałowałem wizerunek Boga Ojca oraz Pana Jezusa z Całunu i odmówiłem „Anioł Pański”, a z rozpoczynającego się nabożeństwa w katedrze w Radomiu padły słowa kapłana o tych, którzy nie widzą belki we własnym oku, a mają wielką wiedzę o wadach innych i ich krytykują...
Mimo ulewy w kościele było trochę wiernych. Próba deszczu wykazała, że - mimo poprawiania szczelności dachu nad garażem - kapie, ale już tylko w jednym miejscu. Po Mszy św. sprowadzę reperującego, aby zlikwidował przeciek. Kręcił głową, bo starał się...
Po "suchym" śniadaniu, bo całe mleko wypiłem przed snem...poszedłem do banku i zrobiłem przelew opłaty za prowadzenie strony. Nic nie wypełniałem i pochwaliłem sam siebie, że tak szybko poszło, a pani załatwiająca mnie powiedziała, że tego nie wolno im robić!
Po wyjściu „dyskutowałem” z krytykującymi Boga za istnienie chorób, starości i śmierci, którzy nie wiedzą, że w odróżnieniu od zwierząt posiadamy nieśmiertelną duszę! Nie wiem czy nie zostałem sprowokowany do gadania.
Pojechałem po odbiór „zatartej” pralki o nazwie „Lusia”, bo żadna inna nie mieści w naszej łazience. Ktoś miał pomysł, że w tym „lokalu” będzie biuro i przesunięto ścianę. Przez to nie ma miejsca na pralkę automatyczną, a właśnie skasowano produkcję „Lusi” i ze strachu, a także w ramach intencji o martwiących się o jutro...kupiłem „okazyjnie” drugą!
Kiedyś miałem 3 „Franie”, a teraz będę miał dwie „Lusie”. Dobrze, że jest z plastiku...myszy jej nie ruszą i nie zgnije z grzybicy, bo tak było zawsze z moją drugą parą butów.
Obudziłem się o 14.00 i nie mogłem dojść „co to za godzina”, bo nigdy nie śpię o tej porze, a ponadto czas leci i swoje robi też inhalacja oparami rtęci, którą zażywałem w gab. lekarskim z uszkodzonego aparatu do mierzenia ciśnienia przez 2 lata (2006-2008).
Żona wyszła na spacer, ale wróciła się, bo zaczęło padać i musiałem wcześniej jeść obiad, a właśnie miałem pragnienie modlitwy. Znowu padłem w sen i pół godziny walczyłem ze swoją słabością o uczestnictwo w Mszy św. wieczornej z nabożeństwem do Serca Pana Jezusa.
Po wyjeździe z garażu młodzieniec na rowerze wyjechał wprost pod mój pojazd...dobrze, że obaj zauważyliśmy siebie. Po Eucharystii popłakałem się, bo - oprócz zdenerwowania fusami zamiast wody święconej - nie zapalono świec przed Monstrancją podczas nabożeństwa do Serca Pana Jezusa. W piątek i w niedzielę było podobnie, ale wyjaśniono to nieobecnością kościelnego, ale dzisiaj był...
„Jezu dobry, Zbawicielu słodki, Pośredniku Boski, Jedyna Nadziejo nasza”...organista nie znał tej pieśni i nie potrafił zmienić slajdu i tak zostało.
Po wyjściu rozmawiałem z kłaniającym się w kościele! Wskazałem mu, że w tym miejscu oddajemy cześć tylko Bogu i mówiłem o naszej nędzy. Jej owocem są budowle-strachy, geotermia o. Rydzyka, a wyżej UE, która się rozpadnie, bo jest królestwem budowanym na piasku...
APEL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 841
Wczoraj pojechałem na Mszę św. o 17.00 do pobliskiej parafii, bo u nas był ślub. Tam usiadłem przed wizerunkiem Pana Jezusa z Sercem i „patrzyliśmy” sobie w oczy, a przed konsekracją światło słoneczne padło na moją osobę.
Po Eucharystii straciłem ciało i usiadłem na zewnątrz kościoła i w stanie ekstazy miałem pokazaną łaskę odejścia z tego świata czyli opuszczenie przez duszę naszego śmiertelnego ciała.
My lekceważymy ten moment, bo w ludziach przeważa poczucie, że śmierć oznacza koniec życia. Nawet w naszej wierze nie mówi się jasno, co jest z nami tuż po śmierci.
Piszę to dla zajmujących się problemem śmiercią, bo umierający zaskoczony moim stanem nie będzie mógł przekazać swoich przeżyć, a jeżeli już to zostaną potraktowane jako majaczenie przedśmiertne. Ponadto większość mająca podobne przeżycia nie myśli o dawaniu świadectwa wiary.
Z jednej strony mamy pogan bojących się śmierci, żartujących z tego stanu lub gloryfikujących zabijanie oraz samobójstwa, aby „raz na zawsze rozwiązać swój problem”, a nie wiedzą, że jest to pokusa szatana.
Natomiast śmierć dla człowieka żyjącego wiarą i spragnionego powrotu do Królestwa Bożego (Raju) jest wielką łaską spotkania się z Bogiem Ojcem.
Niewierzący negują nadprzyrodzoność, a w tym przeświadczeniu podtrzymują ich złe duchy, których celem działania jest gubienie dusz, bo wiedzą jak każda z nich jest bezcenna.
W ostatnich dniach kilka razy miałem odczucie, że śmierć nic nie oznacza, a dzisiaj Pan pokazał mi, że śmierć to powrót z zesłania. To też wiem od czasu nawrócenia (1986-1988), ale dzisiaj przeżyłem sytuację, którą przekazują ludzie reanimowani („umarli”), którzy widzą siebie i dziwią się, że ktoś pragnie, aby wrócili do ciała, a im jest tak dobrze.
Ja wiem, że tak jest, ale jako wiedzący, że Bóg Jest miałem przedsmak Nieba w duszy. To nie jest tylko brak strachu przed śmiercią, a nawet świadome pożegnanie się z tym światem oraz rodziną po załatwieniu wszystkich spraw.
To jest łaska Dobrej Śmierci czyli odejście z tego świata w pełnej ufności do Boga. Ja nie umieram, ale wracam w otwarte ramiona Deus Abba (Taty). Taka śmierć staje się łaską, ale musisz wcześniej zapragnąć takiego spotkania z Bogiem Ojcem.
W tym stanie nic z tego świata mnie nie obchodziło...poza wielkim pragnieniem zapisania i przekazania moich doznań. To wszystko było mi obce przed Mszą św. o 17.00 i jest dowodem na działanie Ciała Pana Jezusa (Eucharystii)...szczególnego po przyjęciu przez umierającego Wiatyku (Sakramentu na Drogę) po którym mamy spotkać się z Bogiem.
W takim stanie nie ma najmniejszego lęku, bo opuszczenie ciała przez duszę następuje z łaski Boga, nie możemy spowodować tego sami. Popłakałem się podczas pisania i opracowywania tych przeżyć do edycji (21 czerwca).
Wszelkie medytacje doprowadzające do podobnego stanu są od Przeciwnika Boga, bo przecież podobnie czujemy się po alkoholu, narkotykach, ale te stany dotyczą ciała fizycznego (jego psychiki). Moje doznanie było duchowe, po połączeniu z Panem Jezusem.
Dyskusja nic nie da. Ktoś kto tego nie przeżył, nie może się wypowiadać, a szczególnie negować moich doznań! Te przeżycia duchowe trwały krótko, a zapisanie ich zajęło 3 godziny!
Zdziwiony czytam zapis z końca „Dzienniczka” s. Faustyny:
<< 1798 Nagle znalazłam się w nieznanej chacie, gdzie konał starszy już człowiek w strasznych mękach. Wkoło łoża było mnóstwo szatanów i płacząca rodzina. Gdym się zaczęła modlić, rozpierzchły się duchy ciemności z sykiem i odgrażaniem mi; dusza uspokoiła się i pełna ufności spoczęła w Panu. >>
Dzisiaj nie miałem wielkich przeżyć duchowych, bo podczas wyjazdu na Msze św. o 11.00 do kaplicy Miłosierdzia Bożego spieszyłem się, a po wyjściu pod blokiem spotkałem panią, która od lat ostentacyjnie chodzi moimi drogami. Ja unikam jej, a ona kiedyś zaczepiła mnie i stwierdziła, że „się boję”. To prawda, bo boję się, ale tylko Boga.
Podczas oczekiwania na Komunię św. do długiej kolejki podszedł z boku Pan Jezus...kapłan wyrósł jak spod ziemi, nawet nie zdążyłem się przeżegnać, a otrzymałem wielką, trójkątną św. Hostię.
Padłem na kolana i popłakałem się, a w tym czasie płynęła pieśń: „O Panie! To Ty na mnie spojrzałeś, Twoje Usta dziś wyrzekły me imię”...
APEL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 842
Spałem tylko 4 godziny, ale dzisiaj mam chęć do pracy na Poletku Pana Boga. To jest wielka łaska, bo wówczas nie ma pustki duchowej i niechęci od złego. Przed wyjściem do kościoła udało się edytować zapis z 18.11.2007 za szczerze miłujących Boga Ojca.
W radości szedłem na spotkanie Pana i odmawiałem koronkę do Miłosierdzia Bożego. Do Mszy św. z późniejszym nabożeństwem do Serca Pana Jezusa wyszło 5-ciu kapłanów.
Dzisiaj Pan Jezus w Ew Mt 6,24-34 zalecał zaufanie Opatrzności Bożej. Nie można służyć dwóm panom (Bogu i władzy, bożkom), troszczyć się zbytnio o swoje życie i ciało.
<<Kto z was przy całej swej trosce może choćby jedną chwile dołożyć do wieku swego życia? (...) Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro (...) Dosyć ma dzień swojej biedy. >>
Pan Jezus przestrzega przed pogańskim zatroskaniem o wszystko z wybieganiem w przyszłość na ziemi, a nie w wieczność. Takie zabezpieczanie swojego bytu świadczy o braku wiary w Boga. Widzę to wokół, bo mała garstka pragnie powrotu do Królestwa Niebieskiego.
Po Eucharystii serce zalał pokój, a podczas odmawiania litanii do Serca Pana Jezusa wołałem za martwiących się "o jutro" w sensie przyszłości, ale dotyczącej tylko spraw bytowych (zdrowie fizyczne, środki do życia i obawa, aby „nie leżeć na starość”).
W drodze powrotnej - w wielkim uniesieniu duchowym - odmówiłem moją modlitwę. Przez chwilkę rozmawiałem z panią prowadzącą sklep i wskazywałem na błędy zatroskanych o przyszłość...straszą po nich marniejące „pomniki”: budynek kina-teatru, wielka hurtownia, garaże przerobione na „sklepy”.
Najgorsze jest to, że martwiący się o jutro nie myślą o swojej duszy i wieczności, a Bóg swojemu słudze okazuje łaskę.
Na wczorajszym nabożeństwie „spojrzała” z obrazu s. Faustyna, a ja poprosiłem ją o pomoc w opracowaniu intencji z 2007 r. za cierpiących prześladowania dla sprawiedliwości.
Dzisiaj miałem radość, bo wszystko się wyjaśniło, a dodatkowo w ręku znalazł się „Dzienniczek” świętej, który „otworzył się” na początku i sam zobacz jak zeszły się nasze zapisy:
„O Boże mój!
Gdy patrzę w przyszłość, ogarnia mnie trwoga,
Ale po cóż zagłębiać się w przyszłości?
Dla mnie jest tylko chwila obecna droga (...)
O chwilo obecna, ty do mnie należysz cała,
Ciebie wykorzystać pragnę, co tylko jest w mej mocy (...)
A więc z ufnością w miłosierdzie Twoje
Idę przez życie jak dziecko małe (...)”...
Cóż oznacza to dla mnie? To potwierdzenie intencji modlitewnej dnia, a dla szukających drogi wskazówka, aby stać się ufnym Bogu jak małe dziecko, które nie martwi się o swój byt, który zabezpieczają mu rodzice...
APEL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 860
Po przebudzeniu o 4.30 napłynęło natchnienie, abym opracował dzień wczorajszy, bo miałem tylko prowizoryczny zapis na kartce, ale opierałem się, bo byłem bardzo słaby.
Na Mszy św. o 7.30 były tylko 3 osoby, ale później pojawili się znajomi, którzy nie uczestniczą w życiu naszej wiary. To zawsze rozprasza i z tego powodu stałem pusty, a czytania nie docierały. Eucharystia ułożyła się poprzecznie w ustach, a to było słuszne ostrzeżenie, abym nie gadał...
Faktycznie zaczepił mnie podpity, który miał być księdzem, ale zamiast do seminarium trafił do więzienia. Chwalił mnie, a ja zapraszałem go do pojednaniem się z Bogiem, bo jest w „wieku odlotowym”...
W domu żona skarżyła się na nieustanne prowokacje ze strony jedną z pań naszej klatki. Podczas podlewania kwiatów i krzewów przy figurze MB Niepokalanej usłyszała od niej, że: "niektórzy trafią do Nieba, a ja muszę płacić za wodę"!
To duża perfidia, bo jest katoliczką. Dobrze, że żona nie reaguje, ale niepotrzebnie opowiada mi o tym, bo to wszystko są rozpraszające głupstwa w czasie, gdy świat chyli się ku upadkowi.
Dzisiaj nic nie jadłem do ponownej Mszy św. z nabożeństwem do Serca Pana Jezusa. Cały dzień zszedł mi na porządkowaniu zapisów z 2007 roku.
Nasze miasto znalazło się w rejonie groźnej wichury, ale zerwałem się i biegłem do kościoła z wielkim pragnieniem ponownego spotkania się z Bogiem Ojcem.
Trochę przypominałem dzieciątko podskakujące z radości na widok zbliżającego się tatusia. Nawet znajomy to zauważył i zawołał, a ja odpowiedziałem mu, że ludzie tak biegną tam, gdzie coś rozdają i pchają się, aby być pierwszymi. Później dziwią się, bo po prawdziwej stronie życia stają się ostatnimi w kolejce do Królestwa Niebieskiego.
Naprawdę, pierwszy raz w życiu, a może i ostatni byłem tak lekki w ciele i rozradowany czekającym mnie spotkaniem z Bogiem Ojcem. W tym czasie płynęła moja modlitwa za stęsknionych za Bogiem i dusze takich, która koiła serce zesłańca, bo tak można określić mój stan duchowy. Sam widzisz, że nie planowałem tego, a cierpienie z poczuciem rozłąki było łaską, która napłynęła od Boga Ojca.
Zapytasz: jak można spotkać się z Bogiem, biec z lekkością, a ja mam 73 lata i od 14-go r.ż. poreumatyczną wadę serca...dodatkowo uszkodzonego przez obowiązkowe szczepienie p. grypie. Dołóż do tego 40 lat pracy za dwóch oraz 15-20 lat drinkerstwa z hazardem karcianym.
To wszystko jest łaską Boga i żadnym językiem nie można tego wypowiedzieć. Wiara większości ludzi ma charakter zewnętrzny (celebracje), a garstka przeżywa wszystko wg liturgii. Pan Bóg mówi do nas wszystkich, daje różne znaki, a ja potrafię odczytywać tą „mowę Nieba” i z tego powodu, a dokładnie z tych dwóch słów pisma w Izbie Lekarskiej zaocznie(!) uznano, że jestem chory psychicznie.
Ze łzami w oczach szedłem do ponownej Eucharystii, bo siostra właśnie śpiewała...”Tyś mojego serca Raj”. Podczas późniejszej litanii do Serca Pana Jezusa wołałem za podobnie tęskniących za spotkaniem z Bogiem Ojcem.
Podczas adoracji Najświętszego Sakramentu nie zapalono 6 świec i było mi bardzo przykro. Proboszcz wiedział, ale wytłumaczył to brakiem kościelnego, a każdy może to uczynić.
Nie mogłem wrócić do domu przed skończeniem całej mojej modlitwy. To cierpienie dające zarazem słodycz krzyża Pana Jezusa... APEL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 907
Wspomnienie kapłanów męczenników z Radomia.
Siedziałem do 3.00, a obudzono mnie z Nieba o 6.55. Nie dziw się, że tak piszę, bo nasz Ojciec zna pragnienia naszych serc i spełnia te, które uważa za stosowne. Takie budzenie nie przerywa snu głębokiego i wówczas czujemy się wyspani.
Początkowo myślałem, że ten dzień będzie dotyczył męczenników za wiarą, ale miałem już taką (06.06.2010). Te intencje są podobne, ale tamta obejmuje wszystkich wezwanych, a ta dotyczy tylko wybranych. Dowodem na to był wyłożony plik obrazków z których wziąłem wizerunek o. M.M. Kolbe oraz Pana Jezusa Króla Wszechświata.
Podczas Mszy św. na której były 3 osoby z późniejszym dojściem panów, którzy nie uczestniczą w liturgii i nie przystępują do Eucharystii. Jest mi przykro, ponieważ nikomu nie zagrażam...chyba, że trwającemu jeszcze, choć osłabionemu bolszewizmowi, którego jestem ofiarą.
To system, który likwiduje przeciwników politycznych, a głosząc prawdę i dochodząc sprawiedliwości stajesz się „wrogiem”. Tak rodzą się męczennicy za wiarę i sprawiedliwość.
Różne są formy tego męczeństwa, u mnie to sowiecka psychuszka w majestacie całkowitego bezprawia, która nie przerwała inwigilacji, a nawet głupich prowokacji. Prawdziwe zagrożenie dla ojczyzny jest w bezbożności i bolszewizmie, który był budowany cegła za cegłą i teraz trwa w głowach jego sług.
Przed rokiem włamano się do mojego komputera i zdemolowano mi stronę internetową (strata finansowa i czasu, bo muszę ponownie edytować zapisy), a przecież to jest dziennik duchowy...o mojej miłości do Boga Ojca. Jakie jest to przestępstwo? Przecież zostałem już ukarany (psychuszka), ale to zbyt mało, bo ten, który to uczynił stwierdził, że „takich jak ja likwiduje się”.
To nie było 20 lat temu, ale w lipcu 2015. Nie zrobiono na czas lustracji z wyburzeniem PKiN w W-wie, ale prowadzono konszachty ze Wschodem będąc w Unii Europejskiej. Opcja okupacyjna została ukarana, ale bardzo późno, bo świat chyli się ku upadkowi. Wejdź na mój wątek: Trwa już III Wojna Światowa...z wiarą i krzyżem (www.fronda.pl).
Do Eucharystii podszedłem pierwszy, bo nie lubię, gdy kapłan czeka z Panem Jezusem, ale była tylko jeszcze jedna pani. Ciało Pana Jezusa ułożyło się na podniebieniu („ochronnie”). Pan Jezus obiecał, że nie zostawi mnie samego. Pokój i słodycz zalały serce...
Przed wzrokiem obserwatorów uciekłem do ławki bocznej...przed obraz Pana Jezusa Miłosiernego. Po czasie Eucharystia zamieniała się we wzmacniająca „mannę z nieba”. Tak, bo czekał mnie bardzo ciężki dzień, ponieważ odczytam obie intencje i odmówię w wielkim bólu dwa razy moją modlitwę, która przy niewyspaniu całkowicie wyczerpała moje siły fizyczne.
Wracałem jak skazany na śmierć z twarzą skierowaną do ziemi i wprost powłóczyłem nogami jak „umierający”, a w tym czasie płynęła moja modlitwa. W takim stanie śmierć dla wiary i Pana Jezusa nic nie oznacza.
Ojciec Kolbe zgłosił się na śmierć głodową, bo wiedział, że nadszedł czas próby, a taka śmierć dla męczennika to łaska. Omijałem przechodzących i nawet trafiłem na cmentarz, bo miałem tylko jedno pragnienie, aby te przeżycia zapisać. Po czasie nie można ich odtworzyć, ponieważ płyną prosto z duszy zjednanej ze Zbawicielem!
Ja wiem, że Bóg daje mi tylko namiastkę tego cierpienia, bo w Chinach za oskarżenie o modlitwę wsadzają do więzienia. U nas praktyki religijne nie są jeszcze zabronione chociaż jeden z naszych kapłanów stwierdził i to przy proboszczu, że - moje klękanie i żegnanie się przed Eucharystią - wymaga leczenia, a wcześniej kolega-lekarz nazwał to aktorstwem! Nie wiem dla kogo, bo raczej chwalimy się bezbożnością...zgodną z linią Partii.
Chyba z tego powodu ten kapłan nie podał mi Eucharystii, bo nie krzyknąłem głośno "Amen"! Różne mamy fanaberie, ale Pan Bóg to wszystko widzi. Dobrze zrobiłaby mu biedna parafia, bo tutaj może zachorować „na probostwo”, a całkowicie nie nadaje się na żadne stanowisko w hierarchii. Nasz proboszcz ma dobre serce, ale w mojej sprawie „nie wolno mu interweniować”...
Po wczorajszym dniu postu odeszła chęć spożycia czegokolwiek. Ja nie mogę już prowadzić "regularnego" trybu życia...
APEL
- 15.06.2016(ś) ZA OLŚNIONYCH CUDEM STWORZENIA
- 14.06.2016(w) ZA TYCH, KTÓRZY NIE MAJĄ POCZUCIA GRZESZNOŚCI
- 13.06.2016(p) DZIEŃ, GDY WSZYSTKO SIĘ SKŁADA...
- 12.06.2016(n) ZA RANIĄCYCH PANA JEZUSA
- 11.06.2016(s) ZA UDRĘCZONYCH ATAKIEM SZATANA
- 10.06.2016(pt) ZA CIERPIĄCYCH Z POWODU ROZŁĄKI W MAŁŻEŃSTWIE
- 09.06.2016(c) ZA PRAGNĄCYCH MEDIACJI
- 08.06.2016(ś) ZA WOŁAJĄCYCH DO BOGA O POMOC
- 07.06.2016(w) ZA MAJĄCYCH PRZEJŚCIOWE SŁABOŚCI
- 06.06.2016(p) ZA ŻYJĄCYCH DLA BOGA