- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 634
Nad ranem napłynęło poczucie Opatrzności Bożej...wówczas nie potrzebna jest żadna ochrona. Nasza nędza sprawia, że staramy się „zabezpieczyć” przed brakiem jedzenia (wielu świętych żyło tylko Eucharystią) lub wody (uderzenie laską w skałę na pustyni przez Mojżesza)...
Dzisiaj mam dyżur w pogotowiu i nagle stanąłem przed wyborem: ciepłe łóżeczko czy spotkanie z Panem Jezusem (Msza Św.)? Wstyd się przyznać, ale wybrałem łóżeczko…
To była prosta próba pójścia za zaproszeniem, bo większa jest zasługa, gdy nie mamy chęci iść do kościoła, z potrzebą przełamania się i „bez przyjemności”. Wówczas Pan Bóg zadziwia nas i obdarowuje w dwójnasób.
Jakby na znak w modlitwie przebłagalnej wypadła intencja: „za dusze oziębłe”. Tak się zdarzy, że matce takiego nagle zmarłego tłumaczę, że on nie leży w grobie i niepotrzebnie rozpacza, bo on wymaga modlitw, a gdyby mógł to „zadzwoniłby garami”. "Tylko pani mu została, trzeba ofiarować za niego cierpienie."j.
Na dalekim wyjeździe wołałem w modlitwie za dusze oziębłe...sam takim byłem jeszcze niedawno. „Ty, Ojcze nie odmówisz mi łaski dla nich”. Moje zdziwienie wywołała pacjentka, która długo na mnie czekała...ze słoiczkiem grzybków!
Nie chciało mi się wierzyć, bo przed wyjściem na dyżur szukałem takiego małego słoika grzybów na kolację. To wdowa także po oziębłym duchowo. Powtórzyłem jej słowa skierowane do poprzedniej pacjentki!
Po południu napłynęła wielka tęsknota za Bogiem Ojcem...nie da się tego wytłumaczyć naszym językiem: "Jezu mój, Ojcze! Ojcze!!” Tęsknoty ziemskie za najbliższymi zaspokajamy w różny sposób (zdjęcie, telefon, list, spotkanie). Boga Ojca nigdy nie widziałem i nie ujrzę do końca tego zesłania.
Myliłem się, bo Bóg Ojciec przekaże w 1932 r. orędzie („Ojciec mówi do Swoich dzieci”) matce Eugenii E. Ravasio...ze Swoim „zdjęciem”. Towarzyszy mi teraz dzień i noc podczas mojej „pracy”. Potwierdza to słowa Pana Jezusa do Apostołów, że widząc Go widzą Boga Ojca. W Kościele Prawosławnym jest ikona trzech takich samych osób.
Jednak tęsknota za Panem Jezusem ma inny wymiar, ponieważ Jego wizerunki są już ujawnione (z Gorejącym Sercem lub Jezusa Miłosiernego). Około 15.00 podczas odmawiania koronki do Miłosierdzia Bożego oraz mojej modlitwy miałem poczucie kontaktu z duszami „oziębłymi”. Nie mogłem oderwać się od tej modlitwy do 16.40.
Włączyłem nagraną Mszę św. radiową z niedzieli, gdzie w serce wpadły słowa: „O Tobie Panie mówi moje serce, szuka Twego Oblicza, nie zakrywaj przede mną Swojej Twarzy”. Posłuchałem natchnienia i z torby wyjąłem inną: „Jestem, Który Jestem”. Mojżesz wówczas powiedział, że: „Jestem posyła mnie do was...do Swojego ludu!”
Usiadłem w ciszy, zadziwiony: „och, Boże! Boże mój, jakże mało mówi się o Tobie!” Nagle w „eterze” niepokój, poczucie nierealnego kontaktu z postaciami niewiast. Po chwilce okaże się, że zdenerwowana kobieta wzywała do umierającej siostry.
Teraz w zadumie siedzę nad młodą kobietą, której nie dadzą umrzeć: nieprzytomna od miesięcy, karmiona sondą. Nad nią Matka Boska Częstochowska. Podałem relanium, bo miała drgawki.
-
Pani miłość do córki nie pozwala jej odejść...mówię do matki (65 lat).
-
To prawda, ponieważ stale wołam do Matki, aby ją ratowała.
-
O co prosisz, to otrzymasz, ale trzeba prosić o to, co jest zgodne z Wolę Stwórcy... nie wolno modlić się o co chcemy...trzeba być w tych sprawach „listkiem na wietrze” (delikatność natchnień), trzeba zamknąć nożyce...”bądź wola Twoja”! W sercu zawołałem: „Matko Boża daj światło tej ziemskiej matce, która jest przepełniona miłością do umierającej córki...daj jej Światło, proszę!”
Po modlitwach serce zalała wielka radość Boża z dziękczynieniem Bogu Ojcu za przebieg dnia i obecne warunki dyżurowania i modlenia się (oddzielne pokoje, bo jeszcze niedawno gnieździliśmy się w dwójkę w piwnicznej izbie).
Właśnie zrywają do młodego i nieprzytomnego mężczyzny, nie pomaga stężona glukoza dożylna...pędzimy do szpitala. Po drodze odmawiam w jego intencji cały różaniec, nawet żegnam go krzyżem, a w tym czasie odczuwam obecność Matki Bożej z natchnieniem, że "chorego traktuję jak własnego syna". Tak było naprawdę, bo wołałem w jego intencji do Boga Ojca.
W szpitalu potraktowano go jako histeryka: pielęgniarka w dobrej wierze straszyła go wsuwaniem sondy do gardła, a lekarz dyżurny sadzał go i „rzucał”. Po tej nędzy próbowano chłopaka odesłać moją karetką, ale gdzie?
- Panie doktorze wiozłem go z duszą na ramieniu!
Usiadłem na wózku inwalidzkim...później na leżance dla chorych i rozmyślam o Panu Jezusie, na którego wszyscy krzyczeli podczas Bolesnej Męki: „Panie przyjmij te krzyki na mnie, nie mam pretensji do tych ludzi”.
Pacjenta w tym czasie przewieziono do chirurga, gdzie okazało się, że doznał urazu głowy (pobity?) z utratą mowy...rozumie, ale pokazuje,że nie może mówić! Stała się cisza wobec wielkiego nieszczęścia. Wielki smutek zalał moje serce wobec nieszczęścia i nędzy ludzkiej...policji, mojej, personelu i lekarzy szpitala.
Cóż mogłem uczynić w tym nieszczęściu. Mówiłem do niego po imieniu (śmiano się) i w modlitwie przekazałem go Bogu Ojcu. Kiedyś spotkamy się...
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 637
Przemienienie Pańskie
Na dyżurze w pogotowiu minęła północ, z radia płynęła piękna muzyka, a serce zalewała radość z natchnieniem, że: „w nocy nic nie będzie i wstanę o 6.00!” Nie chciało się wierzyć, bo pogoda była „zawałowo - wylewowa”, a tak dzieje się 2-3 dni przed nadejściem wyżu z wiatrem.
W takimi czasie sam czuję się beznadziejnie, a to zarazem sprawia, że jestem czujny, nie przepuszczę chorych w ewidentnym zagrożeniu.
Faktycznie tak się stało jak zapowiadał Anioł, bo noc była spokojna i obudziłem się o 6.00! W tym czasie w radiowej czwórce zapraszano do śpiewu przez telefon...
W domu napłynęła pewność, że dzisiaj mam być w Sanktuarium MB Pocieszycielki Strapionych w Lewiczynie. Wpisz w szukaj: za pragnących spowiedzi i przeczytaj zapis mojego powrotu do Boga (18.07.1988 i 15.08.1988)…
Żona przestrzegała przed wyjazdem, bo była zawierucha, ale przypomniał się obrazek Pana Jezusa z Gorejącym Sercem, który uśmiechał się do mnie (mam taki w samochodzie), a teraz wzrok zatrzymał wizerunek Pana Jezusa Miłosiernego.
Na ten czas Edyta Geppert śpiewała: „nie opuszczaj mnie”, łzy zalały oczy...”Matko nie opuszczaj mnie”, a po chwilce popłynęły słowa do mnie: o przydrożnym Chrystusie stojącym „na rozstajach dróg”, a ty pytałeś „w którą stronę iść”...szczęśliwej drogi już czas”. Łzy zalały oczy, bo wiem, że dzisiaj mam być w miejscu, gdzie ostatecznie wróciłem do Boga.
Na miejscu okazało się, że ktoś podpalił dom rekolekcyjny: spłonęło wszystko oprócz murów! Tam były osobiste rzeczy kapłanów, a dodatkowo ktoś zbiera na odbudowę, ale nie dostarcza pieniędzy do parafii. Popłakałem się, a serce rozrywał smutek, ponieważ ujrzałem działanie demona.
Dzisiaj jest dzień „Przemienienia Pańskiego”...przypomniały się słowa kapłana o Panu Jezusie, który żył jak normalny człowiek, był bardzo przemęczony i prześladowany, a cały sens dzisiejszego święta oznaczają nasze wołania: „Panie przemień mnie!”
W czasie zbierania na tacę wahałem się czy dać drobne czy posiadane 5 dolarów? Anioł Stróż podsunął: „żałujesz?...żałujesz?” Zobacz nasza nędzę. Pomyślałem o kuszonych w tym czasie kapłanach. W takich uświęconych miejscach Szatan atakuje ze szczególną perfidią.
Jakże pięknie przebiega tam Msza św.! Kapłan bierze Ewangelię, unosi do góry, a drugi z odległości żegna go krzyżem. Każde słowo kapłana wywoływało ból, trwała powaga z chwilami ciszy po czytaniu i kazaniu. Później był śpiew („Gorzkie żale”) przed wystawioną Monstrancją.
W smutku popłynie moja modlitwa. Po powrocie do domu córce dałem lampkę, aby zapaliła pod krzyżem Pana Jezusa koło akademika, ale wykręciła się, że zabierze za tydzień”. Żona była smutna, bo syn ma maturę za pasem, a w tym czasie nagrywa i komentuje listę przebojów!
W ręku znalazł się artykuł: „Ksiądz od głupich dzieci” o Janie Twardowskim, który pracował z dziećmi specjalnej troski. Z powodu płaczu nie mogliśmy czytać z żoną: o „Jurku z buzią otwartą, Pawełku z wodą w głowie, Janku z rączkami sztywnymi i o Zosi „coś wcześnie zmarła”...”bez was świece gasną i nie ma żyć dla kogo”.
Nastała cisza, a ja przypomniałem sobie, że w modlitwach porannych przekazałem Bogu Ojcu ten dzień z otrzymanymi próbami i cierpieniami. To wyjaśniło jego przebieg od poranka…
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 647
Przebudził mnie głośny sąsiad, a to sprawiło padnięcie na kolana i odmówienie modlitw porannych. Dzisiaj mam dyżur w pogotowiu z „zespołem” grających w pokera, ale robię wyrzeczenie z przekazaniem Bogu Ojcu. Na ten moment z mojego bałaganu „wyjmie się” wiersz mojej pacjentki: „Dziękczynienie”...
Pod wpływem tego zdarzenia zacząłem wołać do Deus Abba: „dziękuję Ci, Dobry Boże za wszystkie skarby, które mi dałeś...za odmianę chamskiego serca, za to, że mogę rozdawać Twoje łaski, za poznanie potęgi wiary i drogowskaz do Prawdy, którym jest Jan Paweł II...chwała Ci, Ojcze za tę drogę, która jest źródłem codziennej radości”. Taki był sens tego wiersza...w mojej interpretacji.
Pan Jezus mówił, abyśmy za wszystko dziękowali...ja zbyt rzadko to czynię! A jak Ty dziękujesz za to, że: nie masz krótszej nogi ani zaburzeń równowagi z upadkami, nie opada ci bezwładnie głowa (trzeba wówczas podtrzymywać ręką) lub powieka (w miastenii), nie jąkasz się ze śmiesznymi tikami oraz przetrwałeś bez następstw ciężkich wypadków, a wystarczy głupstwo z wytworzeniem martwicy aseptycznej kości (np. stopy) i nie będziesz chodził.
Nawet nie wspominam o chorobach śmiertelnych lub trudnych do rozpoznania jak: mononukleoza zakaźna (ala angina trwająca do pół roku) lub przeoczona borelioza albo głupie zakażenie tasiemcami, glistami, lambliami i owsikami.
Masz kotka lub pieska i prawie całujesz się z nim, a może cię zarazić bakterią (capnocytopaphaga canimorsus) powodującą sepsę. W wyszukiwarce dają po angielsku, aby nie straszyć miłośników tych czworonogów...traktowanych niekiedy jak umiłowane osoby.
Jako lekarz wymieniłem tylko promil schorzeń bez straszenia nowotworami, chorobami autoagresywnymi, łuszczycą z zapaleniem stawów lub ciężkimi wadami wrodzonymi…
Jakże ciekawy jest każdy dzień mojego życia z Panem...właśnie płynie piękna muzyka, łzy kręcą się w oczach, a serce zalewa miłość: „Och, Ojcze mój! Twoja moc, dobroć i chwała - tak jest od początku do końca!"
Na dyżurze w pogotowiu (oddzielne pokoje lekarzy dyżurnych) zacząłem pisać list do ks. bp. Józefa Życińskiego. Nigdy nikt nie wchodzi, bo mamy telefon i wzywa dyspozytorka, a tu wciąż ktoś pukał, a kolega zrobił awanturę, bo zamknąłem się z jego herbatką.
Czy Szatan wiedział, że rozgłoszę to 17 marca 2019? Teraz, gdy mam to edytować zadzwoniła córka. Kiedyś w czasie jej odwiedzin leciała na mnie połówka okna ("wyszło z bolców"), a później lampa spadła na klawiaturę! Tylko nie mów mi, że jest to przypadkowe!
List był długi (dałem świadectwo wiary), ale chodziło o jego wywiad (z 6 i 13 marca 1992) w audycji: „Człowiek w przestrzeni dialogu” z mądrymi rozważaniami o wierze...bez mruknięcia o Szatanie! Nie wyjaśnił, że to Bestia odrywa od Jedynie Prawdziwego Kościoła Katolickiego...do „prawdziwych" i „wyzwolonych” z pięknymi celebracjami, ale bez liturgii (Eucharystii).
Ostatnim z takich jest neokatechumenat, gdzie przed zjednaniem z Panem Jezusem (potrzebne skupienie) wszyscy obejmują się (gest Breżniewa), a po Eucharystii tańczą z radości. Tak demon miesza radość naszą z radością serca, słodycz naszą ze słodyczą duchową oraz nasz pokój z Pokojem Bożym!
Jeżeli jesteś katolikiem i masz na miejscu świątynię z kapłanem...to padnij na kolana w podzięce Bogu Ojcu.
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 1142
Za oknem straszliwa wichura, gałęzie drzew tańczą w światłe latarni. Wyświęciłem mieszkanie i tuż po północy padłem na kolana: „Panie Jezu...Ty pragniesz mojej świętości...prowadź!". Niespokojny i przerywany sen, jeszcze ciemno, a już 5.40. Msza święta to wielka łaska Boga. Chwila boju o wyjście na nabożeństwo. Zły zaczął kusić, bo wiedział, że czekają mnie duże przeżycia duchowe („jeszcze wcześnie, zostań, ważne małżeństwo i sprawy syna”). Moja dusza jest ważniejsza niż cały świat! Zrozum teraz słabość zwykłego człowieka, który postanowi od jutra „chodzić do kościoła”. Do odprawiania nabożeństwa wyszło dwóch moich kapłanów. Słowo płynie wprost do mnie: „[...] Gdy zaś sprawiedliwy odwróci się od swojej sprawiedliwości [...] umrze z powodu swojej winy i nie będzie się pamiętało jego sprawiedliwych czynów [...]". Łzy płyną po twarzy, ponieważ grzesznik nawrócony może otrzymać zbawienie, a taki jak ja - po upadkach - potępienie! Nie ma żartów...naprawdę się przestraszyłem, ponieważ wiem, że Bóg Jest! Kapłani - formułę konsekracji - wypowiadają jednocześnie, wolno, głośno i wyraźnie...coś pięknego! Poczułem, że moc Boża wprost płynie na mój dom. „Panie Jezu! otwórz serce syna, daj pokój żonie, zwiększ jej ufność, daj jej moją radość i mój pokój...proszę Panie Jezu”. Tak tu dobrze, bo kościół prawie pusty, ale czeka praca. Wychodzę, a żegnają mnie słowa z następnej Mszy św.: „On wziął dobrowolnie krzyż za ciebie". W czystości serca - po zjednaniu z Panem Jezusem - szybko odmawiam modlitwę przebłagalną. Zaczynam pracę z wielką mocą. Napływają dary, ale to jest poza mną...Pan Jezus zna moje serce i wie, że niczego nie potrzebuję: - Mąż ma śmiertelną chorobę, trzymacie go w fałszu, a zły zwiększa jego ufność na wyleczenia, podsuwa różne „dobre” natchnienia, a nawet modlitwę do Matki Bożej o jego całkowite wyleczenie! W ten sposób odsuwa się przybycie kapłana z ostatnim namaszczeniem, Trzeba to cierpienie przyjąć, modlić się razem i być z umierającym do końca, a nie szukać cudu. - Ma pani drugiego męża, a tamten wymaga pani pomocy.,. proszę za niego odmawiać koronkę do miłosierdzia (do jego pływającego ciała trafiłem pogotowiem). - Babci nękanej przez synową zalecam przyjęcie w jej intencji św. Hostię...nie mogła pojąc jak można modlić się za złą osobę? Dzisiaj serce zalewa pokój...to wielki dar Pana Jezusa. Jeżeli nie wiesz, co oznacza to nie wytłumaczę! Wołaj do Boga. Musisz sam to przeżyć...wówczas będziesz wiedział czego pragnąć. W domu cisza, żona zadowolona, a syn uczy się w pokoju! Rano uświadomiłem go, że zły wskazał mu wrogów: własnych rodziców i nauczyciela...dzisiaj liczą się koledzy, a jutro będą się z niego śmieli. Napływa natchnienie, że na dyżurze będzie spokój. Tak się stało. Płynie „Droga krzyżowa” w łączności z ludźmi na nabożeństwie. Napad tęsknej modlitwy to straszne cierpienie, gdy nie możesz paść „w kątku" na kolana. Trwa pokój w sercu, a zbliża się już 20.00. Nie było żadnego wyjazdu pogotowiem! W radiu wmawiają ludziom, że „13 i do tego w piątek" przynosi pecha. Płynie wróżenie z kart, rzucanie kośćmi, itd. Tak chciałbym do nich zadzwonić i opowiedzieć im "o piątku z Panem Jezusem". Udało się napisać do pani, która w ogłoszeniu prosi o wskazanie kogoś, kto leczy „nerwy, serce i sytuację”. Ten "pechowy" dzień kończy się słuchaniem pięknych pieśni z młodzieżowego zlotu w Częstochowie. APEL |
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 685
łac. „Cały Twój”...
Żona od kilku dni ma ciężką migrenę...dotknąłem jej głowy i zawołałem: „Matko przerwij ten ból”...faktycznie ustąpił po krótkim czasie. Napłynęło odczucie, że Matka Boża była Niewinna i Czysta przez całe życie, a to oznacza, że nie miała naszej „przyjemności”, a św. Józef jako małżonek-człowiek cierpiał z tego powodu (konflikt ciało-dusza).
Jako mistyk świecki znam różnicę pomiędzy słodyczami ziemskimi i Słodycz Prawdziwą, radość i Radość oraz przyjemne działanie alkoholu (w mózgu) oraz Eucharystii (w duszy). Wszystkie nasze przyjemności są przelotne i po czasie nudzą...stąd bierze się "szał" miłosny (2 lata) z nowymi partnerkami u celebrytów.
Dziwne, bo później w audycji radia katolickiego popłyną słowa kard. Karola Wojtyły...jakże pięknie pisał o miłości seksualnej w małżeństwie: „to dawanie miłości z oczekiwaniem na wzajemność partnera.” Skąd on to wiedział - przecież nie miał naszego doświadczenia!
Na ten moment żona podała mi wiersz Kazimierza Przerwy - Tetmajera:
„Na Anioł Pański biją dzwony,
Niech będzie Maria pozdrowiona,
Niech Chrystus będzie pozdrowiony,
Na Anioł Pański biją dzwony"...
Przed 3-ma dniami przeczytałem, że „poświęciłem życie Panu Jezusowi”, a teraz w wielkiej tęsknocie zacząłem wołać:
„Panie Jezu! Poświęcam Ci przede wszystkim moje biedne serce, aby Ciebie jednego kochało i stało się ofiarą...pociechą Serca Twego i do Ciebie należało na wieki. Pozostaw mi tylko swobodę kochania Ciebie...w Twoje Ręce składam wszystkie moje troski, rozporządzaj mną! W Twoim Sercu pragnę przebywać i Twoje Miłosierdzie pragnę szerzyć!"
To prawda, bo już nic nie jest dla mnie ważne. Jakże trudno wytłumaczyć to żonie, która ściąga mnie na ziemię: „przecież masz syna, sam go chciałeś”. Także w pracy mówią często, że jestem lekarzem. To prawda, ale dawniej lekarz był kapłanem, a ja leczę ciało i duszę...
Mam czytać o Boskim Sercu Pana Jezusa ze zdaniem „Poświęcam Ci moje ciało i wszystkie zmysły, duszę moją i wszystkie jej władze”. Pan Jezus wie, że nie jest to mój akt oddania się, ale kierunek mojego życia ziemskiego:
„Prowadź mnie Panie Jezu...wyjaśniaj i dawaj możliwość dobrego wybierania”! Jakże jasno widzę, że życie z Panem Jezusem to ciąg udręk (krzyż), a zarazem Niebo na ziemi!
W telewizji popłynie melodia pozdrawiająca Matkę Zbawiciela, a ja ze łzami w oczach pożegnam się z żoną, a po wyjściu z domu zawołam: „Matko! Matuchno! Matko Zbawiciela...Matko wszystkich ludzi”...
APeeL
- 11.03.1992(ś) ZA TYCH, KTÓRZY NIE ZNAJĄ PANA JEZUSA
- 10.03.1992(w) ZA STAJĄCYCH NA GŁOWIE W POSZUKIWANIU DROGI...
- 09.03.1992(p) ZA RODZINĘ RÓŻAŃCOWĄ
- 08.03.1992(n) ZA KUSZONYCH PRZEZ DEMONY...
- 07.03.1992(s) ZA ALKOHOLICZKI...
- 06.03.1992(pt) Trzeba być dobrym jak chleb...
- 05.03.1992(c) Dzień pracy dla Matki Bożej...
- 04.03.1992(ś) Krzyż z prochu...
- 03.03.1992(w) Początki bojów duchowych...
- 02.03.1992(p) Za tych, którzy czekają na znak od Boga...