Wola Boga Ojca
  1. Jesteś tutaj:  
  2. Start

06.04.1992(p) CZAS ZWIĘKSZONEJ AKTYWNOŚCI SZATANA

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 06 kwiecień 1992
Odsłon: 669

     Wieczorem poprosiłem Pana Jezusa, aby w tym tygodniu chronił mnie przed napadami Szatana. Zawsze tak się dzieje przed Wielkanocą. To pora najgorszych pokus i wielkich upadków ludzi...

   W środku nocy odmawiałem moją modlitwę, a w tym czasie napływały szyderstwa Jerzego Urbana... po przebudzeniu Obrzydliwiec podsunął mi: mafię ubecką, sowieckie świnie oraz wyzysk w pracy. W pogotowiu płacą grosze z dyżurami w piwnicznej izbie...natomiast w oddziale wewnętrznym nie dadzą, ale zastępstwo urlopowe wciskają.

    Do tego doszła jeszcze osoba naszego kościelnego, który nie zakłada komży, nie nalewa wody święconej i nigdy nie pomaga kapłanowi. Powinien posługiwać, ale w świetlicy partyjnej. Zawsze po ostatnim nabożeństwie wypędza wiernych z kościoła...dzwoni kluczami, przesuwa głośno ławki i gasi światło. Delikatnie powiedziałem mu, że „porządek jest ważny, ale po Mszy św. obowiązuje cisza."

   To były złe znaki, ale przed przebudzeniem napłynęło zalecenie: „bądź dzisiaj ze świętym Rafałem Kalinowskim na piersi” (1 września 1835 - 15 listopada 1907). To syn marnotrawny, którego początkowe życie było podobne do św. Augustyna i do mojego (wymodlone nawrócenia).

   Chodzi o to, że był skazany na śmierć, którą zamieniono na 10 lat katorgi w kopalni soli na Syberii. To dla mnie przykład znoszenia cierpień, bo cóż oznaczają moje? Wyrok przyjął, wytrwale pracował w warzelni soli, nie buntował się i nie skarżył na swój los...można powiedzieć, że „żył w nim Chrystus”.

   Kościół powinien ostrzegać...to przecież czas nauk, rekolekcji, spowiedzi i postu, a kapłan rekolekcjonista (prof.) poruszył kwestię zła i sumienia, ale nawet nie wspomniał o Szatanie i jego wysłannikach! Dzisiaj, gdy to przepisuję (13.04.2019) tak samo mówi nasz proboszcz, a nauczał teologii w Seminarium. Podczas nauki krzyknąłem tylko: „Panie Jezu przyjmuję to cierpienie”...nie będę biegł do niego, bo i tak mnie zbędzie!

    Na miejscu Szatana tak właśnie zalecałbym swoim wyznawcom...stąd ludzie są nieświadomi pomysłów, rozdrażnienia, złości na otoczenie, siebie samego i Boga Ojca. To jest podejrzany zakaz z Watykanu, który wg ks. Piotra Natanka powinno się odbić...

  Ja rozumiem to w sensie przegonienia agentury i masonerii, która tam właśnie uwiła sobie gniazdko. Przecież znamy to, bo interesuję się teologią polityki z działania naszych „wyzwolicieli”...im wyżej we władzach tym mieli ważniejszych „razwiedczików”, a przecież Kościół katolicki to był prawdziwy wróg, bo walczył o dusze ludzkie.

    Tacy rządzą...lubią piękne pogrzeby jako zasłużeni dla Partii oraz Msze św. za zmarłych z ich rodzin...w wielkie święta naszej wiary. To pchanie się na pierwsze miejsce w wydaniu ziemskim. Uważają błędnie, że takie nabożeństwa mają większą moc, a to puste oklaski.

   Podczas takich ataków kręcę się rozdrażniony, a Bestia syknęła: „syneczek Mateczki”...wprost czułem „śmichy” za plecami! Później nie mogłem wyjść na Mszę św. bo w sercu pojawiła się diabelska wesołość: oto piesek „kłapouszek” z napłynięciem osoby prymasa Glempa.

   W drodze musiałem omijać rogi i kluczyć, aby nie wchodzić na „znajomych”...w tym naszą lokalną „Stokrotkę” (przepisuję to 13.04.2019). Na Mszy św. przysypiałem, a serce otworzyła dopiero Konsekracja przed Eucharystią. 

    W takim dniu jest brak miłości dla biednych, cierpiących...pracujesz jak niewolnik. Narasta złość, a myśl o modlitwie nawet nie przeleci. Pod drzwiami gabinetu lekarskiego jako pierwszy czekał - mój „ulubiony pacjent” - symbol trwania napadu...

- Pani chce być młodsza czyli głupsza?

- Kucharki pilnują, aby nikt nie kradł, tylko one!

- Teraz jest kapitalizm...z towarzyszami „kasy i pracy”, bo nie udało się zbudowanie raju na ziemi!

      Na wizytach domowych trafiłem do dwóch staruszek:

  • Panie doktorze, proszę modlić się, abym umarła!...tak przywitała mnie pierwsza.

  • Czy jest pani przygotowana: jak ze spowiedzią i Eucharystią...czy jest to Wola Boga? Nie wolno modlić się woli własnej, bo to jest od diabła!

   Podczas pożegnania trzymaliśmy się za ręce, a ona dziękowała. Nie wiem czy poprosiła kapłana, z Wiatykiem, bo takich właśnie straszy Szatan, a z drugiej strony namawia do samobójstwa.

    Drugiej babci (85 lat) mówiłem z mocą, że „śmierć nie istnieje, a jest to pokazane na larwie z której wylatuje motyl", a strachy wpuszcza Zły i nie ma na niego siły oprócz Matką Bożej, Eucharystii i modlitwy różańcowej.

    Słuchała tego z otwartym sercem, wszystko przyjmowała i podziękowała: „Bóg zapłać!” Po wyjściu od niej dowiedziałem się, że jest wyznania protestanckiego. W jednej sekundzie ujrzałem „sieroctwo” tych braci odłączonych, bo u nich nie ma kultu Matki Bożej oraz Wszystkich Świętych, a zarazem modlitw za dusze zmarłych.

    Ten dzień zakończę w ciszy i na kolanach z poczuciem Bożej obecności...tak zasnąłem nad Biblią, gdzie Mojżesz czynił cuda, które miały uwolnić lud z Egiptu.

                                                                                                               ApeeL 

 

 

 

05.04.1992(n) ZA NISZCZĄCYCH KRZYŻE

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 05 kwiecień 1992
Odsłon: 715

     W śnie ujrzałem ekipę łamiącą z trzaskiem krzyże. Krzyknąłem do odchodzących, a „co z nowymi?” Później - w takiej brygadzie - będziemy pracowali pod „moim” krzyżem, który wymagał metalowego wspornika, bo zgnił w ziemi...był majster z pomocnikiem. To jakby odwrotność scen ze snu.

    Dzisiaj, gdy to przepisuję (11 kwietnia 2019) żona zrobiła piękny wianek z żółtych bratków, który zawiesiłem na krzyżu i zapaliłem lampkę. Ten krzyż powalony przez czas podniosłem (leżał przy starej trasie E7). Na nim jest wielka figura Pana Jezusa, która złamała się na pół. To pewien symbol rozłamu w naszym narodzie.

    To było niby było przypadkowe, ale zeszło się z moim nawróceniem (1986-1988). Od tego czasu opiekuję się tym świętym miejscem. Po śmierci spotkam tych, którzy go postawili... 

    Teraz Pan wskazał mi na resztki dziennika z 26.04.1989, gdzie w audycji radiowej „Nurt” były piękne słowa dotyczące dzisiejszej intencji:

                                                                  Panie Jezu Chryste!

   <<Przyszedłeś na ten świat i stałeś się jednym z nas. Przechodziłeś przez doświadczenia i próby, które są naszym udziałem. Pokazałeś, że powinniśmy być pokorni, posłuszni Bogu Ojcu i otwarci na potrzeby bliźnich.

   Dziękujemy Ci za Twój Krzyż, który jest znakiem zwycięstwa i zbawienia wszystkich, którzy zawierzyli Tobie! Nie pozwól Panie Jezu, abyśmy byli zbyt pewni: swojej drogi i swoich sił. Spraw, abyśmy w codziennym życiu świadczyli o Twojej Miłości i Twoim Zbawieniu, które nam przyniosłeś>>…

    Właśnie 4-5 kwietnia 1992 trwały relacje z symbolicznego (wojskowego) pogrzebu 38 obrońców Poczty Gdańskiej. Wzięto ich do niewoli 1 września 1939 r. Po długich przesłuchaniach i  torturach zostali zamordowani 5 października 1939 r. a grób starannie ukryto.

    Teraz odznaczono ich pośmiertnie z wystawieniem urn z odkrytymi 27 sierpnia 1991 r. szczątkami i resztkami pocztowych mundurów. Jakże Stwórca pokazuje nagrodę po latach! Przyjdzie taki czas, gdy każdy chwalebny czyn otrzyma swoją zapłatę...

    W 1999 r. Pan Jezus obiecał: „My”, a to oznacza wzajemne współcierpienie...trwa to dotychczas, zawsze z ostrzeżeniem (załamaniem się. pęknięciem, a szczególnie złamaniem z rozejściem połówek Eucharystii).

    Zbawiciel dotrzymał słowa i był ze mną - podczas ataku na mnie - we własnej Izbie Lekarskiej z zawieszeniem pr. wyk. zawodu lekarza (za obronę krzyża w 2007/2008). Gdybym powalił krzyż tak jak kolega psychiatra mógłbym pracować, szkolić młodych lekarzy i być dyrektorem szpitala, a nawet biegłym sądowym!

   Właśnie trafiłem na resztkę zapisu z 09.12.1988, gdy podczas nocnego wyjazdu do pacjenta…napłynęło proroctwo dotyczące mojej osoby (nie wiem skąd jest ten tekst):

"Ciebie naznaczam cierpieniem

Tobie podsunę pokus wiele

Ty będziesz cieniem, otrzymasz rangę zapomnienia.

Tobie pokażę, to co dobre

Odczujesz całe zło świata

Dotkniesz Chrystusa umęczenie"…

    Podobnie pisał w wierszu: "Ironia" Kazimierz Przerwa-Tetmajer (wyd. 1990 r.)

<<Znasz się, znasz los twój i wiesz, że bez winy
Cierpisz z przekleństwa swego Przeznaczenia —
Jestem przy tobie od pierwszej godziny
Twego ziemskiego istnienia
>>.

   Dzisiaj, gdy to przepisuję (13.04.2019) otrzymałem łaskę zrozumienia stanu Pana Jezusa prowadzonego na zamordowanie. Idziesz wówczas na śmierć „jak baranek"...naprawdę jest to najlepsze porównanie.

   Wówczas jesteś złączony z Bogiem, a zabicie czyli odebranie ciała nic nie oznacza. Nawet ujrzałem siebie - tak właśnie prowadzonego - ze związanymi przegubami rąk... poniżonego i źle ubranego ku radości wrogów!

                                                                                                                                   APeeL

 

  

04.04.1992(s) ZA OJCA ZIEMSKIEGO

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 04 kwiecień 1992
Odsłon: 746

   W drodze do kościoła Szatan zalał mnie niechęcią do modlitwy za ojca, a później okaże się, że miał dodatkowo ciężki zawał serca. Z tej diabelskiej niechęci „przebudziłem się” przy drodze krzyżowej i zacząłem wołać za niego.

   Poświeciłem też w jego intencji poranną Mszę św. z Eucharystią oraz nabożeństwo do Najś. Serca Maryi...z wołaniem do Matki Bożej: „módl się za mojego ojca.”

   Natomiast w drodze do pracy (dyżur w przychodni) odmawiałem koronkę do Miłosierdzia Bożego w intencji: „jego grzechów”. Napłynęła także postać zmarłego kolegi i przy okazji wołam za jego duszę.

   Poczułem, że te dwie modlitwy są zgodne z Wolę Boga, przecież moja Prawdziwa Matka nie chce, aby ojciec ziemski miał kłopoty po śmierci, a pamięta także o koledze z ławy szkolnej.

   „Och, Jezu mój, żył tak jak żyłem ja i większość...jakże grzesznie zachowałem się na jego ślubie, wybacz Panie!...wybacz Jezu przy okazji moje grzechy!”

   W przychodni dopadł mnie przestraszony i zadyszany pacjent, a był tylko jeden...ostentacyjnie uciekłem do WC. Przez cały dyżur trwał spokój, a zły straszył „naporem” chorych...było ich raptem trzech! To był wynik prośby do Matki Bożej, bo chciałem przepisać zaległości.

    Teraz na działce próbowałem w złości odmawiać narzucone sobie modlitwy, a Pan Jezus zapytał: „czemu ranisz Moje Serce?” W refleksji pomyślałem, że taka modlitwa nie jest przyjmowana...podobnie jak ustna (mantry). Na świecie modli się tylko garstka, kto o tej porze pamięta o Panu Jezusie? Ludzie tylko pracują i żyją dla życia.

   Mam odmówić koronkę do Miłosierdzia Bożego oraz drogę krzyżową ze „św. Agonią" Zbawiciela w intencji „ludzkości i wszystkich grzeszników.”

   W czasie wyjścia do kościoła na Mszę św. wieczorną siostra wezwała mnie do chorego ojca w odległym szpitalu. Odpowiedziałem jej, że: „doprowadziłem go do spowiedzi”.

   To było na dyżurze w pogotowiu sprzed kilku dni. Już na jego początku przekazałem Matce Bożej moje pragnienie odwiedzenia chorego ojca (musi trafić się odpowiedni wyjazd)...wprost byłem pewny, że Matka pomoże. Nie z mojej winy trafił się poturbowany przez konia.

   Miałem problem czy pacjent nie wymaga skierowania do innego szpitala. Moją metodą zawołałem do Nieba i w odpowiedzi zrozumiałem, że mogę jechać na chirurgię ogólną tam, gdzie przebywa ojciec. Kupiłem pomarańcze, odwiedzam ojca i ustaliłem jego zgłoszenie się do spowiedzi z Wiatykiem (kapłan będzie za dwa dni). Na odchodne pocałowałem go w rękę...

   Wyraźnie widziałem działanie Matki Bożej z pewnością, że ojciec przeżyje te dwa dni! Przez serce przepłynął dreszcz miłości Bożej. To sekundka, bo więcej nie wytrzyma nasze nędzne ciało. W radości odmówiłem pozostałe części modlitwy różańcowej.

   Po ponownej Mszy św. wieczornej chciałem pozostać i odmówić całą modlitwę, ale kościelny ma metodę na wyganianie wiernych: robi szum, przesuwa ławki i dzwoni kluczami...nigdy nie powinien posługiwać w Domu Boga Ojca.

   Z kuzynem pojechałem ponownie do ojca, który nie przetrzymał zabiegu chirurgicznego i zawału serca…

                                                                                                                             APeeL

 

 

 

 

03.04.1992(pt) ZA DUSZE OZIĘBŁE

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 03 kwiecień 1992
Odsłon: 882

    W środku nocy moje serce przeniknął wielki smutek, bo to czas „św. Pojmania” Pana Jezusa z policzkowaniem i wtrąceniem do Ciemnicy. Przeżegnałem się, padłem na kolana i zacząłem rozwa­żać początek Bolesnej Męki: „Jezu mój! poddałeś się, milczałeś, gdy na Ciebie krzyczano i nie groziłeś nikomu”. Przekazałem te cierpienia Pana Jezusa w intencji dusz oziębłych.

    Każdy moment Męki Zbawiciela może służyć jako modlitwa przebłagalna...zakrwawiony na krzyżu nie mógł otrzeć św. Oblicza! W każdy piątek - w momencie zakończenia życia przez Pana Jezusa - odczuwam radość z powodu Jego uwolnienia od straszliwych cierpień, a zarazem mojego odkupienia.

    W drodze do kościoła - w intencji dusz oziębłych - odmawiałem moją modlitwę, a w tym czasie Zły zalewał moje serce niechęcią do różnych łudzi. W momencie wejścia do świątyni trafiłem na błogosławieństwo Monstrancją i pieśń: „Pod krzyżem klękam...krzyża się nie wstydzę". 

   Od Ołtarza popłynęły czytania wprost do mojego serca: prześladowcy mają zwiększyć udręki Jezusa, uderzać w Niego z całą mocą i zabić Go...jeżeli to Syn Boży, to Ojciec Go uratuje! Zobacz ziemską logikę...

   Dzisiaj są obrady różowego Sejmu RP, a to oznacza, że towarzysze w gotowości bojowej. Nie wiem w jaki sposób zagrażam władzy okupacyjnej? „Panie Jezu! dziękuję Ci za łaskę uczestniczenia w Twojej Męce”.

   Po Eucharystii serce zalał Pokój Boży, który po wczorajszych udrękach stał się wielką ochłodą. Przez 15 minut siedziałem skulony i nie było mnie dla świata. Po zjednaniu z Panem Jezusem mam modlić się „za dusze oziębłe". W drodze do pracy prawie omdlewałem, deszcz rytmicznie uderzał w parasol, a ja wołałem: „dla Jego Bolesnej Męki miej miłosierdzie"...

   Zaczynam dzień pracy w Imię Jezusa! W czasie przyjęć miałem wielkie pragnienie modlitwy, ale był nawał chorych...

- Pani mąż był dobrym człowiekiem, ale żył tylko tym światem. Trzeba go wspomagać modlitwami, wyrzeczeniami, ograniczeniami...później pani podziękuje, bo wszyscy o nim zapomnieli!

- Pani mąż umiera, a zły próbuje wciskać nadzieję i stąd różne „preparaty, ratujące życie"...to błędna droga. Pani dodatkowo trzyma go w oszustwie, a jemu jest potrzebna spowiedź z całego życia! Pani teraz odpowiada za jego duszę!

- Pani jest zdrowa (68 lat), ale brak pani pokoju w sercu, a tą łaskę rozdają w Niebie.

- Jeżeli pani zginie to przez telewizję damy zdjęcie wnuczki (bardzo podobna)! Ja pani nie zwalniam z uczestnictwa w Mszy św. bo może pani przyjechać do naszego kościoła (jest z innej parafii), bo stąd jest blisko do pogotowia!

- Na zakończenie przyjęć zły przysłał mi „kochających to życie", a tacy latają niepotrzebnie po lekarzach!

    Ten piękny dzień duchowy zepsuły „dary": jakiś koniak i parę groszy wciśnięte na siłę. W tych pieniądzach były te, które przyjąłem z radością, bo z tą babcią zawsze żartujemy!

    Kiedyś byłem u umierającej w „ludzkiej norze” z piękną figurką Pana Jezusa padającego pod krzyżem. Poprosiłem opiekunkę i s. Faustynę, aby po śmierci chorej trafiła do mnie. Wracamy z wyjazdu pogotowiem, a ja wołam z zamkniętymi oczami: „Matko moja...niech ta figurka trafi do mnie”! Otworzyłem oczy, a właśnie przejeżdżaliśmy obok figury MB Niepokalanej. Po śmierci chorej przyniesiono tą figurkę i towarzyszy mi do chwili obecnej (grudzień 2017).

   Późno, daleki wyjazd...płynie koronka do św. Ran i św. Krwi za zbrodnię „dzieciobójstwa”. Wychodzę właśnie z chatki, gdzie poparzyła się młoda dziewczyna, a jesteśmy naprzeciwko wiejskiego kościółka! 

   Zbliża się północ: „Niech będzie pochwalony Bóg Ojciec, Pan Jezus, Matka, Aniołowie, święci, wszyscy pokorni, cisi, wierni, cierpliwi. Matko bądź dzisiaj ze mną przy pracy pod krzyżem (mam zrobić kwietnik)”...

                                                                                                                      APeeL

 

 

 

 

02.04.1992(c) ZA TYCH, Z KTÓRYMI IGRA SZATAN

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 02 kwiecień 1992
Odsłon: 665

    Od rana zaczął się bój: „czy mam brać wolne czy iść do pracy?” Powiesz: jaka to sprawa? Bardzo ważna, bo Szatan w takiej rozterce będzie przeszkadzał w odczycie i kusił „dobrem”...zawsze odwrotnie. Trzeba być posłusznym w małym, bo zły krok w górach sprawia ruszenie lawiny... 

    Zapisuję to dla poszukujących odczytywania Woli Boga Ojca. Właśnie - jakby dla Ciebie - przysłano Echo Medziugorja z aktualnym Orędziem MB Pokoju...ze słowami o Szatanie, który „igra z wami i z waszymi sercami”.

    Naprawdę nikt nie zna mocy złego i jego możliwości igrania z nami i naszymi sercami. Matka Boża wie o tym, ostrzega i bardzo boleje, że nie bierzemy Jej Słów poważnie. To bardzo ciężki bój...bój o odczytanie w danej chwilce Woli Boga. Zły wkłada wiele wysiłku, aby w tym przeszkodzić i zawsze działa perfidnie (odwrotnie):

1. wolne?...”idź i pracuj dla Matki Bożej”, ale jeżeli posłucham go to stracę czystość, bo naśle wdzięcznych pacjentów!

2. pozostanę w domu...będzie przeszkadzał, bo syn już gra na aparaturze i może dać natchnienie córce, aby właśnie przyjechała (tak się stanie i będą z nią dyskutował)...

Strona zła:

   Szatan zalewał moją osobę rozdrażnieniem, nie mogłem się skontaktować z rejestracją oraz podsuwał „dobro”: zrób zapiski, reparacja kontaktu i telewizora, poczta, samochód, sprzątanie i krzyk żony, bo syn nie miał klucza, czekał na mnie.

   Ja w tym czasie czytałem na ławeczce przy bloku z zachwycaniem się moją wielkością przez przechodzących, aż zrobiło się niesmacznie! To powtórzy się na poczcie: „uszanowanie dla pana doktora....witał mnie kierownik, a zza jego pleców wypada zziajany syn. Nie denerwowałem się na te wyrazy chwały, bo wiedziałem, że są od Bestii! Ponadto młody człowiek zagadał;

  •     Może pogramy w lotkę, jak za dawnych lat?
  •     Mecz chrześcijan z poganami?..odpowiedziałem i śmiejemy się.

Strona dobra:

    Mam mieć dzień wolny, modlitwy za kapłanów, bo dzisiaj jest pierwszy czwartek m-ca...dalszy post po środzie, Msza św. z Eucharystią i odmówienie mojej modlitwy.

    Wchodzę do prawie pustego kościoła, gdzie młodzież śpiewa: „Weź moje serce jakie jest!, Wielu w drodze upada - z Tobą nie ustanę.” Łzy zalały mi oczy, ponieważ dotyczy to mojej obecnej sytuacji.

    „Ojcze, Panie Jezu, Matko kapłanów...proszę w intencji prawdziwie powołanych, niech zostaną umocnieni...ja to wszystko wiem i słabnę w kuszeniach i napaściach szatańskich...proszę, aby zostali umocnieni". W tej intencji przekazałem dzisiejsze modlitwy oraz Mszę św. z Eucharystią...

   Tuż po tych wołaniach przysiadł się do mnie mój "opiekun" i w pustym kościele kazał "przesunąć się" w ławce! Serce zalał ból, ponieważ są to ludzie „wierzący”...uczestniczą w każdych większych uroczystościach kościelnych („etatowi”).

    Dzisiaj jest posiedzenie Sejmu RP, a ja zagrażam bezpieczeństwo naszej ojczyzny. Przykro mi, ponieważ „opiekun” podszedł do świętokradczej Komunii św. Dziwne, bo przepisuję to 10 kwietnia 2019 r. i tak właśnie przyjął Ciało Pana Jezusa marszałek Senatu RP kolega, lekarz Stanisław Karczewski.

    Na początku zrobienia ze mnie wariata (2007/2008 r.) za obronę wiary i krzyża Pana Jezusa otrzymał ode mnie płytę z wyczynami kolegi psychiatry i moimi słowami: to jest próba na pana wiarygodność!

    Od „opiekuna” uciekłem na drugą stronę, gdzie skulony usłyszałem pieśń o Matce, która „wytrwała do do końca...Sama została pod Krzyżem z Synem.” On natomiast cierpliwie czekał na mnie i zaproponował „mały koniaczek”.

- Pan jest niewierzący i pan nie wie jaką wartość w tej chwilce - po przyjęciu Eucharystii - ma moja dusza...pan nie wie co to oznacza, ja muszę teraz modlić się, a alkohol to zabójca duszy.

    W wielkiej radości płyną modlitwy i sygnał: „spotkanie z Bogusławem Kaczyńskim”, który przybył do naszego miasteczka i opowiadał o świecie gwiazd, a nawet o wizycie u starego człowieka, który nic nie miał, a był szczęśliwy. Wspomniał też o małych wioskach, gdzie żyją ludzie i mają cmentarze.

- Jaki jest sens naszego życia?

- No wie pan, życie jest smutne...to na pewno realizacja zamierzeń! W moim wypadku zostanie dyrektorem Teatru Wielkiego! Spotkały go oklaski!

- To spaczony cel życia, niech pan szuka. Stwórca dał panu różne obrazy świata, obarczył cierpieniem w którym pan upadł (opisał prześladowanie w książce)...sam nie wyjdzie pan z tego cierpienia. Jeżeli zostanie pan dyrektorem z Woli Stwórcy...będę klaskał! Jednak widzę, że pan pragnie ziemskiej wielkości z woli własnej, a jest to krzyż diabelski.

    Zapaliłem Matce lampkę, a żona zapytała:

- teraz masz największy problem...czy lampka pali się czy zgasła?

- wierz mi, że to mój największy problem, ponieważ pragnę, aby tam lampka płonęła i to wiecznie!

                                                                                                                                      APeeL

 

 

 

 

  1. 01.04.1992(ś) ZA PRAGNĄCYCH SŁUŻYĆ PANU
  2. 31.03.1992(w) ZA OSZUKANYCH PRZEZ SZACHRAJA
  3. 30.03.1992(p) ZA MODLĄCYCH SIĘ BEZ SZACUNKU DLA BOGA
  4. 29.03.1992(n) ZA PRAGNĄCYCH NAWRACANIA
  5. 28.03.1992(s) ZA DUSZE POBOŻNE I WIERNE W SOWIETACH
  6. 27.03.1992(pt) ZA TYCH, KTÓRZY NIE MAJĄ ODPOCZNIENIA
  7. 26.03.1992(c) AGONISTYKA DUCHOWA...
  8. 25.03.1992(ś) ZWIASTOWANIE PAŃSKIE...
  9. 24.03.1992(w) ZA KUSZONYCH FAŁSZYWYM DOBREM
  10. 23.03.1992(p) Mów swoimi słowami do Prawdziwego Ojca…

Strona 2016 z 2287

  • 2011
  • 2012
  • 2013
  • 2014
  • 2015
  • 2016
  • 2017
  • 2018
  • 2019
  • 2020

Menu główne

  • Strona domowa
  • Dziennik duchowy
    • Chronologicznie
  • Moja duchowość...
  • Dwa zdania o sobie

Licznik odwiedzin

Odwiedza nas 1025  gości oraz 0 użytkowników.

WYSZUKIWANIE

Logowanie

  • Nie pamiętasz hasła?
  • Nie pamiętasz nazwy?