Wola Boga Ojca
  1. Jesteś tutaj:  
  2. Start

08.10.1991(w) Matka Boża chodzi po polskich miedzach...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 08 październik 1991
Odsłon: 558

   Dzień zacząłem od znaku krzyża, a delikatne natchnienie zaleca wcześniejszą pracę. Żona zawróciła mnie z drogi ("słuchaj się żony i rób odwrotnie") i podczas zaserwowanej zupy mlecznej musiałem słuchać połajanek syna i w końcu złość przeniosła na mnie.

   Tak daleko zaszła w modlitwach i tak nisko upada przez głupstwa. Ratuje syna...gubiąc w złości swoją duszę. Dzisiaj, gdy to przepisuję (08.01.2020) oboje dążymy już do świętości.

   Wczoraj powinno być dużo ludzi, ale Matka sprawiła, że rejestratorki chroniły mnie i miałem luz! Dzisiaj muszę to odpracować. Jakże dużo ludzi żyje tylko tym światem. Mnie poucza wszystko...drzewo umierające corocznie, motyl wylatujący z larwy oraz "krążące" jeszcze niedawno słońce!  

   Tylko jednej pani mówiłem o Matce Bożej i duszy. Ostatnia babcia stwierdziła, że u nas Matka Boża chodzi po miedzach. Jakże było to piękne, a podczas powrotu z pracy modlitwa sama płynęła z duszy. Na działce pracowniczej przypominała się "Matka Boża na miedzach". Jakże jest mi dobrze, bo każdy dzień z Bogiem jest inny.

   Podczas kopania ziemi miałem sekundowy kontakt ze zmarłym mężem siostry (zginął w czołowym zderzeniu zabijając obcą rodzinę). W sercu pojawiła się też moja rodzina, a nawet poszkodowany wczoraj synek. Później odwiedzę go podziwiając piękno naszego wyznania wiary; „Bóg z Boga, Światłość ze Światłości”.

   Poprawiłem kwiaty pod krzyżem i posłuchałem natchnienia, aby wszystko zapisać w ciszy domowej...”jutro post, pójdziesz na na modlitwę różańcową i do Eucharystii". Tak uczyniłem, ponieważ musiałbym spieszyć się, a to nic dobrego. Faktycznie wszystko przepisałem i przygotowałem kolację dla żony wracającej z nabożeństwa. 

   Wykorzystałem też okazję, aby mówić do sąsiadek na ławce...o duszy. Szatan nie lubi tego i najbardziej zainteresowana nagle została wyrwana wołaniem z mieszkania! Teraz oglądamy relację z pobytu Jana Pawła II w Częstochowie...

   Jego słowa o modlitwie do Boga Ojca, Syna i Ducha Św. wywoływały łzy, podobnie jak podawana Komunia św.! Nagle Szatan podsunął kuszenie osobą nagiej kuzynki! Zawołałem tylko "Matko pomóż".

     Późno, odmawiam resztę modlitw i wyczuwam szatańską złość żony...tego nie da się wytłumaczyć i to nie jej wina! Po latach zapozna się z technikami Przeciwnika Boga i wyznawców wiary katolickiej. Bestia nie znosi także miłości małżeńskiej! W taki czas stara się zniszczyć miłość i pokój.

   Natomiast sprzyja siedzącym na kocią łapę, tym którzy porzucają żony lub mężów, zmieniają partnerów, co widzimy u wszelkiej maści celebrytów. Ponadto kusi, gdy są dni płodne i trzeba zachować wstrzemięźliwość. Teraz żona wymawia mi picie alkoholu (słusznie) i wskazuje, że gdybym miał butelkę, a przecież nie kupiłem jej po walce i odmówiłem poczęstunku podsuwanego przez Bestię!

   „Matko! Matko! Ty widzisz i słyszysz co mówi żona...wolno otworzyło się jej serce i wróciła do mnie. Podziękuję za wszystko Niepokalanej, która przyszła pod nasz blok (figura)…

                                                                                                                                   APeeL

07.10.1991(p) Złoty łańcuch...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 07 październik 1991
Odsłon: 657

    Piękny dzień, żona miła, żadnych kuszeń. To nagroda Matki za opracowanie modlitwy, która służy mi dotychczas (10.10.2019). Przykrość, bo nie mogę znaleźć różańca od s. Faustynki? Nie uwierzysz, ale pierwsza pacjentka - członkini kółka różańcowego - przybyła z siatką wielkiej papryki. Mamy wspólny temat...potwierdza istnienie sił szatańskich, które robią zamieszanie w jej domu!

   Teraz pocieszam płaczącą, wyrzuconą z pracy. Wskazuję na istnienie Ojca, Matki, Jezusa - Oni wiedzą o jej kłopotach, trzeba być ufnym, prosić i wszystko się ułoży. Zły będzie zniechęcał, podsuwał smutek, wskazywał na krzywdę i tych co krzywdzą! Pani jest wywołana z szeregu do cierpienia, jak pani go zniesie...trzeba być malutkim i uwierzyć, że Matka poprowadzi! Słuchała z płaczem...

   Podobna sytuacja, ale dotyczy poniżanej w pracy...mówię jej o wzorze przyjmowania cierpienia - o Jezusie. To nawet nie cierpienie, to tylko ćwiczenie, ponieważ mam do czynienia z osobą rzutką i niepokorną.

   Nawet wskazuję jej błąd, bo gdyby sama została kierowniczką byłaby jeszcze gorsza od tego przełożonego. Dziękuj za tych, którzy cię dręczą, ponieważ jest badany stan twojej duszy. Napływa natchnienie, aby podarować jej odbitkę mojej modlitwy.

   Nagle wchodzi przestraszona sprzątaczka, ponieważ głośno powiedziałem, że w fartuchu zostawiłem złoty łańcuch! To różaniec, który ma dla mnie wartość większą od złota.

    Ostatnia pacjentka to poganka potrzebująca zaświadczenia na bycie kierowcą. Ona była świadkiem oddana mi zgubionego różańca, a ja wykorzystuję to do mówienia o tej modlitwie! Nagle do ambulatorium wpadła moja własna siostra z synkiem, który ma strasznie przeciętą rękę. Pędzimy karetką; "Matko spraw, aby to wszystko ułożyło się. Zmarł jej mąż, a synek to jedyna jej pociecha, proszę Matko"...

    Podczas naszego oczekiwania przywieziono dziecko z obciętymi paluszkami ! Wracamy, ale w sercu mam niepokój; "Boże Ojcze, Jezu, Matko proszę o miłosierdzie dla Anny Jantar...dla pomordowanych, którzy wypisani są na tablicy tego szpitala i dla ojca tego chłopczyka, który zginął w wypadku."

    Nagle rzuca karetką, łapiemy koło i to sprawia, że modlę się na tle gwiaździstego nieba. Jakże pasuje teraz; "Narodzenie Pana Jezusa"! Droga Mleczna, wszystko jest tak piękne. Odszedłem od personelu i głośno mówię; "Zdrowaś Maryjo"...nie zauważyłem, że prosto do ucha przechodzącej w ciemności dziewczynie.

   Wyobrażam sobie jej zdziwienie! Wielka radość z tego wszystkiego, z tego Bożego prowadzenia. W tej ciemności zauważyłem, że stoimy obok krzyża. Zbliżyłem się i w reflektorach przejeżdżających samochodów przeczytałem; "Na cześć i chwałę Panu Bogu!"

                                                                                                                               APeeL

06.10.1991(n) Po dotknięciu przez Pana Jezusa staję się czysty...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 06 październik 1991
Odsłon: 659

  Przed poranną Mszą św. o 7.00 w sekundowym śnie pojawił się Pan Jezus z otwartymi ramionami...przepasany skośnie różańcem z małym krzyżykiem.

   Na jednej z wcześniejszych Mszy św. byłem zdziwiony pieśnią; "słuchaj Jezu jak Cię błaga lud." W tym czasie "patrzyła" MB Częstochowska, a pod Nią był maleńki krzyżyk (kieszonkowy)...taki chciałem właśnie mieć!

    Tuż przed nabożeństwem Szatan atakował mnie grzechem, bo przyjąłem gratyfikację, a idę do Eucharystii. Dodatkowo, w drodze do kościoła natknąłem się na sukę z cieczką i liżącym ją psem! Tę scenę będzie wciskał w czasie Mszy św.! 

    Postaw na moim miejscu nieświadomych tego, że te myśli są od Kusiciela. Rozpraszało też zagubienie różańca z małym krzyżykiem (tego ze snu)...z klasztoru s. Faustyny.

    Na początku nabożeństwa spojrzałem na dużą postać Pana Jezusa Dobrego Pasterza i odczułem z mocą czystość. Podczas Eucharystii zawołałem; "Panie Jezu daj łaskę czystości temu kapłanowi za niego jest ta Komunia św.!" Nadeszła też pomoc dotycząca przyjętych pieniędzy; całą sumę mam przekazać dać na tacę zbieraną dla Chorwatów, co uczyniłem.

    "Panie Jezu, gdy Ty mnie dotkniesz stanę się czysty...Ty położysz Swoje Dłonie nad moim domem i weźmiesz mnie na Swoje Ręce jak owieczkę." Z moich zapisów wynika, że nasze życie toczy się dwutorowo; obok normalnego płynie duchowe, które powinno przewodzić!

   Pozostałem w kościele prawie sam, w ciszy i ekstazie..."jak tu dobrze Panie u Ciebie!" Zrezygnowałem ze śniadania, a z powodu pragnienia samotności wyszedłem na działkę odmawiając moją modlitwę. Po drodze dołączył do mnie piesek przybłęda, a to był świetny towarzysz, ponieważ nie musieliśmy rozmawiać.

    Później trafiłem na spotkanie z kandydatami na posłów z atrakcją (10 minut przelotu helikopterem za równowartość 15 dolarów). Z serca wyrwał się okrzyk; "Panie jak wielkie rzeczy tworzysz! Boże Ojcze, nikt nie pojmie Twojej Wielkości, Mocy i Mądrości...to wszystko od Ciebie dla nas, bo ma służyć ludziom!"

   Zarazem napłyną obraz helikopterów strzelających w Wietnamie i rozrzucających napalm. W wielkim smutku i tęsknej miłości za Bogiem Ojcem zacząłem moją modlitwę, a w czasie "Ojcze nasz" helikopter wznosił się z hukiem. Jakże mieszał się ten i Tamten świat, jak pięknie mam ułożony każdy dzień mojego życia.

    Podczas powrotu dziękowałem Panu Jezusowi za Mszę św. z Eucharystią i modlitwy, za wzrok i słuch, możliwość chodzenia, dom i działkę. Było mi przykro, że ludzie z dziećmi szukają atrakcji w czasie nabożeństwa różańcowego. Nasze ciała ciągną sprawy świata i wola własna, a dusza rwie się do Domu Prawdziwego z czekającym na nią Stwórcą.

    Tak ważne jest nasze posłuszeństwo czyli szukanie Woli Boga Ojca. Pomaga w tym nasz Anioł Stróż, ale trzeba dać się prowadzić, a przynajmniej pragnąc tego...trzeba stać się jak małe dziecko! To oznacza, że mamy oddać otrzymaną wolną wolę, bo pójście własnymi drogami prowadzi na manowce, a jest to pokazane na niesfornych dzieciach...

                                                                                                                               APeeL

05.10.1991(s) Modlitwa gotowa...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 05 październik 1991
Odsłon: 648

 

5.40 - daleki wyjazd, zimno...w oczekiwaniu na kierowcę w myślach pytam; od czego zacząć dzień? Po kilku sekundach zdecydowanie napływa, że mam odmówić różaniec Pana Jezusa.

   Tak, bo tam wypada "Zmartwychwstanie"! Jakże piękne przesuwały się krajobrazy; oto wstające słońce za mgłą, teraz za drzewami, raz z prawej oraz z lewej. Babuszka (73 lata) lubiąca pracę trafiła na chytrego kierowcę, który jechał na skróty...tlukł nas po dołach i zakrętach! Przy okazji były inne krajobrazy...

    Nagle zauważyłem pomoc jaką otrzymałem od Matki Bożej podczas układania mojej rozszerzonej części bolesnej różańca (10 stacji drogi krzyżowej) oraz podobnej cząstki ("św. Agonii") podczas umierania Pana Jezusa na krzyżu (modlitwa jest na witrynie strony).

  Pacjentka podarowała mi wizerunek MB Różańcowej z ulotką z której wyciąłem obrazy stacji, a na wizycie domowej trafiłem słowa Pana Jezusa do s. Menendez (w czasie drogi krzyżowej).

   Wszystko udało się, a serce zalała moc i radość. W takiej chwilce mogę przenosić góry. Z całego serca podziękowałem...

   Dopiero teraz idzie praca na działce i to przy gnoju z którego wyrosną piękne kwiaty...w tym pod "mój" krzyż! Zły przeszkadzał, bo nienawidzi mnie i mówił szyderczo; "spieszy się z modlitwą, aby w domu pić alkohol!" Nadeszło wyjaśnienie, bo Szatan nie lubi, gdy pije się alkohol i chwali Pana Boga (Tomasz Mann). To prawda, bo wówczas przeważnie ludzie w różny sposób bluźnią. W domu zaatakował nas syn, bo zapytałem go o niespodziewane wyjście na imieniny!

   Teraz czytam zaleconą książkę "Imię róży" Umberto Eco. Po kilku stronach wiem wszystko. Przypuszczam, że to książka w której jest zawarta dysputa o wierze. Do wiary nie dochodzi się przez dyskusję, ale przez zawołania modlitewne.

   Faktycznie - całe strony opisują słabości zakonników, wyśmiewają wiarę, podane są przykłady (opisy) seksualnych zboczeń, kompletne głupoty. To książka typu satanistycznego jak "Malowany ptak" Jerzego Kosińskiego. Demon podsuwa wrogość do naszej wiary w różnej formie...

                                                                                                                                         APeeL

 

04.10.1991(pt) Smutna jest dusza moja...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 04 październik 1991
Odsłon: 607

5.50 Wstałem i odmówiłem całą cz. bolesną różańca, a po wyjściu żony do sprawdziłem, gdzie schowała alkohol...w ten sposób znalazłem w barku wiersz-list, który napisałem do niej 27 IV 1989 r...

"W ciszy podamy Mu ręce...

On je dotknie, połączy i napełni miłością.

On co połączy...to świętość ze świętością zlana.

On jest we mnie i w tobie.

On Był, Jest i Będzie!"...

    Nawet zaskoczyły mnie te słowa, chociaż pisane przeze mnie. Łza zakręciła się w oku; "Jezu. Jezu...to już wówczas tak czułem?"  Poprosiłem Matkę Bożą o radę, czy mam brać w pracy wolny dzień. Mam zostać i przepisać tworzoną modlitwę...

    Podczas zawołań przy "Biczowaniu" (u mnie "św. Rany i św. Krew") odczułem, że jestem jednym z biczujących na zmianę! "Uderzam Cię, Jezu kilka razy, z własnej chęci! Nie wołałeś mój Jezu i nie krzyczałeś, tylko cichy jęk i westchnienia towarzyszyły uderzeniom!

    Łzy zalały oczy! Pisałem 6 godzin i z trudem zdążyłem na dyżur. Napłynęło, że "Pan Jezus odda mi ten czas z nawiązką"! Ta wymodlona modlitwa towarzyszy mi pawie każdego dnia (witryna strony), a teraz już wiem, że największą wartość ma rozważanie Bolesnej Męki Zbawiciela, współcierpienie i ofiarowanie tego w intencji każdego dnia.

    Ułożenie tej modlitwy sprawiło smutek, bo zagłębiłem się w zabijanie Zbawiciela. Teraz nic już nie ukoi mojego cierpienia duchowego! Nie wystarczy modlitwa, bo pragnę Eucharystii. Tylko zjednanie z Ciałem Duchowym Pana łagodzi ból rozłąki i miłosną tęsknotę! Nic nie obchodzi mnie cały świat. Podczas przejazdu karetką słuchałem relacji z Sejmu RP, gdzie minutą ciszy uczczono ofiary akcji MSW.

   Na ten czas trafiłem na relację Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata ks. Władysława Głowackiego, który tak relacjonował swoją działalność w Getcie; "Jeszcze dzisiaj mam obraz żydowskiego chłopca, który stał oparty o mur i anielskim śpiewem żebrał na kawałek chleba"!

    Łzy wywołała serdeczność Żydów dla tego księdza, który był w Jerozolimie, Betlejem...w restauracjach nie brano od nich pieniędzy, a na drogach przejazdu stały samochody z napojami! Czy tak nie powinno być zawsze?

   Jakże Stwórca nas szkoli...obok relacja o Stowarzyszeniu umarłych młodzieńców z kwartalnymi losowaniami samobójców! Narkotyki, seks, pożegnalna kolacja i samobójstwo, tego na którego padł los! To ewidentny satanizm !

   Jakże chciałbym mówić do ludzi o Matce Bożej, ale w karetce jest dwóch ateistów...pocieszam pielęgniarkę i zalecam życie w łączności z Matką! Jak bardzo cierpią w Niebie, bo nikt o nic nie prosi, nie żyje wiarą w każdej chwilce...jak dzieciątko z matką!

   Z powodu zimna wcześniej wszedłem pod kołdrę i poprosiłem Matkę, aby przyjęła ten dzień za zmarłego teścia, który był dobrym człowiekiem, a miał ciężkie życie. Zawołałem także; "Matko, proszę...spraw, abym znalazł się w Medziugoriu!"

   Odczułem jakiś jęk zawodu na tę dziwną prośbę niezgodną z Wolą Stwórcy, ale ja miałem na myśli przeniesienie "duchowe"...i to dodałem. Wyraźnie odczułem, że mój Anioł stwierdził; "och...to tak!...to dobrze!"

                                                                                                                                  APeeL

 

  1. 03.10.1991(c) Trzeba wołać do Matki Bożej...
  2. 02.10.1991(w) Dzień pracy dla Matki Bożej...
  3. 01.10.1991(w) SPRAWIAĆ PRZYJEMNOŚĆ JEZUSOWI
  4. 30.09.1991(p) Dzień pracy ofiarowany Matce Jezusa...
  5. 29.09.1991(n) ZA MORDOWANYCH PRZEZ WYZWOLICIELI...
  6. 28.09.1991(s) Pragnienie rozgłaszania Dobrej Nowiny...
  7. 27.09.1991(pt) Kolorowe domki...
  8. 26.09.1991(c) Serce Stajenką Betlejemską...
  9. 25.09.1991(ś) Co można zamiast...s ł u ż e n i a Jezusowi
  10. 24.09.1991(w) Jesteś nieśmiertelny...

Strona 2052 z 2287

  • 2047
  • 2048
  • 2049
  • 2050
  • 2051
  • 2052
  • 2053
  • 2054
  • 2055
  • 2056

Menu główne

  • Strona domowa
  • Dziennik duchowy
    • Chronologicznie
  • Moja duchowość...
  • Dwa zdania o sobie

Licznik odwiedzin

Odwiedza nas 1067  gości oraz 0 użytkowników.

WYSZUKIWANIE

Logowanie

  • Nie pamiętasz hasła?
  • Nie pamiętasz nazwy?