Wola Boga Ojca
  1. Jesteś tutaj:  
  2. Start

22.12.1991(n) Nie chwal dnia przed zachodem słońca...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 22 grudzień 1991
Odsłon: 408

    Na koniec dyżuru w pogotowiu o 5.20 miałem daleki wyjazd i radość dla mnie, ponieważ popłyną wszystkie modlitwy...z rozpędu trwałem w modlitwie jeszcze po powrocie do domu. Kto nie zazna tej radości, ten nie wie co oznacza!

    Właśnie z radia popłynie pieśń "Ave Maria", a ja odmówię: "Zdrowaś Maryjo" z poczuciem, że wiedzą o mnie w Niebie! Radość, pokój, miłość, pada śnieżek...nie może to trwać dłużej, bo jest zbyt piękne.

    Podczas wyjścia na Mszę św. o 12.15 serce zalewał pokój Boży. Pozostały mi modlitwy bolesne, ale dzisiaj całkowicie nie pasują...na pewno ich nie odmówię! Zły dodatkowo podsuwał: "och, nie wypada odmawiać cz. Bolesnej Różańca w oczekiwaniu na narodziny Pana Jezusa...to tylko 3-5 dni!"

    Nawet idę na to. Dopiero o 12.00 udaje się odmówić "Anioł Pański", a w kościele trafiłem na elementy Nieba. Wcześniej w karetce rozważałem co czułby prosty człowiek przeniesiony 150 lat ze wsi do jakiejkolwiek, stolicy obecnego państwa...czy nie znalazłby się w Niebie?

   Oto zapalają świece, błyskają lampki, wszystko jest pięknie wystrojone - to czas oczekiwania na przybycie Pana Jezusa. Faktycznie nie pasują modlitwy smutne. Przysypiałem z umęczenia, ale ożywił mnie czas św. Hostii.

   Zawołałem do Pana, aby odmienił serce złego kierowcy (zaparty w niewierze). Wczoraj dyskutowaliśmy i nigdy już nie będę te­go robił...może pomóc tylko modlitwa. Poprosiłem także w intencji kapłanów, którzy dawali mi Sakramenty Święte oraz w intencji zmarłego organisty z mojego kościoła. "Panie...tyle dni śpiewał dla Ciebie, a w tym co robił był dokładny i niedoceniony. Pomóż mu Panie".

    W oczekiwaniu na Komunię popłynie śpiew, aby: "Jezus przyszedł, gdyż świat zginie", bo tak mało idzie za Nim!

   16.00 - 17.00 z powodu udręk (telefony, telepatyczne przekazy złej energii, napięcie płynące od córki) uciekłem z domu i podczas samotnego spaceru odmawiałem modlitwę przebłagalną i cz. bolesną różańca. Dopiero teraz zorientowałem się dlaczego demon popierał opuszczenie tej cząstki: przerwałbym specjalne modlitwy Brygidy!

   Późno, a w moim ręku pismo z ładnym tytułem i niczym więcej: "Obudźcie się" św. Jehowy. Jedno, co łączy mnie z nimi to wyraźne mówienie o szatanie i diabłach (oszczercach). Zaśmiejesz się, ale tak jest naprawdę.

    Inna rzecz, że ten oszczerca i oszust nabrał właśnie ich...w pierwszej kolejności. Wiedzą, że jest i robią to, co zechce! Nie znoszę razowego chleba ("zdrowego") i teraz mam burzliwą fermentację gnilną, a śpię z żona. A większość tak kocha to życie i życzy innym sto lat tego zesłania!

                                                                                                                       APeeL

21.12.1991(s) ZALECENIE OFIAROWYWANIA SWOICH CIERPIEŃ...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 21 grudzień 1991
Odsłon: 420

"Pan mój i Bóg mój"...

    W ciszy i na kolanach podziękowałem Bogu za wczorajsze wytrwanie w ścisłym poście, a miałem pokusę zjedzenia kawałka chleba razowego. "Dziękuję Matko za dar mówienia o Tobie...spraw Matko, abym mówił Twoimi Słowami"...

- Mów tak: "Czy wiesz jak kocha ciebie Matka Boża i jak cierpi z powodu tego co głosisz?" Chodzi o odwróconych od wiary, negujących istnienie Matki Bożej, itd.

   Popłynie "Anioł Pański", modlitwy poranne z Medziugoriu oraz koronka Pokoju. Dzisiaj nie czuję obecności Złego. W czasie modlitwy napływał obraz: "Aktu oddania swoich cierpień przez ciężko chorych dla Matki Bożej."

   Wróciły też wczorajsze rozmowy z ciężko chorymi (pacjentką i pacjentem), którym mówiłem: "trzeba swo­je cierpienia ofiarować, najlepiej po św. Hostii, przekazywać każdy dzień w intencji lub bez".

     Pacjentka jest zdeformowana przez schorzenie układu kostno-stawowego i dodatkowo uszkodzona przez stosowane leki hormonalne. Jej choroba trwa od młodości, a nie wiedziałem, że to osoba wierząca.

    "Matka Boża wie o pani...tak chciałaby, aby pani wołała do Niej...przekazywała Jej każdy dzień swój męki...dołączała tę mękę do Męki Jej Syna. Ona da pani inne pocieszenia i sprawi, że stanie się to, o czym pani marzy w skrytości. Trzeba tylko zawołać i słuchać...całość 15 lat cierpień trzeba przekazać bez intencji po Sakramencie Pojednania". Tak mówiłem do niej przez 10 minut i podpierałem to przykładami spotkań z Matką Bożą z mojego życia.

    Z audycji radiowej "Słowo na dzień" w serce wpadły słowa: "pamiętaj, że zewnętrzna postawa podczas modlitw nie jest rzeczą obojętną. Św. Franciszek potrafił przez całą noc klęczeć z uniesionymi rękami i w tym czasie wołał: "Pan mój i Bóg mój". To były słowa do mnie, bo często mam rozterkę czy dobrze czynię, gdy wołam do Boga Ojca leżąc...chociaż jest to na dyżurze (mamy wspólny pokój we dwóch).

    Teraz w ciszy serca płyną modlitwy, a w czasie wyjazdu karetką wołałem do Pana Jezusa, aby "zmartwychwstawał w moim sercu". Nic i nikt nie wyrazi tej radości i tego pokoju. Życie ziemian to sprawa rządu, afery, kradzieże i ten facet, który znalazł się w rowie (ślizgawica)!

    Jak dobrze, że kościoły mają dzwony, bo o 12.00 przypomniano o modlitwie "Anioł Pański"! Za chwilkę z ekranu telewizora popłynie relacja z Nazaretu. To zgranie z moją modlitwą! Tam "Słowo stało się Ciałem".

    Nagle wzywają do chorego dziecka, a to nie moja kolejka. Idę bez zde­nerwowania, ponieważ pamiętam, że pierwszy jest obowiązek, a później przyjemności duchowe. Pana Jezusa także nękali "chorzy na wszystko", nawet nie miał możliwości spokojnie pomodlić się.

    Z potrzeby mojej duszy i serca - z uniesionymi dłońmi zawołałem: "Pan mój i Bóg mój! Dziękuję Ojcze za Syna Twego, Pana Jezusa...dziękuję"! To było naśladowanie św. Franciszka. W tym czasie przesunęły się pocieszające obrazy: kilku świecących Krzyży przy świą­tyni i Góra Tabor, a z oddali głos: "To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie!"

    Jakby w odpowiedzi zawołałem: "Och, Jezu mój...Jezu...tylko Ciebie pragnę słuchać i dla Ciebie tylko żyć". To są sekundowe błyski serca zalanego smutkiem i tęsknotą rozstania. Wszystko to jest bardzo bliskie...na wyciągnięcie dłoni. Teraz odmawiam "św. Osamotnienie" Pana Jezusa, a z ekranu płyną obrazy Ogrójca !

    Ponownie wezwano mnie poza kolejką do omdlenia, ponieważ kolega pojechał na smaczny obiadek. Ile możliwości różnych prób, bo bez złości szedłem do karetki, a kolega właśnie wrócił. Najwyższą próbą jest oddanie życia za brata!

   Dobrze, że wypadł daleki wyjazd, bo wówczas mogę odmówić moje modlitwy. Tak trafiłem do "babci różańcowej"...jako efekt porannej zamiany kolejki, gdzie na stole był obrazek z Męki Pańskiej (wszystkie części różańca) z Panem Jezusem w koronie cierniowej. 

   Podczas przejazdu napłynęło, że w torbie lekarskiej brak słuchawek...tak było. Osłuchałem chorą uchem bez zdenerwowania, a w tym czasie napłynęła prośba, "abym nie brał pieniędzy". Babuszka położyła 5 dolarów, a ja uciekłem z życzeniami wszystkiego dobrego.

    Podczas transportu pacjentki gnębionej przez przełożoną powiedziałem: "czy pani jest godna tego, aby nie gnębiono panią niewinnie?...proszę przyjąć to cierpienie i dołączyć do Męki Pana Jezusa.. przekazać Matce Bożej z prośbą o prowadzenie. Ponadto trzeba modlić się i dziękować za prześladowczynię, którą stworzyła Mądrość Boża.

    Bóg kocha ją bardziej od pani, ponieważ ona nie wie, że On Jest. W tym czasie prosić o pokój w jej sercu i czekać na decyzję z Nieba! Nie wolno z własnej woli latać z kwiatami, ponieważ wygoni (potwierdziła, że tak było). Po drodze wstąpiłem do pani, która znalazła słuchawki...z wdzięczności zbadałem ją, a ona powiedziała: jak pan to wszystko pięknie czyni.

   Teraz stoję pod gwiaździstym nie­bem i odmawiam cz. radosną różańca...obdarowano (bogaci) jabłkami i brudnymi papierami. Wskoczyłem pod pachnącą świeżością kołdrę państwową i pełen zadziwie­nia dziękowałem jak dzieciątko przed snem: "Tato, dziękuję Ci za wszystkie radości tego dnia...za możliwość modlenia się, pracę, jedzenie oraz próby i za tę świeżą pościel!"

                                                                                                                                       APeeL

20.12.1991(pt) WOŁANIE ZA TYCH, KTÓRZY ODESZLI

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 20 grudzień 1991
Odsłon: 747

   To był czas odmawiania całego różańca, a dzisiaj już z samego rana miałem odmówioną modlitwę poranną i cz. radosną. Teraz jestem w ładnym pokoju małżeństwa z pościelą na materacu i czekam na efekt działania leku. W tym czasie rozmawiamy jak w rodzinie ludzkiej...

   Nieco zaspałem i pospiesznie czytam koronkę pokoju z zawołaniem: „bądź ze mną Panie Jezu”. W pospiechu biegnę na stanowisko pracy, a pacjenci wspomagają mnie finansowo...psując moje pragnienie bezinteresowności.  Przy wciskanych pieniądzach zły szydzi, że „Jezus jest z nim!” To jest bardzo przykre, bo każda - ,nawet najmniejsza bezinteresowność - ma wartość wieczną!

   Pragnę zacząć odmawiać cz. bolesną różańca...o 10.00 stała się cisza, a ja znalazłem się przy  Panu Jezusie...w czasie Jego Bolesnej Męki. Ta męka Zbawiciela sprawiła otwarcie Nieba, które jest już tutaj, a dowodem tego jest mój stan duchowy, który mogę określić „poczuciem błękitu” w sercu i duszy.

   W błyskach pojawiało się istnienie wieczności czyli nieskończoności naszego życia...jako wielka i nieskończenie długa smuga życia. Jak to wytłumaczyć? 

    Matka Boża na pewno przybędzie po mnie w godzinie śmierci! Jeżeli wytrwam w wierze otrzymam niebieski wieniec na czoło. W takich chwilkach jestem zadziwiany tym, że wiedzą o mnie w Królestwie Bożym…

    Z serca wyrwało się zawołanie: „Panie Jezu dobrowolnie pragnę Ci służyć". W sklepach radowały kolejki, bo wówczas - podczas zakupów - mogę się modlić. Na pierwszej stronie  tyg. „NIE” dano piękny obrazek stajenki w Betlejem, ale obraźliwy.

    Napłynęło natchnienie, aby zapalić lampkę pod krzyżem...jeszcze niedawno wahałem się przy zakupie pojedynczej (droga, bo to pół butelki wódki). Teraz z radością kupuję na wszystkie dni świąt...dla Pana Jezusa.

   Z trudem znalazłem kartkę biedaka z adresem, który w ten sposób prosił o wsparcie, a tam zarazem była koronka do św. Ran Pana Jezusa. Wołałem z serca uciekając się do św. Ran Zbawiciela, a serce zalewała słodycz duchowa. To ból połączony z poczuciem bycia w Królestwie Bożym...już tutaj na ziemi! Nie zaznasz żadnego lęku uciekając do św. Ran Pana Jezusa...

   Prawda jest taka, że mało ludzi modli się za dusze  c z y ś ć c o w e.  W myśli ogarnąłem ten świat, a przecież cały kościół zachodni nie uznaje tego miejsca!  Piszę to „na żywo” i zdziwiony stwierdzam, że dzisiaj - w różańcu Pana Jezusa - wypada modlitwa za dusze czyśćcowe.

   Dodatkowo w dniu edycji tego zapisu (20.12.2017) w "Pulsie" (miesięcznik OIL w W-wie) jest wspomnienie zmarłej pani prof. Henryki Małdykowej z Instytutu Reumatologii w W-wie u której robiłem specjalizację. Właśnie dzisiaj pójdę na dodatkową Mszę św. - z wołaniem w mojej modlitwie - w intencji tamtego dnia. Tak zmieszał się czas obecny z przeszłym... 

                                                                                                                                          APeeL

 

 

 

19.12.1991(c) Pobłogosławiony z Fatimy...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 19 grudzień 1991
Odsłon: 426

    Od rana (5.00) mam kłopot z rozproszeniami wtłaczanymi od złego ("dobrymi" myślami):

- wizyta z synem w poradni skórnej w W-wie, gdy był mały (okrutna świerzbiączka, która przejdzie dopiero po szczepionce odczulającej)

- zamazane przemówie­nie Wojciecha Jaruzelskiego w "Życiu W-wy"

- na ten czas w TVP 1 płynie audycja o stresie z radami psychologów, którzy nic nie wiedzą o Przeciwniku Boga Ojca i jego metodach (im daje spokój, bo służą mu nieświadomie).

    Nie wiedzą, że szatan jest głównym sprawcą większości lęków u normalnych ludzi. Napłynęła pokusa dzwonienia i powiedzenia im kilku słów, ale posłuchałem zalecenia: "zmień program!"

- tak uczyniłem trafiając na relację z wypadku (zabici i ranni).

    Te przeszkody w modlitwie pokonałem położeniem obrazka z Matką Bożą (Niepokalane Poczęcie). W jednej sekundzie znalazłem się sercem przy Panu Jezusie, a łzy zalały oczy, ponieważ to była mała wygrana w boju z demonem.

    Tak udało się odmówić modlitwy poranne i koronkę pokoju. W gabinecie trwały dalsze rozdrażnienia, ale jakby w podziękowaniu popłynął smutny śpiew Adriano Celentano (Tempo Se Ne Va)...

    Trafił się niewidomy dziadek, który pięknie modli się w kościele, ale  zły podszedł go prostą sztuczką: wszędzie zbiera butelki, szmaty i stary chleb, ponieważ Pan Jezus nie kazał nic marnować i niszczyć.

    Teraz, na początku dyżuru w pogotowiu ratunkowym zaczynam modlitwy, a kolega uporczywie zagaduje (jeden pokój lekarski, nora w piwnicy). Nawet wskazuję mu, że jest godzina 15.00 z koronką do Miłosierdzia Bożego, a to święty czas, nie wolno się rozpraszać. Na to konto wysłano mnie do pijanego, który doznał urazu głowy (zeszło 2 godziny).

   W wielkim pragnieniu kupiłem lody, podrzuciłem żonie, a drugiego zgodnie z natchnieniem podarowałem niechętnej mi pielęgniarce. Trafiłem w jej smak, a moje serce zalała radość i pokój! Z takich chwilek składa nasze życie.

    O 18.45 pojawiło się niespodziewane przeżycie: most telewizyjny Fatima - Sowiety. Padłem na kolana (nie było kolegi) i tak zostałem pobłogosławiony Monstrancją z Fatimy. Jakże chciałbym tam być! Łzy zalały oczy...

          Cóż można zaplanować i przewidzieć? 

                                                                                                                       APeeL

18.12.1991(ś) Pan Jezus dla mnie zstąpił z Nieba...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 18 grudzień 1991
Odsłon: 438

    Od rana przezornie odmawiałem modlitwy, a w przychodni będzie jeden chory! Wówczas jeszcze nie uczestniczyłem w codziennej Mszy św. Z włączonego radia płynęła relacja z Sejmu RP, chwilami w ciszy płynęło "obowiązkowe" wówczas wołanie do Boga Ojca (zestaw narzucony sobie).

   Dopiero później wymodlę obecną modlitwę (jest na witrynie): połączenie drogi krzyżowej z cz. bolesną różańca. Udaje się spokojnie załatwić wyznaczone sprawy, reperację sprzętu, a radość i pokój zalewała serca...zakończona kojącym snem. Jakże Pan jest łaskawy!

    Podczas wieczornego filmu "przybył" Pan Jezus. Poczucie obecności Zbawiciela sprawiło smutek rozstania z natchnieniem, że: "Pan Jezus zstąpił ze świata niewidzialnego (Królestwa Bożego), w Swojej części duchowej i ujawnił się po wcieleniu...o tym są słowa w "Wyznaniu wiary", że "zstąpił z Nieba". W tym "odkryciu" zawołałem:

"Panie Jezu

Ty zstąpiłeś dla mnie

dla mojego wyzwolenia

dla zawołania - Ojciec czeka!

Niebo otworzone!"

    Teraz mam odczucie cierpień Pana Jezusa, bo Jego Męka służy tylko pojedynczym ludziom. Ilu teraz, w czasie tego serialu myśli o Panu Jezusie i Niebie? Jak ich obudzić? "Ojcze nasz". Tak chciałbym wybiec z domu i wołać: "Zstąpił z Nieba!...zstąpił z Nieba! Jezus zstąpił z Nieba!" Czy to było też w środę?

                                                                                                                                     APeeL

  1. 17.12.1991(w) ZA POZORNIE OPUSZCZONYCH PRZEZ BOGA...
  2. 16.12.1991(p) Pragnienie cierpienia dla Boga...
  3. 15.12.1991(n) To pokolenie musi wymrzeć...
  4. 14.12.1991(s) Potrzeba zmuszania ciała...
  5. 13.12.1991(pt) ZA DOBROWOLNIE PRZYJMUJĄCYCH CIERPIENIA
  6. 12.12.1991(c) Chwilki w Niebie...
  7. 11.12.1991(ś) Pokój Mój wam daję...
  8. 10.12.1991(w) Jesteś nieśmiertelny...
  9. 09.12.1991(p) Pogotowiem trafiłem do opętanego...
  10. 08.12.1991(n) Największe Święto Świata...

Strona 2037 z 2287

  • 2032
  • 2033
  • 2034
  • 2035
  • 2036
  • 2037
  • 2038
  • 2039
  • 2040
  • 2041

Menu główne

  • Strona domowa
  • Dziennik duchowy
    • Chronologicznie
  • Moja duchowość...
  • Dwa zdania o sobie

Licznik odwiedzin

Odwiedza nas 1322  gości oraz 0 użytkowników.

WYSZUKIWANIE

Logowanie

  • Nie pamiętasz hasła?
  • Nie pamiętasz nazwy?