Wola Boga Ojca
  1. Jesteś tutaj:  
  2. Start

15.03.1992(n) ZA POTRZEBUJĄCYCH PRZEMIENIENIA

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 15 marzec 1992
Odsłon: 735

Przemienienie Pańskie

    Na dyżurze w pogotowiu minęła północ, z radia płynęła piękna muzyka, a serce zalewała radość z natchnieniem, że: „w nocy nic nie będzie i wstanę o 6.00!” Nie chciało się wierzyć, bo pogoda była „zawałowo - wylewowa”, a tak dzieje się 2-3 dni przed nadejściem wyżu z wiatrem.

    W takimi czasie sam czuję się beznadziejnie, a to zarazem sprawia, że jestem czujny, nie przepuszczę chorych w ewidentnym zagrożeniu. 

   Faktycznie tak się stało jak zapowiadał Anioł, bo noc była spokojna i obudziłem się o 6.00! W tym czasie w radiowej czwórce zapraszano do śpiewu przez telefon...

   W domu napłynęła pewność, że dzisiaj mam być w Sanktuarium MB Pocieszycielki Strapionych w Lewiczynie. Wpisz w szukaj: za pragnących spowiedzi i przeczytaj zapis mojego powrotu do Boga (18.07.1988 i 15.08.1988)…

   Żona przestrzegała przed wyjazdem, bo była zawierucha, ale przypomniał się obrazek Pana Jezusa z Gorejącym Sercem, który uśmiechał się do mnie (mam taki w samochodzie), a teraz wzrok zatrzymał wizerunek Pana Jezusa Miłosiernego.

    Na ten czas Edyta Geppert śpiewała: „nie opuszczaj mnie”, łzy zalały oczy...”Matko nie opuszczaj mnie”, a po chwilce popłynęły słowa do mnie: o przydrożnym Chrystusie stojącym „na rozstajach dróg”, a ty pytałeś „w którą stronę iść”...szczęśliwej drogi już czas”. Łzy zalały oczy, bo wiem, że dzisiaj mam być w miejscu, gdzie ostatecznie wróciłem do Boga.

   Na miejscu okazało się, że ktoś podpalił dom rekolekcyjny: spłonęło wszystko oprócz murów! Tam były osobiste rzeczy kapłanów, a dodatkowo ktoś zbiera na odbudowę, ale nie dostarcza pieniędzy do parafii. Popłakałem się, a serce rozrywał smutek, ponieważ ujrzałem działanie demona.

   Dzisiaj jest dzień „Przemienienia Pańskiego”...przypomniały się słowa kapłana o Panu Jezusie, który żył jak normalny człowiek, był bardzo przemęczony i prześladowany, a cały sens dzisiejszego święta oznaczają nasze wołania: „Panie przemień mnie!”

    W czasie zbierania na tacę wahałem się czy dać drobne czy posiadane 5 dolarów? Anioł Stróż podsunął: „żałujesz?...żałujesz?” Zobacz nasza nędzę. Pomyślałem o kuszonych w tym czasie kapłanach. W takich uświęconych miejscach Szatan atakuje ze szczególną perfidią.

   Jakże pięknie przebiega tam Msza św.! Kapłan bierze Ewangelię, unosi do góry, a drugi z odległości żegna go krzyżem. Każde słowo kapłana wywoływało ból, trwała powaga z chwilami ciszy po czytaniu i kazaniu. Później był śpiew („Gorzkie żale”) przed wystawioną Monstrancją.

   W smutku popłynie moja modlitwa. Po powrocie do domu córce dałem lampkę, aby zapaliła pod krzyżem Pana Jezusa koło akademika, ale wykręciła się, że zabierze za tydzień”. Żona była smutna, bo syn ma maturę za pasem, a w tym czasie nagrywa i komentuje listę przebojów!

   W ręku znalazł się artykuł: „Ksiądz od głupich dzieci” o Janie Twardowskim, który pracował z dziećmi specjalnej troski. Z powodu płaczu nie mogliśmy czytać z żoną: o „Jurku z buzią otwartą, Pawełku z wodą w głowie, Janku z rączkami sztywnymi i o Zosi „coś wcześnie zmarła”...”bez was świece gasną i nie ma żyć dla kogo”.

   Nastała cisza, a ja przypomniałem sobie, że w modlitwach porannych przekazałem Bogu Ojcu ten dzień z otrzymanymi próbami i cierpieniami. To wyjaśniło jego przebieg od poranka…

                                                                                                                                        APeeL

 

 

 

14.03.1992(s) Dziękczynienie...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 14 marzec 1992
Odsłon: 746

     Przebudził mnie głośny sąsiad, a to sprawiło padnięcie na kolana i odmówienie modlitw porannych. Dzisiaj mam dyżur w pogotowiu z „zespołem” grających w pokera, ale robię wyrzeczenie z przekazaniem Bogu Ojcu. Na ten moment z mojego bałaganu „wyjmie się” wiersz mojej pacjentki: „Dziękczynienie”...

   Pod wpływem tego zdarzenia zacząłem wołać do Deus Abba: „dziękuję Ci, Dobry Boże za wszystkie skarby, które mi dałeś...za odmianę chamskiego serca, za to, że mogę rozdawać Twoje łaski, za poznanie potęgi wiary i drogowskaz do Prawdy, którym jest Jan Paweł II...chwała Ci, Ojcze za tę drogę, która jest źródłem codziennej radości”. Taki był sens tego wiersza...w mojej interpretacji.

   Pan Jezus mówił, abyśmy za wszystko dziękowali...ja zbyt rzadko to czynię! A jak Ty dziękujesz za to, że: nie masz krótszej nogi ani zaburzeń równowagi z upadkami, nie opada ci bezwładnie głowa (trzeba wówczas podtrzymywać ręką) lub powieka (w miastenii), nie jąkasz się ze śmiesznymi tikami oraz przetrwałeś bez następstw ciężkich wypadków, a wystarczy głupstwo z wytworzeniem martwicy aseptycznej kości (np. stopy) i nie będziesz chodził.

   Nawet nie wspominam o chorobach śmiertelnych lub trudnych do rozpoznania jak: mononukleoza zakaźna (ala angina trwająca do pół roku) lub przeoczona borelioza albo głupie zakażenie tasiemcami, glistami, lambliami i owsikami.

   Masz kotka lub pieska i prawie całujesz się z nim, a może cię zarazić bakterią (capnocytopaphaga canimorsus) powodującą sepsę. W wyszukiwarce dają po angielsku, aby nie straszyć miłośników tych czworonogów...traktowanych niekiedy jak umiłowane osoby.

 Jako lekarz wymieniłem tylko promil schorzeń bez straszenia nowotworami, chorobami autoagresywnymi, łuszczycą z zapaleniem stawów lub ciężkimi wadami  wrodzonymi…

    Jakże ciekawy jest każdy dzień mojego życia z Panem...właśnie płynie piękna muzyka,  łzy kręcą się w oczach, a serce zalewa miłość: „Och, Ojcze mój! Twoja moc, dobroć i chwała - tak jest  od początku do końca!"

   Na dyżurze w pogotowiu (oddzielne pokoje lekarzy dyżurnych) zacząłem pisać list do ks. bp. Józefa Życińskiego. Nigdy nikt nie wchodzi, bo mamy telefon i wzywa dyspozytorka, a tu wciąż ktoś pukał, a kolega zrobił awanturę, bo zamknąłem się z jego herbatką.

   Czy Szatan wiedział, że rozgłoszę to 17 marca 2019? Teraz, gdy mam to edytować zadzwoniła córka. Kiedyś w czasie jej odwiedzin leciała na mnie połówka okna ("wyszło z bolców"), a później lampa spadła na klawiaturę!  Tylko nie mów mi, że jest to przypadkowe! 

    List był długi (dałem świadectwo wiary), ale chodziło o jego wywiad (z 6 i 13 marca 1992) w audycji: „Człowiek w przestrzeni dialogu” z mądrymi rozważaniami o wierze...bez mruknięcia o Szatanie! Nie wyjaśnił, że to Bestia odrywa od Jedynie Prawdziwego Kościoła Katolickiego...do „prawdziwych" i „wyzwolonych” z  pięknymi celebracjami, ale bez liturgii (Eucharystii).

   Ostatnim z takich jest neokatechumenat, gdzie przed zjednaniem z Panem Jezusem (potrzebne skupienie) wszyscy obejmują się (gest Breżniewa), a po Eucharystii tańczą z radości. Tak demon miesza  radość naszą z radością serca, słodycz naszą ze słodyczą duchową oraz nasz pokój z Pokojem Bożym!

    Jeżeli jesteś katolikiem i masz na miejscu świątynię z kapłanem...to padnij na kolana w podzięce Bogu Ojcu.

                                                                                                                      APeeL 

 

 

13.03.1992(pt) 13-TEGO W PIĄTEK Z PANEM JEZUSEM

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 13 marzec 1992
Odsłon: 1243

     Za oknem straszliwa wichura, gałęzie drzew tańczą w światłe latarni. Wyświęciłem mieszkanie i tuż po północy padłem na kolana: „Panie Jezu...Ty pragniesz mojej świętości...prowadź!". Niespokojny i przerywany sen, jeszcze ciemno, a już 5.40.

  Msza święta to wielka łaska Boga. Chwila boju o wyjście na nabożeństwo. Zły zaczął kusić, bo wiedział, że czekają mnie duże przeżycia duchowe („jeszcze wcześnie, zostań, ważne małżeństwo i sprawy syna”). Moja dusza jest ważniejsza niż cały świat! Zrozum teraz słabość zwykłego człowieka, który postanowi od jutra „chodzić do kościoła”.    

  Do odprawiania nabożeństwa wyszło dwóch moich kapłanów. Słowo płynie wprost do mnie: „[...] Gdy zaś sprawiedliwy odwróci się od swojej sprawiedliwości [...] umrze z powodu swojej winy i nie będzie się pamiętało jego sprawiedliwych czynów [...]".

    Łzy płyną po twarzy, ponieważ grzesznik nawrócony może otrzymać zbawienie, a taki jak ja - po upadkach - potępienie! Nie ma żartów...naprawdę się przestraszyłem, ponieważ wiem, że Bóg Jest!

  Kapłani - formułę konsekracji - wypowiadają jednocześnie, wolno, głośno i wyraźnie...coś pięknego! Poczułem, że moc Boża wprost płynie na mój dom. „Panie Jezu! otwórz serce syna, daj pokój żonie, zwiększ jej ufność, daj jej moją radość i mój pokój...proszę Panie Jezu”.

  Tak tu dobrze, bo kościół prawie pusty, ale czeka praca. Wychodzę, a żegnają mnie słowa z następnej Mszy św.: „On wziął dobrowolnie krzyż za ciebie". W czystości serca - po zjednaniu z Panem Jezusem - szybko odmawiam modlitwę przebłagalną.

  Zaczynam pracę z wielką mocą. Napływają dary, ale to jest poza mną...Pan Jezus zna moje serce i wie, że niczego nie potrzebuję:

- Mąż ma śmiertelną chorobę, trzymacie go w fałszu, a zły zwiększa jego ufność na  wyleczenia, podsuwa różne „dobre” natchnienia, a nawet modlitwę do Matki Bożej o jego całkowite wyleczenie! W ten sposób odsuwa się przybycie kapłana z ostatnim namaszczeniem, Trzeba to cierpienie przyjąć, modlić się razem i być z umierającym do końca, a nie szukać cudu.

- Ma pani drugiego męża, a tamten wymaga pani pomocy.,. proszę za niego odmawiać koronkę do miłosierdzia (do jego pływającego ciała trafiłem pogotowiem).

- Babci nękanej przez synową zalecam przyjęcie w jej intencji św. Hostię...nie mogła pojąc jak można modlić się za złą osobę?

 Dzisiaj serce zalewa pokój...to wielki dar Pana Jezusa. Jeżeli nie wiesz, co oznacza to nie wytłumaczę! Wołaj do Boga. Musisz sam to przeżyć...wówczas będziesz wiedział czego pragnąć. W domu cisza, żona zadowolona, a syn uczy się w pokoju! Rano uświadomiłem go, że zły wskazał mu wrogów: własnych rodziców i nauczyciela...dzisiaj liczą się koledzy, a jutro będą się z niego śmieli.  

Napływa natchnienie, że na dyżurze będzie spokój. Tak się stało. Płynie „Droga krzyżowa” w łączności z ludźmi na nabożeństwie. Napad tę­sknej  modlitwy to straszne cierpienie, gdy nie możesz paść „w kątku" na kolana.

Trwa pokój w sercu, a zbliża się już 20.00. Nie było żadnego wyjazdu pogotowiem! W radiu wmawiają ludziom, że „13 i do tego w piątek" przynosi pecha. Płynie wróżenie z kart, rzucanie   kośćmi, itd.   Tak chciałbym do nich zadzwonić i opowiedzieć im "o piątku z Panem Jezusem".  Udało się napisać do pani, która w ogłoszeniu prosi o wskazanie kogoś, kto leczy „nerwy, serce i sytuację”.  

   Ten "pechowy" dzień kończy się słuchaniem pięknych pieśni z młodzieżowego zlotu w Częstochowie.                                                                                                                   APEL

 

12.03.1992(c) Totus Tuus...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 12 marzec 1992
Odsłon: 781

łac. „Cały Twój”...

    Żona od kilku dni ma ciężką migrenę...dotknąłem jej głowy i zawołałem: „Matko przerwij ten ból”...faktycznie ustąpił po krótkim czasie. Napłynęło odczucie, że Matka Boża była Niewinna i Czysta przez całe życie, a to oznacza, że nie miała naszej „przyjemności”, a św. Józef jako małżonek-człowiek cierpiał z tego powodu (konflikt ciało-dusza). 

    Jako mistyk świecki znam różnicę pomiędzy słodyczami ziemskimi i Słodycz Prawdziwą, radość i Radość oraz przyjemne działanie alkoholu (w mózgu) oraz Eucharystii (w duszy). Wszystkie nasze przyjemności są przelotne i po czasie nudzą...stąd bierze się "szał" miłosny (2 lata) z nowymi partnerkami u celebrytów.

   Dziwne, bo później w audycji radia katolickiego popłyną słowa kard. Karola Wojtyły...jakże pięknie pisał o miłości seksualnej w małżeństwie: „to dawanie miłości z oczekiwaniem na wzajemność partnera.” Skąd on to wiedział - przecież nie miał naszego doświadczenia!

    Na ten moment żona podała mi wiersz Kazimierza Przerwy - Tetmajera:

„Na Anioł Pański biją dzwony,

Niech będzie Maria pozdrowiona,

Niech Chrystus będzie pozdrowiony,

Na Anioł Pański biją dzwony"...

   Przed 3-ma dniami przeczytałem, że „poświęciłem życie Panu Jezusowi”, a teraz w wielkiej tęsknocie zacząłem wołać:

   „Panie Jezu! Poświęcam Ci przede wszystkim moje biedne serce, aby Ciebie jednego kochało i stało się ofiarą...pociechą Serca Twego i do Ciebie należało na wieki. Pozostaw mi tylko swobodę kochania Ciebie...w Twoje Ręce składam wszystkie moje troski, rozporządzaj mną! W Twoim Sercu pragnę przebywać i Twoje Miłosierdzie pragnę szerzyć!"

   To prawda, bo już nic nie jest dla mnie ważne. Jakże trudno wytłumaczyć to żonie, która ściąga mnie na ziemię: „przecież masz syna, sam go chciałeś”. Także w pracy mówią często, że jestem lekarzem. To prawda, ale dawniej lekarz był kapłanem, a ja leczę ciało i duszę...

    Mam czytać o Boskim Sercu Pana Jezusa ze zdaniem „Poświęcam Ci moje ciało i wszystkie zmysły, duszę moją i wszystkie jej władze”. Pan Jezus wie, że nie jest to mój akt oddania się, ale kierunek mojego życia ziemskiego:

   „Prowadź mnie Panie Jezu...wyjaśniaj i dawaj możliwość dobrego wybierania”! Jakże jasno widzę, że życie z Panem Jezusem to ciąg udręk (krzyż), a zarazem Niebo na ziemi!

    W telewizji popłynie melodia pozdrawiająca Matkę Zbawiciela, a ja ze łzami w oczach pożegnam się z żoną, a po wyjściu z domu zawołam: „Matko! Matuchno! Matko Zbawiciela...Matko wszystkich ludzi”...

                                                                                                                                    APeeL

 

 

11.03.1992(ś) ZA TYCH, KTÓRZY NIE ZNAJĄ PANA JEZUSA

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 11 marzec 1992
Odsłon: 1006

     W środku nocy przebudził mnie straszny sen: byłem uczestnikiem potyczki zbrojnej z helikopterem w którego śmigła ktoś odważny rzucił jakimś przedmiotem. Wyraźnie słyszałem brzęk i zbudziłem się ze strachu zlany potem.

    Po ponownym zaśnięciu ujrzałem duży napis: „Dekalog” i delikatnie podświetloną Eucharystię! Teraz wróciłem do tego świata w pokoju i radości, bo tutaj jest moja moc!

    W drodze na Mszę św. odmawiałem modlitwy i miałem marzenie, aby nikt mi nie przeszkodził, bo wielu biegnie do mnie z „jednym zapytaniem”. Właśnie podszedł obcy człowiek i prosił o znalezienie nazwiska w spisie lokatorów, bo „zapomniał okularów”...najgorsze było to, że nie wie gdzie mieszka wskazana osoba!

    Miałem powiedzieć, że „idę na Mszę św. i nie mam czasu”, ale przypomniała się s. Faustynka i Pan Jezus w postaci żebraka! Weszliśmy na klatkę, a tam pojawiła się kobieta i pomogła „ślepemu”.

  Nie znam intencji, ale na ławce kościelnej znalazłem pojedynczą, zmiętą i brudną kartkę z książeczki...wprost wiem, że jest to karteczka z Nieba. Z wielką pewnością czytałem o potrzebie modlenia się o nawrócenie grzeszników!

   Zdziwiony słuchałem też czytań mszalnych o nawróceniu, a w moim różańcu Pana Jezusa właśnie wypada wołanie: za pogan i nie znających Jezusa. Po tylu faktach nawet nie mam prawa dziwić się!

   Dzisiaj mam wielką radość, bo kapłan wolno czyta formuły konsekracji, rozciągnął modlitwy, robi przerwy i ciszę. W zawołaniu poprosiłem, aby mój pokój przeszedł na żonę.

    Po Eucharystii moją moc przekazuję spotkanym: babci opowiadam o Niebie, młodemu chłopakowi zalecam, aby modlił się za nawrócenie dziadka-zgrywusa, który lubi śmiać się z Kościoła, a kobiecie wskazuję, że odpowiada za duchowy rozwój rodziny. Wypełniłem jej wniosek do sanatorium ze słowami, że jest to dar od Boga, a w podziękowaniu niech trafi na Mszę św. w dzień powszedni.

    W rytm smutnej melodii wołałem: „Jezu mój, Jezu mój...Jezu, Jezu. Panie mój, gdy zawołasz łza zalewa oczy, a sercem ogarniam cały świat! Nic poza Tobą i nic bez Ciebie! Jezu! Miłości moja...Synu Ojca mojego”...

    Duszę zalała wielka słodycz, pojawiają się jakieś piękne zapachy...w żaden sposób tego nie wytłumaczę. Płynie część bolesna różańca...mielę kawę (ciałem), a uniesioną duszą jestem w Niebie!

   Nagle napływa, że teraz będzie zamieszanie szatańskie. Faktycznie przez pół godziny zrobił się „sztuczny tłok”. Na zabranej „przypadkowo” kartce czytam o „przyjmowaniu wezwań Boga i zawierzeniu”. Przecież Abraham „wystawiony na próbę” oddał własnego syna Izaaka.

   Po powrocie do domu wcale nie dziwi mnie atak żony podjudzonej przez złego. Uciekłem do pokoju, a nowa Biblia otworzyła się i otworzyła się na ”Modlitwie prześladowanego” (Ps 3).

    „Panie, jakże wielu jest tych, którzy mnie trapią, jak wielu przeciw mnie powstaje /../ A jednak, Panie, Ty jesteś dla mnie tarczą /../ wcale się nie lękam tysięcy ludzi /../”.

    Późnym wieczorem, znowu „przypadkowo” w moim ręku znalazł się bardzo stary "Tygodnik Powszechny” z „Esejem dla Anioła Stróża”. To piękne słowa, a dla mnie informacja, że wszystkie „natchnienia”, dobre myśli, ostrzeżenia w kuszeniach...i wszelka ochrona to działanie Anioła Stróża - Bożego Posłańca, który jest moim duchowym łącznikiem z Bogiem Ojcem!

                                                                                                                  APEL

 

 

 

  1. 10.03.1992(w) ZA STAJĄCYCH NA GŁOWIE W POSZUKIWANIU DROGI...
  2. 09.03.1992(p) ZA RODZINĘ RÓŻAŃCOWĄ
  3. 08.03.1992(n) ZA KUSZONYCH PRZEZ DEMONY...
  4. 07.03.1992(s) ZA ALKOHOLICZKI...
  5. 06.03.1992(pt) Trzeba być dobrym jak chleb...
  6. 05.03.1992(c) Dzień pracy dla Matki Bożej...
  7. 04.03.1992(ś) Krzyż z prochu...
  8. 03.03.1992(w) Początki bojów duchowych...
  9. 02.03.1992(p) Za tych, którzy czekają na znak od Boga...
  10. 01.03.1992(n) Za bredzących duchowo...

Strona 2098 z 2365

  • 2093
  • 2094
  • 2095
  • 2096
  • 2097
  • 2098
  • 2099
  • 2100
  • 2101
  • 2102

Menu główne

  • Strona domowa
  • Dziennik duchowy
    • Chronologicznie
  • Moja duchowość...
  • Dwa zdania o sobie

Licznik odwiedzin

Odwiedza nas 838  gości oraz 0 użytkowników.

WYSZUKIWANIE

Logowanie

  • Nie pamiętasz hasła?
  • Nie pamiętasz nazwy?